Nienasycenie
3/10/2019
Umysł zawsze czegoś pragnie. Na samym początku mogą to być rzeczy małe, może nawet błahe – dodatkowa porcja lodów, lizak, nowa zabawka. Potem repertuar przedmiotów, zjawisk i stanów, które spełnienie mają zapewnić stopniowo się poszerza. Chcemy być najlepsi w klasie, wygrać sportowe zawody, dostać nowego iPhone’a, pojechać na upragnioną wycieczkę. Po kilku latach na liście rzeczy upragnionych pojawiają się modne ubrania i buty, koncert popularnego zespołu, randka z najładniejszą dziewczyną lub najfajniejszym chłopakiem z klasy. Kiedy już wchodzimy w dorosłość, umysł szuka spełniania w nowej, lepszej pracy, wyższej pensji, własnym mieszkaniu, samochodzie prestiżowej marki.
Na różnych etapach życia czasem udaje się osiągnąć to, co chce umysł, częściej nie. Z punktu widzenia umysłu nie ma to jednak dużego znaczenia. Najnowszy gadżet po kilku miesiącach powszednieje. Po roku najnowsza marka samochodu przestaje być najnowsza. Po paru latach mieszkanie wydaje się za małe, a już na pewno nie tak duże i luksusowe, jak mieszkania znajomych. Nawet upragnione związki z innymi czasem zaczynają komplikować się i tracić ekscytującą siłę nowości. W końcu relacje budowane wyłącznie z nadzieją na zaspokojenie swojej niekompletności rzadko bywają trwałe. Umysł pozostaje więc ciągle niezaspokojony.
Wygląda na to, że nasz umysł jest zawsze szyty na większą miarę. Trochę tak jakbyśmy byli ściśniętą w garści gumową piłeczką, która nie bardzo może przetestować swój prawdziwy rozmiar. Jednocześnie piłeczka ta ma gdzieś zakodowane, że jej potencjalny kształt i rozmiar jest inny, większy, lepszy. Tęskni więc za tym, żeby ze ściskającej ją dłoni się wyrwać i osiągnąć przynależny sobie kształt. Dłoń jednak ściska mocno i zostaje jedynie tęsknota. Czasem tęsknota ta pcha niektórych do dramatycznych wyborów. Zmieniamy pracę, partnera lub partnerkę, kupujemy nowe mieszkanie na kredyt, emigrujemy do nowego kraju. Nowy początek bywa czasem błogosławieństwem, pozwala odkryć nowy wymiar życia, uwolnić się od toksycznej przeszłości. Często jednak po jakimś czasie cichcem powraca z początku delikatne, a potem coraz wyraźniejsze poczucie braku i nienasycenia.
Nienasycenie takie nieobce jest również jogicznej praktyce. Początkowo czujemy się oszołomieni możliwościami własnego ciała. Wszystko jest nowe i ekscytujące. Czujemy, że praktyka się rozwija, że robimy postępy. Poznajemy nowe asany, nowe ćwiczenia oddechowe, zaczynamy odczuwać błogie skutki relaksu po praktyce. Umysł jednak patrzy do przodu, chce więcej – trudnych asan, widowiskowych sekwencji, robiących wrażenie selfie, głębokich doznań fizycznych, mentalnych i może nawet duchowych. Pojawiają się wątpliwości i poczucie stagnacji. Umysł poszukuje więc rozwiązań – zmusza ciało do jeszcze mocniejszej pracy, każe szukać innej szkoły lub nauczyciela, wyjechać na rok do znanego guru do Indii, zmienić rodzaj praktykowanej jogi.
