Oswoić żółwia
10/02/2017
Uffff… Franio dorasta… a co za tym idzie – zmienia nam się trochę organizacja Jego dnia i tym samym mojego. Drzemki z zegarkiem w ręku trwają w ciągu dnia po 30 minut. Po tym czasie następuje owocne nawoływanie któregoś z dorosłych domowników. Praktyka w godzinach dopołudniowych poszła zatem w odstawkę. Nie upierałam się jakoś szczególnie w dyskusjach z synem, aby móc praktykować z rana, bo ja od zawsze wolałam rozwijać matę kiedy na dworze zapadał zmrok. Taki typ, z tym nic nie da się już zrobić. Jedyny czas, kiedy byłam w stanie stawać na macie z samego rana, to pobyty w Indiach, choć jak słusznie zauważył Balu, moje ciało zdecydowanie bardziej woli praktykę popołudniową. Franio chyba to wyczuł, bo z rana woli czas ze mną, a wieczorem kiedy kładzie się spać, daje mi wolną rękę 🙂
Poukładaliśmy sobie rodzinny rozkład dnia tak, abym mogła z czystym sumieniem wychodzić na zajęcia. Franio idzie do spania o 18:00, a ja melduję się moim uczniom zwarta i gotowa do pracy. Nie wiem gdzie tkwi mały szczegół pomyślności tego planu, ale cieszę się, że mój syn zsynchronizował się z moimi obowiązkami.
Przy dobrych wiatrach 5 x w tygodniu MYSORE, 1 x zajęcia z bioder albo wygięć. Im więcej obowiązków, tym ten rozkład rządzi się swoimi prawami. W minionym tygodniu MYSORE kończył się na powitaniach słońca i kilku stojących pozycjach. Brak sił, mętlik w głowie i to magiczne dotknięcie kwestii – stan umysłu odzwierciedla się w ciele. Tego się nie oszuka.
Ale wczoraj weszłam na matę… odrobiłam praktykę i okazało się, że widocznie ciało potrzebowało trochę spokoju, aby pierwszy raz samodzielnie po porodzie zatopić się w Supta Kurmasanie.
Do tej pory nieumiejętność złapania się za dłonie stanowiła dla mnie nie lada zagwozdkę. Wiem, biust przy karmieniu piersią zwiększył swoje gabaryty, odcinek piersiowy też bywa nadwyrężony przy nocnym karmieniu… no, ale żeby aż tak, że odległość między dłońmi stanowiła 10 centymetrów? No to wczoraj okazało się po raz kolejny, że ciało samo w swoim rytmie dojdzie do tego, co było zanim we mnie pojawił się Franio. I taka praktyka sprawia najwięcej frajdy… cierpliwe czekanie i zaskoczenie kiedy znów się wydarzy 🙂
Zmiany w moim ciele przyciągają zmiany w otoczeniu, zmiany ludzi dookoła. Nie chcę nic na siłę zatrzymywać, nie chcę grać tej, którą wszyscy lubią. Swój charakter mam i tą zdolność wyczuwania z kim mi dobrze, a z kim nie. Ania powiedziała, że ten rok taki już jest i taki ma być… napełniony po brzegi zmianami. Zatem obserwuję bacznie… i nikogo na siłę przy sobie nie zatrzymam.

Ania Krachało
aniak@bosonamacie.plemail: aniak@bosonamacie.pl
Przygodę z jogą zaczęła od hatha jogi, którą szybko pożegnała poznając ashtanga jogę. Od 5 lat regularnie spędza 5 tygodni w Indiach, gdzie pod okiem kilku nauczycieli szlifuje swój warsztat. Ostatni nauczyciel Balu Thevar jest tym, do którego chce wracać. Weganka, szlifująca nieustannie swoje zainteresowania w kierunku Tradycyjnej Medycyny Chińskiej. Życie uzupełnia gotowaniem, fotografią i wspinaczką. Prowadzi warsztaty podczas których motywuje do dbania o siebie, włączając w to jogę.
Prowadzi blogi: www.jogoholiczka.blogspot.com oraz matkapolkajogiczna.bosonamacie.pl