
Yoga chikitsa – uzdrawiająca rutyna
Yoga chikitsa – uzdrawiająca rutyna

Zdjęcie: Mateusz Patrzyk de Oliveira dla Yoga Republic
Jako nauczycielka jogi często otrzymuję od uczniów pytania o bezpieczną praktykę i prośby o porady w kwestii prawidłowego ustawienia ciała w pozycjach, o ich warianty przy kontuzjach, czy utrudnieniach wynikających z uwarunkowań związanych z budową ciała. A oto jedno z nich:
– Czy jak mnie pobolewają plecy ostatnio, odcinek lędźwiowy kręgosłupa, od niewłaściwego siedzenia w pracy (miesiąc pracowałem zdalnie z kanapy), to czy ja mogę dziś przyjść do ciebie na ashtangę, czy jednak powinienem iść na vinyasę?
Joga dla zdrowia
Zacznę od tego, że sama praktykuję ashtangę jogę. Moja osobista z nią podróż przez ciało (i umysł, ale nie o tym dziś) rozpoczęła się ponad 8 lat temu. Nie bez znaczenia jest tu fakt, że kiedy pierwszy raz stanęłam na macie miałam 52 lata, a do tego dość zaawansowanego peselu dochodziło dodatkowo na prawdę słabe ciało, pozbawione jakichkolwiek mięśni, z przykurczami w każdym jego obszarze, i z chronicznymi bólami będącymi konsekwencją stanów zwyrodnieniowych, które z wiekiem, w wyniku braku aktywności fizycznej, ulegały pogłębieniu.
Z perspektywy setek godzin spędzonych na macie, wraz z poznawaniem i rozumieniem tak sekwencji, jak i własnego ciała, a przez to również bardziej świadomej i odpowiedzialnej praktyce, wyraźnie odczuwam poprawę stanu mojego zdrowia fizycznego (i psychicznego, ale dziś również nie o tym). Ciało nabrało siły i elastyczności, a bóle niemal całkowicie zostały wyeliminowane. Wiem, wiem… trochę to brzmi jak slogan reklamowy, ale jak wiadomo reklamuje się również doskonałe produkty*, a dla mnie ashtanga joga jest właśnie takim doskonałym produktem.
Tirumalai Krishnamacharya – twórca systemu ashtanga joga, nazwał jej pierwszą serię „yoga chikitsa”, co w wolnym tłumaczeniu oznacza joga dla zdrowia lub terapia jogą. U jej podstaw leży uzdrawianie ciała, a równoważenie budowania siły z jednoczesnym rozluźnianiem powięzi, ścięgien i stawów, stanowi trzon systemu.
Sam Krishnamacharya zanim rozpoczął nauczanie, praktyczny egzamin swojej autorskiej metody zdał w dość oryginalny sposób i oczywiście absolutnie celująco. Otóż wyleczył samego Maharadżę Mysoru, który za przywrócenie go do zdrowia, ofiarował mu salę do praktyki i nauki jogi w Pałacu w Mysore. Tam Krishnamacharya rozpoczął swoje nauczanie ashtanga jogi. Tam także kształcił nowe pokolenia nauczycieli, których uczniowie do dziś wspierają w praktyce kolejne pokolenia uczniów na całym świecie.
Droga do domu
Wracając zaś do samej idei ashtanga jogi, pozwolę sobie użyć porównania jej praktyki do codziennego przemierzania drogi do własnego domu. Gdzie nawet ciemności nie są czynnikiem utrudniającym bezpieczne dotarcie do celu, gdyż znamy na pamięć jej każdy odcinek, wszelkie przeszkody, dołki, zakręty. Możemy zatem podążać nią zdecydowanie, choć oczywiście nie bez uważności, gdyż na podstawie wielokrotnego jej przemierzania wiemy, że czasem mogą pojawić się nieoczekiwane utrudnienia, jak korki, remonty czy wypadki.
Jednakże mimo tych utrudnień, podążanie znanym szlakiem, jest wciąż gwarancją bezpiecznego dotarcia do celu, bez uszczerbku na zdrowiu.
Dokładnie na tym polega praktyka ashtanga jogi. Każdego dnia przemierzamy znaną drogę, kiedy jednak zanadto się zmęczymy, możemy zwolnić, dooddychać, odpocząć. Możemy użyć pomocy, zastosować warianty uproszczone, pominąć vinyasy czy pozycje, jeśli czujemy, że na teraz po prostu nam nie służą, a w domu utrwalać praktykę poprzez wprowadzanie zdrowych nawyków do zwykłej codzienności. Jak prawidłowe siedzenie, chodzenie, schylanie się, itp., a kiedy ciało potrzebuje większego wsparcia, możemy dodatkowo ukoić go masażami, łagodnymi asanami lub ciepłą kąpielą.
Uważność w rutynie
Mam świadomość, że trochę wkładam kij w mrowisko i sympatycy np. vinyasa jogi czy jogi Iyengara, mogą nie zgodzić się ze mną, więc dodam, że nie jest moją intencją udowadnianie, który system jogi jest lepszy. Są to jedynie moje własne doświadczenia i subiektywna ocena efektów praktyki ashtanga jogi.
Vinyasa joga, niezwykle popularna dziś na całym świecie współczesna metoda hatha jogi, bez wątpienia również jest prozdrowotna, jednakże jej praktykowanie, to podążanie wciąż nową ścieżką, a więc i łatwiej o potknięcia, stąd też wymaga ona podwyższonej uważności i ostrożności, a z tym bywa różnie. Zaś metoda Iyengara, która bezsprzecznie również jest praktyką uzdrawiającą ciało, dla mojej „głowy” jest zdecydowanie za trudna. Brakuje mi w niej tego charakterystycznego dla ashtanga jogi medytacyjnego flow, w którym mogę uciszyć natłok myśli (miało nie być o psychice i umyśle, ale jak widać, nie da się somy od psyche oddzielić).
Ponieważ, jak już wyżej wspomniałam – praktykę yoga chikitsa z moim niemłodym ciałem i adekwatnymi do jego wieku ograniczeniami, jak i własnymi zaniedbaniami – przepracowałam na macie setki razy, stąd też moja odpowiedź na zadane przez ucznia pytanie brzmiała: – Możesz, zdecydowanie ashtanga. W znanej sekwencji łatwiej o uważność.
* Uwaga: nawet doskonały produkt niewłaściwie stosowany może przynieść wprost odwrotne efekty.
Skoro już tu jesteś...
...mamy do Ciebie prośbę. Coraz więcej osób czyta artykuły na portalu Bosonamacie.pl, znajduje tu także informacje o ciekawych warsztatach i wyjazdach.
Nasz portal działa na zasadach non-profit, nie jest firmą, ale efektem pracy i zaangażowania grupy pasjonatów.
Chcemy, by nasz portal pozostał otwarty dla wszystkich czytelników, bez konieczności wprowadzania opłat za dostęp do treści.
Dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą. Wesprzyj nas na Patronite! Nawet symboliczne 10 złotych miesięcznie pomoże nam tworzyć wartościowe treści i rozwijać portal.
Jeśli nasz artykuł był dla Ciebie pomocny, ciekawy lub po prostu lubisz to, co robimy – kliknij logo poniżej i dołącz do grona naszych patronów.
Każde wsparcie ma znaczenie. Dzięki Tobie możemy działać dalej!
Dziękujemy!