Let go
8/12/2017
Nie czytałam książek o ciąży, nie sprawdzałam notorycznie co dzieje się z moim dojrzewającym w brzuchu dziecku. Podeszłam do tego raczej po jogowemu, z głębokim oddechem i zaufaniu sobie.
Wiedziałam, że niczego nie zmienię, że będzie tak, jak ma być. A ja przyjmę na swoje dłonie wszystko, co się wydarzy.
Tak również jest z macierzyństwem. Jako dojrzała matka – mam wegańskie dziecko, smarowane olejem kokosowym i ogromną wiedzę na temat składu tych produktów dla dzieci, które mają rekomendacje ministerialne, tudzież innych ważnych osób z danej dziedziny. Zanim zdecyduje się podać mu coś…staramy się czytać o skutkach ubocznych. Robimy to oboje… nie ja sama, jako matka wariatka. Oboje z panem mężem spędzamy godziny na dyskusjach o szkodliwym działaniu szczepionek, o składach popularnych kaszek dla dzieci, o tym, że nasz Franio pewnie od nas pierwszy nie dostanie czekolady, za to dostanie mnóstwo miłości, zaufania i czasu, który się jemu poświęca.
Powrót na matę jest w tym przypadku „wypadkową” różnych okoliczności. I choć całą ciążę praktykowałam z nim w brzuchu, po okresie połogu również – teraz jakoś wspólnie nam to nie wychodzi. Franio boi się dźwięku oddechu ujjay. Kilka dni temu próbowałam przy nim zrobić powitania słońca, gdzie dookoła miał rozrzucone swoje podręczne zabawki w postaci śrubokrętów taty oraz kluczy montażowych… niestety, ze strachem w oczach zwijał namiętnie matę na której stałam.
To świetna lekcja odpuszczanie i nie boksowania się z tym, co przynosi życie. Mogę mu jedynie teraz wytłumaczyć, że ten oddech tak brzmi, że mnie nie dzieje się krzywda i że rozumiem jego lęk. Mogę zwinąć matę i z pokorą poczekać na odpowiedni moment dla niego i dla mnie.
Na wszystko przychodzi w życiu odpowiedni moment…
A ten moment, kiedy dziecko powoli zaczyna samo chodzić, więcej mówić, jest w stanie skupić się na czytanej mu książce… to nie poczeka na to, aż mama skończy praktykować.
Jeśli przegapię te ważne momentu jego rozwoju, praktykując w biegu, byle zrobić do navasany pozycje… będę żyła w niedosycie. Praktykę odrobić mogę zawsze, Indie też poczekają, aż Franio podrośnie, żeby mógł tam pojechać ze mną. Ale on sam, jego rozwój, jego dzieciństwo nie poczeka. A patrząc na jego piękne oczy wiem, że joga poczeka, a ja świadomie odłożę ją na chwilę na bok i praktykę zrobię, jak on już pójdzie spać.
Bo joga to prawdziwa sztuka życia i dokonywania wyborów.

Ania Krachało
aniak@bosonamacie.plemail: aniak@bosonamacie.pl
Przygodę z jogą zaczęła od hatha jogi, którą szybko pożegnała poznając ashtanga jogę. Od 5 lat regularnie spędza 5 tygodni w Indiach, gdzie pod okiem kilku nauczycieli szlifuje swój warsztat. Ostatni nauczyciel Balu Thevar jest tym, do którego chce wracać. Weganka, szlifująca nieustannie swoje zainteresowania w kierunku Tradycyjnej Medycyny Chińskiej. Życie uzupełnia gotowaniem, fotografią i wspinaczką. Prowadzi warsztaty podczas których motywuje do dbania o siebie, włączając w to jogę.
Prowadzi blogi: www.jogoholiczka.blogspot.com oraz matkapolkajogiczna.bosonamacie.pl