Zmiany
10/03/2017
Zmienił się grafik w naszej szkole. Wtorkowy MYSORE wzbudził strach u tych, którzy przyszli. Pytanie w szatni: musi być ten mysore we wtorek? No musi. Bo nam w poniedziałek nie pasuje…
Po dwóch dniach widzimy się znów: cudownie było, w pracy chyba wszyscy mieli mnie dość, bo przez dwa dni opowiadałam, jak było fantastycznie!
Takie historie pokazują, że wyjście ze schematu się opłaca, porzucenie bezpiecznego miejsca dodaje skrzydeł oraz jak wiele jeszcze możemy zrobić sami dla siebie, jeśli tylko odkręcimy wentyl bezpieczeństwa. I nie chodzi tu bynajmniej o jazdę bez trzymanki, ale o zasadę małych kroczków.
Kiedy dawno dawno temu po raz drugi stawałam się wegetarianką, było mi łatwo, bo już w czasach szkoły średniej próbowałam i przeżyłam. Dlatego też drugie podejście było jak deja vu. Przemawiały do mnie względy etyczne i wrodzona niechęć do zjadania mięsa (jako mała dziewczynka uwielbiałam chleb z miodem lub maminym dżemem, co stanowiło bazę żartów rodzinnych, że pewnego dnia porwie mnie wiatr). Weganizm przyszedł do mnie na kursie homeopatii klinicznej, którego byłam słuchaczką. Tam dowiedziałam się o tym, jak wiele złego czyni w naszym organizmie krowie mleko i mleczne produkty (dawniej podstawa mojego jadłospisu. Tata pracował na kopalni i w ramach posiłków regeneracyjnych dostawał codziennie 2 litry mleka w woreczkach. Ciepłe, zimne, z miodem… mogłam je pić litrami!)
Po latach okazało się, iż notoryczne kłopoty z jelitami to w dużej mierze zasługa krowiego mleka. Weganizm zatem stał się dla mnie kolejnym krokiem. Małym kroczkiem na drodze do znacznie lepszego samopoczucia, młodszego wyglądy skóry, ubytku kilogramów, co doskonale uzupełniło się z ashtangą.
Warto próbować w życiu zupełnie nowych smaków, warto słuchać intuicji, dreptać malutkimi kroczkami w stronę zmian, porzucając to, co bezpieczne – czasem emocjonalne bagno, w którym czujemy się swojsko, bo znane nam są obowiązujące w nim mechanizmy. Z natury jesteśmy leniwi… gdy przychodzą zmiany, pojawia się w nas wewnętrzny opór, bo tak naprawdę nie wiemy, co może nas czekać. Ale czasem, kiedy wewnętrznie, w sercu jesteśmy gotowi, życie samo podsuwa nam kolejny krok… i jak widać jest to dobra zmiana. Od tej pory stare już nie będzie istnieć… a nowe będzie cieszyć nasze serce.

Ania Krachało
aniak@bosonamacie.plemail: aniak@bosonamacie.pl
Przygodę z jogą zaczęła od hatha jogi, którą szybko pożegnała poznając ashtanga jogę. Od 5 lat regularnie spędza 5 tygodni w Indiach, gdzie pod okiem kilku nauczycieli szlifuje swój warsztat. Ostatni nauczyciel Balu Thevar jest tym, do którego chce wracać. Weganka, szlifująca nieustannie swoje zainteresowania w kierunku Tradycyjnej Medycyny Chińskiej. Życie uzupełnia gotowaniem, fotografią i wspinaczką. Prowadzi warsztaty podczas których motywuje do dbania o siebie, włączając w to jogę.
Prowadzi blogi: www.jogoholiczka.blogspot.com oraz matkapolkajogiczna.bosonamacie.pl