Równowaga
5/05/2017
„Zobaczysz, jak będziesz mieć dziecko, już tak nie będziesz jeździć” – usłyszałam kiedyś od znajomej w pracy, tuż po moim ostatnim powrocie z Indii.
„A Ty jeździłaś gdzieś, kiedy go nie miałaś?” – zapytałam.
I na tym rozmowa wtedy się skończyła. Bo skoro podróże są częścią życia człowieka, to czy pojawienie się dziecka może to zmienić? We mnie nie i wiedziałam to już wtedy, kiedy odbyła się ta rozmowa.
Pan mąż znów na wyjeździe, tym razem Chorwacja i Park Narodowy Paklenica. My z Franiem na rodzinnej majówce z jogą i medytacją, gdzie ja prowadzę zajęcia i gdzie Franio doskonale się odnajduje nawet na sali, kiedy ja pokazuję uczniom asany. Wilk syty i owca cała. I jak widać – można.
Kiedy budowałam swoje dorosłe życie, którego częścią nieodłączną były na tamten moment pobyty w Indiach wiedziałam, że moim parterem może być tylko ten, kto sam ma pasję i kto wyjeżdża ją realizować. Wiedziałam, że prędzej zostanę sama, ale nie zbuduję życia z kimś, kto będzie o te wyprawy zazdrosny i kto będzie mnie podejrzewał o niecne plany w stosunku do joginów płci przeciwnej. Wiedziałam, że pragnę w życiu wolności od i dla drugiego człowieka.
Trafiłam na kogoś, kto równie mocno kocha wspinanie, jak ja ashtangę. Dla kogo wolność i praca nad sobą nie są terminami znanymi jedynie z mądrych psychologicznych czasopism. Na kogoś, kto doskonale rozumiał po co wyjeżdżałam aż na 5 tygodni na drugi koniec świata. I na kogoś, kto rozumiał, że 7 miesiąc ciąży nie był żadnym przeciwwskazaniem do tego, aby wciąż praktykować ashtangę.
Na ten wyjazd mogłam powiedzieć, że będziemy Go z Franiem bardzo potrzebować, bo będziemy sami. Mogłam odegrać scenkę histeryczną, że sobie nie poradzę z Franiem. Mogłam powiedzieć, że jego 35 urodziny przypadające na 6 maja chcę spędzić z Nim blisko. Mogłam wszystko…ale w teorii. W głębi mojego serca wiem, że drugi człowiek nie jest naszą własnością i nie mam absolutnie żadnych praw odbierać mu swobody. Pokochałam w końcu mężczyznę z pasją, co prawda nie ashtangową, ale pasją, która pomaga mu w budowaniu siebie i w pracy nad sobą. I nie mam żadnego prawa mu tego zabierać.
Pokochałam człowieka a nie wyobrażenie o nim. Nie będę wpychać mu na siłę mojej ashtangi, nie będę stać nad nim i opowiadać o tym, jak zbawienna jest dla nas refleksologia. Nie będę chciała zrobić z niego swojego własnego odbicia. On idzie swoją ścieżką, pokazując mi walory swoich wyborów, nie zapominając o porażkach i trudniejszych chwilach. Nie wybiela siebie, nie udaje świętego w przeszłości. Jest sobą. Ja idę swoją ścieżką, zabieram czasem na weekendy jogowe, ale wiem, że do Indii pojedziemy z Franiem we dwoje, bo pana męża nie będę uszczęśliwiać przymusowo pięcioma tygodniami wakacji w miejscu, gdzie nie ma wspinania. I wiem, że sobie damy radę. Każde z nas idzie swoją drogą… bez wzajemnego ograniczania, ale z miłością, wsparciem i pełnym podziwem dla pasji drugiego człowieka.
I tak sobie myślę, że budując życie, najważniejsza jest równowaga między partnerem a pasją. Homeostaza świetnie sprawdza się również w życiu rodzinnym 🙂

Ania Krachało
aniak@bosonamacie.plemail: aniak@bosonamacie.pl
Przygodę z jogą zaczęła od hatha jogi, którą szybko pożegnała poznając ashtanga jogę. Od 5 lat regularnie spędza 5 tygodni w Indiach, gdzie pod okiem kilku nauczycieli szlifuje swój warsztat. Ostatni nauczyciel Balu Thevar jest tym, do którego chce wracać. Weganka, szlifująca nieustannie swoje zainteresowania w kierunku Tradycyjnej Medycyny Chińskiej. Życie uzupełnia gotowaniem, fotografią i wspinaczką. Prowadzi warsztaty podczas których motywuje do dbania o siebie, włączając w to jogę.
Prowadzi blogi: www.jogoholiczka.blogspot.com oraz matkapolkajogiczna.bosonamacie.pl