Cała prawda o prawdzie
26/05/2017
Bo jak pisał kiedyś Mark Twain – z prawdą jest jak z poezją, większość z nas jej nienawidzi. A to przecież bycie prawdziwym w tym, co robimy jest najistotniejszą rolą do odegrania w życiu.
I w sumie jak z tą prawdą jest? Dla mnie budowanie, świadomego życia rozpoczęło się, kiedy miałam na swoim koncie drugie studia podyplomowe – czyli jakieś 26 lat. Wszystko, co do tamtej pory robiłam, było zbieraniem doświadczenia, było popełnianiem błędów i budowaniem nie swojego życia. Bardzo pomogła mi w tym wszystkim joga.
Pamiętam sytuację, kiedy chciałam zabłyszczeć na sali, pokazać siebie z tej „lepszej” strony, kiedy to EGO zapanowało nade mną… bez rozgrzewki przecież mogę zrobić szpagat, prawda? No i zrobiłam. I tu na myśl przychodzi mi inny cytat, tym razem kabareciarza „Nie sztuką jest zrobić szpagat, sztuką jest się z niego podnieść”. Podniosłam się, jednak moje mięśnie tego nie wytrzymały, chwila cwaniakowania została uwieńczona kilkuletnim bólem. Pojawił się on po to, abym zajrzała w głąb siebie, posłuchała mojej własnej intuicji, aby moja praktyka była bardziej wewnątrz mnie, a nie poza mną. Po kilku latach ból minął, a ja dziś nie wstydzę się mówić o tamtym błędzie.
Popełniamy je wszyscy i ja wiem, że w odniesieniu do mojego życia one zawsze są doświadczeniem, które zbieram, są tymi momentami, kiedy powinnam na chwilę zwolnić, przemyśleć, posłuchać siebie i poczuć, że ten moment jest prawdziwy i to co robię, jest tym, czego pragnę.
Na pewnym etapie nie dopuszczałam do siebie prawdy, spotkania z moim terapeutą były istną burzą z piorunami, oraz zaprzeczaniem rzeczywistości. Po 10 latach widzę, jaka byłam. I zapewne ludzie, których wtedy miałam blisko siebie byli podobni.
Joga i praktyka ashtangi, to codzienne rozkładanie maty nauczyły mnie prawdy. O sobie, o swoim ciele, o życiu.
Dla mnie wciąż ten aspekt terapeutyczny praktyki ashtangi pozostaje nr 1. Nie zwinność i lekkość ciała, nie głęboki oddech, nie wykonywanie trudnych asan z II serii. Ale to poznawanie siebie, ta praca, jaka dokonuje się wewnątrz nas i ta transformacja – to są elementy które w tej praktyce najbardziej cenię. I zapewne mój mąż na tą moją „duchowość” patrzy trochę z przymrużeniem oka, ale ona dla mnie jest najważniejsza. Cenię sobie też prawdziwe relacje z moimi uczniami.
Ale wciąż pozostaje dla mnie zagadką, dlaczego ta prawda jest taka „niewygodna” dla ludzi?
Dlaczego, jeśli ktoś szczerze „docenia” przy nas osobę, za którą nie przepadamy, dlaczego nie potrafimy cieszyć się jego emocjami, tylko z góry zaczynamy włączać w to nasze personalne sprzeciwy? Dlaczego boimy się odchodząc od nauczyciela powiedzieć mu prawdę…”słuchaj, odchodzę do szkoły X… dla mnie jesteś zbyt wymagająca”, tylko szukamy w bezpośrednim kontakcie wymówek…”że w sumie to wiesz, godziny mi u Ciebie nie pasują”. Dlaczego zrozumienie drugiego człowieka, który na chwilę zbłądził, ale przyszedł i potrafił być szczery jak nigdy dotąd – budzi tyle podziwu?
I ile warte jest nasze życie jeśli zbudujemy je na fałszywych relacjach. Jeśli mój mąż nie lubi jak gotuję zupy krem – to czy ma mi tego nie mówić? Dlaczego potrafię się nabzdyczyć, jak grzecznie poprosi, abym sprzątała z podłogi okulary, bo kiedyś na nie nadepnie? Jeśli boli mnie serce, bo mam wrażenie, że kogoś skrzywdziłam i chcę go przeprosić… dlaczego tak trudno jest zadzwonić?
I dlaczego w niektórych relacjach musimy się gimnastykować mówiąc prawdę, skoro wiemy, że ta druga strona i tak zrozumie to opacznie? Jestem przeszczęśliwa, że ostatnio było mi dane doświadczyć prawdziwej, szczerej, głębokiej rozmowy z bliską mi kobietą. Jestem dumna z nas obu, że faktycznie w najtrudniejszym dla nas momencie dałyśmy sobie przestrzeń na rozmowę bez ubarwiania, bez kolorów… ze spokojnym powiedzeniem sobie o tym, co nas bolało. I że w tym wszystkim znalazłyśmy w swoich sercach zrozumienie. To był jeden z tych piękniejszych momentów mojego życia, kiedy doświadczałam, że prawda jest czymś wspaniałym i że to jedyny słuszny i trwały fundament dla każdej z relacji, jakie tworzymy.
To właśnie jest joga.
Co jakiś czas wraca do mnie to zdanie. Czym jest prawda? I dlaczego tak wielu z nas w dzisiejszym świecie się jej boi?
Nie po drodze mi z filozoficznymi zapisami o jodze… tu mam pełne zaufanie do Krystiana Mesjasza czy Przemka Nadolnego i może kiedyś zwrócę się do nich z pytaniem, gdzie szukać prawdy w księgach. Ale na tę chwilę wolę się skupić na praktyce, a jak pokazuje życie, wielu z nas woli jej unikać.
Prawda bywa bolesna, zwłaszcza w odniesieniu do uczuć drugiego człowieka. Prawda bywa niewygodna, zwłaszcza, jak druga strona jest tą „bardziej wrażliwą”. Prawda zawsze pokazuje nasze prawdziwe oblicze – pełne smutku, niepewności, gniewu, traum z przeszłości, nie za wysokiego poczucia własnej wartości, chorób…

Ania Krachało
aniak@bosonamacie.plemail: aniak@bosonamacie.pl
Przygodę z jogą zaczęła od hatha jogi, którą szybko pożegnała poznając ashtanga jogę. Od 5 lat regularnie spędza 5 tygodni w Indiach, gdzie pod okiem kilku nauczycieli szlifuje swój warsztat. Ostatni nauczyciel Balu Thevar jest tym, do którego chce wracać. Weganka, szlifująca nieustannie swoje zainteresowania w kierunku Tradycyjnej Medycyny Chińskiej. Życie uzupełnia gotowaniem, fotografią i wspinaczką. Prowadzi warsztaty podczas których motywuje do dbania o siebie, włączając w to jogę.
Prowadzi blogi: www.jogoholiczka.blogspot.com oraz matkapolkajogiczna.bosonamacie.pl