Jestem kosmitą
10/05/2017
Czasem odnoszę nieodparte wrażenie, że jestem kosmitą. A ostatnio nawet wrażenie to ogarnia mnie coraz częściej. Ale zacznijmy od początku.
Wiem, że to może mało z jogą związane, ale w niedzielę Francuzi wybrali sobie nowego Prezydenta. W związku z tym ważnym dla Europy wydarzeniem wszystkie media opisują jego sylwetkę. Informacja, która pojawia się na jednym z pierwszych miejsc nie dotyczy jednak jego wykształcenia, doświadczenia życiowego czy programu politycznego, ale tego, że ma o 20 lat starszą żonę. Pewnie gdyby jego żona miała o 20 lat mniej od niego, nikt by się nią nie zajmował. Co najwyżej w prasie brukowej pojawiłyby się jej zdjęcia w bikini na plaży. Ale kiedy pierwsza dama Francji jest o 20 lat starsza od męża, zaś sam Macron otwarcie przyznaje się, że swój sukces jej również zawdzięcza – to już sensacja. Chyba jestem więc kosmitą, bo – mówiąc zupełnie szczerze – nie bardzo rusza mnie czy Macron ma młodszą czy starszą żonę, czy raczej męża albo może jest starym kawalerem, który mieszka z dwoma kotami. Bardziej rusza mnie to, co będzie robił, jaką politykę będzie prowadził i co dla nas wszystkich z tego wyniknie.
Przykład drugi – trochę już bardziej jogiczny. Nie tak dawno media rozpisywały się o nowym premierze Kanady. Spośród rzeczy budzących powszechną sensację był nie tylko jego młody wiek i postępowe poglądy, ale także to, że praktykuje jogę. Gdyby Justin Trudeau był brzuchatym, nieruchawym sześćdziesięciolatkiem, mizoginem, homofobem i gorliwym katolikiem lub protestantem, nikt by się nim nie zajmował. W końcu wiadomo, że tacy są właśnie typowi politycy. Ale wystarczy, że zrobi sobie zdjęcie w mayurasanie i wszystkich ogarnia powszechne zdumienie. Kolejny dowód, ze jestem kosmitą, bo – choć podziwiam każdego, kto potrafi zrobić mayurasanę – nie ma to, moi zdaniem żadnego wpływu czy Trudeau będzie dobrym premierem czy kompletnym dupkiem. Jak na razie Kanadyjczycy mają więcej szczęścia do swojego premiera niż my do naszej pani premier, ale z jogą to chyba nic wspólnego nie ma.
Przykład trzeci – już prawie całkiem jogiczny. Spotkałem niedawno znajomego, którego nie widziałem jakieś 15 lat. Usiedliśmy coś zjeść i – jak to w takich razach bywa – zaczęły się pogaduchy typu „A co tam u ciebie?”. Z upływem czasu zauważyłem, że mój stary znajomy zaczyna patrzeć na mnie coraz bardziej badawczo. Jeszcze na etapie zamawiania potraw (ja – sałatka i woda, on stek i piwo) jego zdziwienie plasowało się w dolnych strefach stanów średnich. Kiedy jednak dowiedział się, że codziennie praktykuje jogę, przełknął z trudem kawał swojej argentyńskiej wołowiny i powiedział: „Ciebie to chyba zupełnie pogięło. Co ty kryzys wieku średniego masz?”. Warto nadmienić, że zdanie to wypowiedziane zostało z odpowiednim poczuciem wyższości, do jakiego zapewne uprawnia trzecia, o wiele młodsza żona, 15 kilo nadwagi, uczciwie zapracowana cukrzyca typu 2, oraz niedawno kupiony, lśniący i głównie garażowany Harley Davidson. No i znowu okazuje się, że jestem kosmitą: nie dosyć, że codziennie rano wylewam z siebie siódme poty na macie, to jeszcze nie kręcą mnie motocykle, nie wspominając już o tym, że jestem w związku z tą samą, piękną i mądrą kobietą już od ładnych paru lat.
Co z tym robić? Czy to dobrze, że to, co wprawia wielu w stan zdumienia mnie jakoś dziwnie nie rusza lub wręcz wydaje mi się zupełnie oczywiste? I na odwrót: dziwi mnie czasem to, co często uważane jest przez innych za normalne. Może więc jestem po prostu kosmitą i – co gorsze – w ogóle mi to nie przeszkadza. Przeciwnie, czuję się z tym chyba całkiem dobrze.

Marek Łaskawiec
marek@bosonamacie.plZ wykształcenia filolog i filozof, miłośnik podróży, dobrego jedzenia i smakowania różnych kultur. Praktykuje i uczy Ashtanga Jogi. Marek jest autorem edukacyjnej gry planszowej Yogaloka (www.yogaloka.pl) oraz współtwórcą portalu Omline (www.omline.expert). Na Bosonamacie.pl prowadzi blog "Pies z głową w bok".