O postanowieniach noworocznych słów kilka
5/01/2018
Nastał Nory Rok, a wraz z nim noworoczne postanowienia. Kobiece konta w mediach społecznościowych aż huczą od obiecanek cacanek w stylu schudnąć 10 kg najlepiej w dwa miesiące (oczywiście z założeniem zażywania tabletek cud i bez jakiegokolwiek wkładu własnego).
12 lat temu byłam w tym samym miejscu. Notorycznie na diecie, notorycznie z zerkaniem w lustro, czy aby na pewno zbędne kg wciąż są blisko mnie, z trądzikiem na twarzy. Śledziłam z ogromnym zacięciem wszystkie tabletki cud, po zażyciu których miałam wyglądać jak co najmniej Cindy Crawford. Życie studenckie pozwalało jedynie na zakup tych tańszych, które były „równie skuteczne”, jak te z górnej półki.
To było jeszcze w tym życiu sprzed jogi 🙂
Potem pojawia się joga i… długo, długo nic się nie zmieniało. Jadłam jak jadłam, chodziłam na jogę, a rozmiar 40 wciąż był. Joga nie uratowała mojego życia, nie spowodowała, że z dnia na dzień wbiłam się w rozmiar, czy dwa mniej. Joga nie nauczyła mnie tego, co i jak jeść, żeby mieć energię. Nie nauczyła mnie nawet akceptacji siebie.
Dała mi jedynie czas i przestrzeń. Resztę zrobiłam sama.
Nauczyłam się słuchać siebie (zarówno na macie, jak i w życiu oraz w kwestiach upodobań kulinarnych również). Bliska relacja z samym sobą spowodowała, że przestałam szukać szczęścia tylko w rozmiarze ubrań, jaki noszę. Przestałam zerkać w lustro co chwilę, bo zrozumiałam, że tam nagle nie wydarzy się cud. Odrzuciłam mięso i nabiał. Nabrałam energii, krążenie krwi w moim ciele nieustannie przyspieszało po to, aby pozbyć się nagromadzonych toksyn. I tak krok za kroczkiem, dzień za dniem i to nieustanne rozwijanie maty do praktyki – doszłam do tego miejsca, gdzie jestem teraz.
A jak jest to teraz?
Utrata zbędnych kilogramów nie jest jednorazową kwestią diety białkowej, śródziemnomorskiej czy tygodniowej głodówki. Nie jest nawet kwestią wykupienia karnetu OPEN w szkole jogi na rok z góry. Szczupła sylwetka przecież nie da Ci szczęścia, kiedy będziesz katować się dietami i zaleceniami nawet najlepszego dietetyka. Akceptacja swojego życia, umiejętność dokonywania w nim zmian, praca z niedoskonałościami własnego ciała i zmiana sposobu żywienia na resztę swojego życia. Twoje otwarcie i mądry nauczyciel jogi. Oto klucz.
Zatem moje drogie kobiety… nie katujcie się dietami. Wyjdźcie na jogę 🙂

Ania Krachało
aniak@bosonamacie.plemail: aniak@bosonamacie.pl
Przygodę z jogą zaczęła od hatha jogi, którą szybko pożegnała poznając ashtanga jogę. Od 5 lat regularnie spędza 5 tygodni w Indiach, gdzie pod okiem kilku nauczycieli szlifuje swój warsztat. Ostatni nauczyciel Balu Thevar jest tym, do którego chce wracać. Weganka, szlifująca nieustannie swoje zainteresowania w kierunku Tradycyjnej Medycyny Chińskiej. Życie uzupełnia gotowaniem, fotografią i wspinaczką. Prowadzi warsztaty podczas których motywuje do dbania o siebie, włączając w to jogę.
Prowadzi blogi: www.jogoholiczka.blogspot.com oraz matkapolkajogiczna.bosonamacie.pl