Poszukiwanie spełnienia nie jest łatwe – ani w jodze ani w życiu. Głównym problem jest jednak chyba nie joga i nie życie, ale sam poszukujący. Nasz umysł ma bowiem silną skłonność do poszukiwania źródeł spełnienia głównie na zewnątrz. Tęskni więc za przedmiotami, wyobrażonymi sytuacjami i wyśnionymi relacjami. To ze świata zewnętrznego ma właśnie przyjść wybawienie. Źródłem spełnienia ma być coś, co jest poza nami, czego jeszcze nie udało nam się posiąść, zdobyć lub osiągnąć. Czasem takie oczekiwanie przybierać może nawet obsesyjne formy. Trochę tak, jakby przedmioty czy sytuacje zewnętrzne stawały się jedynym punktem odniesienia – koniecznym warunkiem osiągnięcia spełnienia, a więc szczęścia.
Pewnie dlatego filozofia jogi zaleca dystans, nieprzywiązywanie się czy bezpragnieniowość – jak tłumaczy się na polski termin vairāgya. Patañjali definiuje vairāgya jako brak pożądania przedmiotów zmysłów (viṣaya) (JS 1.15). Motyw utrzymywania dystansu wobec świata zewnętrznego jest również powtarzającym się tematem w Bhagavadgītā, która przestrzega przed poszukiwaniem szczęścia w rzeczach i doświadczeniach zewnętrznych (BhG 5.21-22). Nie znaczy to oczywiście, że – według jogi – jedyną metodą na zmierzenie się poczuciem nienasycenia jest wyrzeczenie się świata, zamknięcie się w klasztorze i oddawanie się medytacji. We współczesnym kontekście tego typu rozwiązania będą raczej rzadkim wyjątkiem. Dla dzisiejszego człowieka bezpragnieniowość jest raczej rodzajem mentalnej dyspozycji w stosunku do otaczającego nas świata. Dzięki niej akceptujemy i cieszymy się ze wszystkich dobrych rzeczy, które nas spotykają, ale jednocześnie nie poszukujemy w nich spełnienia i nie uznajemy za warunek naszego szczęścia. Dystans do świata zewnętrznego czy nieprzywiązywania się nie wyklucza zatem tego, że jesteśmy właścicielem przedmiotów i dążymy do realizacji najrozmaitszych celów w życiu zawodowym i prywatnym, ale oznacza, że te przedmioty i cele nie stają się naszym właścicielem.
Praktyka jogi uczy umysł kierowania uwagi do wewnątrz. Ma to oczywisty cel skupienia się podczas praktyki, wyciszenia bodźców zewnętrznych i uspokojenia myśli. Nawyk taki jest przydatny jednak nie tylko podczas praktyki na macie. W końcu to nie na zewnątrz, ale w nas samych istnieje potencjał znalezienia szczęścia i zaspokojenia dręczącego poczucia nienasycenia. Jak uczy Bhagavadgītā: „Kto czerpie szczęście z wewnątrz, kto wewnątrz szuka rozkoszy i tylko wewnętrznego światła, ten (…) osiąga stan absorpcji w Brahmanie.” (BhG 5.24) Radości i szczęścia można zatem szukać na każdym etapie praktyki jogi – nawet kiedy przeżywamy regres, trapią nas urazy lub nie umiemy widowiskowo stawać na rękach na tle zachodzącego słońca. Podobnie w życiu – poczucie spełnienia i szczęścia nie zależy wcale od gromadzonych przedmiotów, wykonywanych czynności, piastowanych urzędów i funkcji. Nie zależy także od innych osób. Gdyby było inaczej, skąd braliby się ci wszyscy niezaspokojeni milionerzy, wciąż rządni jeszcze większej władzy politycy i wiecznie głodni doznań celebryci?

Marek Łaskawiec
marek@bosonamacie.plZ wykształcenia filolog i filozof, miłośnik podróży, dobrego jedzenia i smakowania różnych kultur. Praktykuje i uczy Ashtanga Jogi. Marek jest autorem edukacyjnej gry planszowej Yogaloka (www.yogaloka.pl) oraz współtwórcą portalu Omline (www.omline.expert). Na Bosonamacie.pl prowadzi blog "Pies z głową w bok".