Slow life… czyli matka jogiczna na urlopie wychowawczym
26/01/2018
Wspólnie, jako mąż i żona podjęliśmy decyzję, że nie wracam do pracy na etat. Że zajmę się wychowywaniem syna w domu, spacerami, gotowaniem obiadów i prowadzeniem szkoły jogi.
Franek doskonale odnajduje się w takim „stałym rytmie” dnia codziennego. I tak myślałam o tym, bacznie obserwując każdy nasz pojedynczy dzień i te sytuacje, kiedy nagle na szybko coś trzeba zrobić, czy gdzieś się udać, widzę, że Franek wtedy staje jak wryty, a swoim płaczem demonstruje niezadowolenie, bo przecież w porze obiadowej on obiad je z tatą, a nie na biegiem leci do babci, bo rodzice mają coś pilnie do zrobienia.
Ta powtarzalność tych samych, stałych elementów jest przecież nieodłączną częścią praktyki ashatnga jogi. Tu dzień za dniem, zatapiamy swoje dusze w tych samych asanach, pracujemy nieustannie z tym samym oddechem… tu wszystko ma swój czas i miejsce.
Praktyka ashtanga jogi pozwoliła mi lepiej zrozumieć moje macierzyństwo i mojego syna. Każdy nasz dzień wygląda bardzo podobnie. Rano gotujemy (już coraz częściej wspólnie) kaszę jaglaną z gruszką, cynamonem i mlekiem kokosowym. Kiedy Franek robi się śpiący idziemy na spacer i drzemkę jednocześnie, a wszystko to nieustannie od 15 miesięcy w ogromnej bliskości dzięki noszeniu w nosidle. Później mamy czas na wspólną zabawę, wieszanie prania, szykowanie obiadu. Potem wraca tata i zanim Franc nie pójdzie spać, jesteśmy wszyscy razem. Nuda, nieprawdaż?
Jasne, ashtanga też jest nudna, bo ileż można dzień w dzień klepać na macie to samo? 🙂
A dzięki takiej regularności (czy to macierzyństwa czy ashtangi) lepiej mi samej ze sobą. W obu przypadkach obserwowanie własnych reakcji, nastroju, odczuć w ciele jest piękne i ważne.
W obu przypadkach, kiedy pojawia się coś nowego, czego do tej pory nie znałam (nowa asana z 2 serii lub katar i kaszel w jednym u Frania) pojawia się we mnie strach. Z podświadomości wyłażą z przykurzonych szuflad emocje, że nie dam rady. Od kiedy pojawił się Franio mam kolejnego wspaniałego nauczyciela pokory.

Ania Krachało
aniak@bosonamacie.plemail: aniak@bosonamacie.pl
Przygodę z jogą zaczęła od hatha jogi, którą szybko pożegnała poznając ashtanga jogę. Od 5 lat regularnie spędza 5 tygodni w Indiach, gdzie pod okiem kilku nauczycieli szlifuje swój warsztat. Ostatni nauczyciel Balu Thevar jest tym, do którego chce wracać. Weganka, szlifująca nieustannie swoje zainteresowania w kierunku Tradycyjnej Medycyny Chińskiej. Życie uzupełnia gotowaniem, fotografią i wspinaczką. Prowadzi warsztaty podczas których motywuje do dbania o siebie, włączając w to jogę.
Prowadzi blogi: www.jogoholiczka.blogspot.com oraz matkapolkajogiczna.bosonamacie.pl