Niespodziewane zakończenie
20/01/2017
Moja Ania, z którą byłam w Indiach dwa lata temu, znów tam leci, ale tym razem beze mnie. Balu pomalował swoją Shalę na taki kolor, jaki ja mam w swojej. No a ja mam Frania i to od kilku miesięcy on jest moim nauczycielem.
Praktyka z nim początkowo powodowała mnóstwo wyrzutów sumienia, ileż to ja godzin zmarnowałam zanim zaszłam w ciążę, zamiast spędzać je na macie, doskonalić się i rozwijać. Wyrzuty sumienia pojawiały się za każdym razem, kiedy Franek budził się w momentach, w których ja na dopiero zaczynałam Surya Namaskara B. Do momentu, kiedy jego nie było w moim życiu miałam możliwość manewrowania i ustawiania swojej praktyki tylko pod siebie. A mimo to, coś zawsze było „ważniejsze”. Teraz ważniejszy jest on… więc praktykę trzeba sobie przeorganizować.
I da się. Pozycje stojące spokojnie sobie przesypia (nie wiem czemu akurat one tak go nudzą), a kiedy ja zaczynam siedzące, on otwiera oczka. Zabieram go zatem na jego matę i wspólnie praktykujemy pozycje siedzące. Zamiast mantry mamy pozytywkę z zabawki edukacyjnej, więc jest wesoło.
I choć nie ma wciąż w tej praktyce skupienia, nie ma płynnego oddechu, nie ma jego dźwięku kiedy Franek śpi (nie chcę, aby go wybudzał ), nie ma wykonanej całej I serii, to czy to coś złego? Czy w takim wydaniu moją praktykę można jeszcze nazwać ashtangą? Czy takie praktykowanie ma sens? Czy dopiero o 11:00 można zaczynać? Czy przez to wszystko coś mi bezpowrotnie umknie?
Dla mnie ten czas, zwłaszcza z Frankiem i jego ciepłym wzrokiem jest wspaniałą praktyką. Podczas takich momentów, potrafię poczuć własne ciało, potrafię zrobić coś, czego tydzień temu nie zrobiłam, potrafię cieszyć się każdą sekundą i wiem, że nie zamieniłabym tego na najwspanialszy warsztat.
Wiem, że Franio trochę jeszcze podrośnie, a zabiorę go ze sobą tam, gdzie i on będzie mógł poczuć magię ashtanga jogi. Do tego czasu będzie mówił „STOP” podczas mojej pierwszej serii, będzie blisko, kiedy ja będę na macie. I za każdym razem, kiedy moja praktyka niespodziewanie się zakończy, będę zastanawiać się czemu akurat tu… cóż mam do poprawienia w tej asanie… i będę czekać na weekend, kiedy Franek zaśnie, a ja spokojnie, z czystą intencją zanurzę się w wieczornej praktyce.

Ania Krachało
aniak@bosonamacie.plemail: aniak@bosonamacie.pl
Przygodę z jogą zaczęła od hatha jogi, którą szybko pożegnała poznając ashtanga jogę. Od 5 lat regularnie spędza 5 tygodni w Indiach, gdzie pod okiem kilku nauczycieli szlifuje swój warsztat. Ostatni nauczyciel Balu Thevar jest tym, do którego chce wracać. Weganka, szlifująca nieustannie swoje zainteresowania w kierunku Tradycyjnej Medycyny Chińskiej. Życie uzupełnia gotowaniem, fotografią i wspinaczką. Prowadzi warsztaty podczas których motywuje do dbania o siebie, włączając w to jogę.
Prowadzi blogi: www.jogoholiczka.blogspot.com oraz matkapolkajogiczna.bosonamacie.pl