Miłość do niejogina
7/04/2017
Widziały gały, co brały… tak skomentował kiedyś znajomy moje stwierdzenie, że Franio ma rudawe włosy po moim mężu. I niebieskie oczy również, i kształt ust. facetem też jest po ojcu, a poza tym, to cała mamusia 😉
Pan mąż poza niebieskimi oczami i włosami blond, wpadającymi pod światło w rude, ma jeszcze jedną zaletę: wspina się. I to tak sam dla siebie, za co cenię go bardzo. Nie dał się namówić na praktykę jogi (po okresie podrywu jego zainteresowanie jogą przerzucił skutecznie na moją osobę). I za to, że się na siłę nie kładzie na matę, też go bardzo szanuję. Jego mata służy mi do mojej praktyki, ja zostałam jego żoną… I teraz, kiedy pojawił się dzieć, on wciąż może robić to, co kocha, czyli wspinać się po skałach w róznych miejscach na świecie.
Aktualnie padło na Włochy już od tygodnia (ufff, zostały jeszcze tylko 3 dni), a my zostaliśmy w domu i jakoś dajemy radę.
Bilans nieobecności męża wygląda następująco:
- Franek polubił bataty z oliwą z oliwek, z brokułem już mu mniej wchodzą.
- Pół jabłka na parze, bez skórki prawie „pożarł”, tak mu smakowało.
- Dzięki pięknej pogodzie regularność spacerów wzrosła nieznacznie (i przez to, że w środę zgubiliśmy jednego buta… trzeba było zatem się wrócić).
- Kolejne refleksje, że nic nie trwa wiecznie za mną.
- No i dzisiejsza (dla Was wczorajsza) praktyka wieczorna, kiedy Franio poszedł spokojnie spać o 19:00 sprawiła mi ogromną radość – udaje się coraz więcej asan dopracować, choć II serii zgodnie z obietnicą nie tknęłam, ale pogłębiłam dziś mostki.
- No i czasem padałam na przysłowiowy „pysk” po całym dniu spacerów, zabawy z Franiem, usypiania przy genialnej płycie Pawła Domagały, gotowania na parze batatów, odkurzaniem, wieszaniem prania a piciem porannym kawy gotowanej z przyprawami.
- Chwila grozy – kiedy o 1 w nocy na mojej i Frania głowie wylądowały książki z oberwanej półki nad łóżkiem i łóżeczkiem Frania. Ja mam rozwalone usta, Franio ocalał na szczęście. Ale był płacz, moje rozdygotane serce i ta wdzięczność, że Jemu nic się nie stało.
Czekam na to, co świat mi pokaże po przeżyciu pkt 7… i czekam na męża, bo raźniej w domu z nim. Jednak takie momenty jak te, uświadamiają mi, jak piękne jest posiadać pasję którą się kocha… której nie ma się na pokaz, albo na złość innym. Kiedy pozwalamy sobie na wolność w stosunku do samego siebie, i w stosunku do żony. Że można nie chcieć ograniczać drugiego człowieka, tylko dać mu być sobą i kochać go za to.
Kiedyś myślałam, że szczęśliwa będę tylko i wyłącznie z joginem… a jestem z kimś, dla kogo joga będzie alternatywą, jak już nie będzie mógł się wspinać. Tylko krowa nie zmienia poglądów 🙂

Ania Krachało
aniak@bosonamacie.plemail: aniak@bosonamacie.pl
Przygodę z jogą zaczęła od hatha jogi, którą szybko pożegnała poznając ashtanga jogę. Od 5 lat regularnie spędza 5 tygodni w Indiach, gdzie pod okiem kilku nauczycieli szlifuje swój warsztat. Ostatni nauczyciel Balu Thevar jest tym, do którego chce wracać. Weganka, szlifująca nieustannie swoje zainteresowania w kierunku Tradycyjnej Medycyny Chińskiej. Życie uzupełnia gotowaniem, fotografią i wspinaczką. Prowadzi warsztaty podczas których motywuje do dbania o siebie, włączając w to jogę.
Prowadzi blogi: www.jogoholiczka.blogspot.com oraz matkapolkajogiczna.bosonamacie.pl