Ja i reszta świata
11/08/2017
Od kiedy wróciłam na matę po porodzie, moje ciało bardzo pokazuje mi właściwy kierunek praktyki. Miałam (choć tu chyba będzie sporym naciągnięcie prawdy poprzez użycie czasu przeszłego, więc wypada chyba użyć formy „mam”) głowę i serce pełne wyrzutów sumienia o nieregularność praktyki i w sumie brak konsekwencji przed porodem, ale najzwyczajniej w świecie czasem miałam „lenia”. Jedyny czas, kiedy czułam ogromną radość i zadowolenie z siebie po każdym Mysorze to czasy, kiedy byłam w Indiach przez 5 tygodni. Po powrocie do domu zawsze coś gdzieś… tu telefon, to trzeba wstać do pracy na etacie… tu randka z moim „jeszcze wtedy nie mężem”… a teraz ten stracony czas trochę rozpamiętuję. Bo teraz Frank głównie miesza mi w planach, no i czasem też wspólny wieczór z „teraz już mężem”, jest silniejszy ode mnie.
Jak mam wolną chwilkę jak dziś, wskakuję na matę sprawdzić co tam u mnie „nowego” w ciele się pojawiło. Zadziwiająco intensywnie i owocnie idzie mi praca z balansami… to, czego nie umiałam przepracować w ciele przed urodzeniem Frania, teraz stało się „lekkością”. I jest to dla mnie o tyle zaskakujące, że przecież głowę mam teraz bardziej pełną różnych spraw, bo przy okazji posiadania małego dziecka – trudno tego nie mieć. I niestety sztuka włączania programu „off” jest wciąż jeszcze ideałem niedoścignionym. A może Franio jest po prostu elementem mojego życia, który był tym brakującym, dzięki któremu poczułam równowagę?
Nasza relacja bardzo mnie uziemia, uczy medytacji tu i teraz, kiedy z podziwem patrzę na jego postępy niemalże codzienne. Ja rozwijam przy nim siebie i swoje wnętrze, a praca z ciałem choć rzadsza teraz i mniej intensywna – i tak zbiera owoce tych chwil codziennych z Frankiem.
Nasza relacja pokazuje mi, że to, co w sercu i w duszy, to w ciele. Że jak martwię się o niego, bo gorączkuje i nawet nie mam siły zrobić powitań słońca, to wolę poleżeć blisko niego. Dać mu wsparcie i miłość, bo z gorączką musi poradzić sobie sam. Uczy mnie częstszego uśmiechu do siebie samej… uczy pokory, bliskości i tego, że im mniej boksujesz życie, tym piękniejsze stają się Twoje dni.
To wszystkie emocje, jakich doświadczam teraz jako matka stały się możliwe do poczucia przy pomocy jogi. Joga znów stała się dla mnie tunelem między mną a resztą świata…

Ania Krachało
aniak@bosonamacie.plemail: aniak@bosonamacie.pl
Przygodę z jogą zaczęła od hatha jogi, którą szybko pożegnała poznając ashtanga jogę. Od 5 lat regularnie spędza 5 tygodni w Indiach, gdzie pod okiem kilku nauczycieli szlifuje swój warsztat. Ostatni nauczyciel Balu Thevar jest tym, do którego chce wracać. Weganka, szlifująca nieustannie swoje zainteresowania w kierunku Tradycyjnej Medycyny Chińskiej. Życie uzupełnia gotowaniem, fotografią i wspinaczką. Prowadzi warsztaty podczas których motywuje do dbania o siebie, włączając w to jogę.
Prowadzi blogi: www.jogoholiczka.blogspot.com oraz matkapolkajogiczna.bosonamacie.pl