Worek kartofli
31/10/2017
Do tego wpisu natchnęła mnie Monika, która „runęła jak worek kartofli” czy jakoś tak, robiąc fikołka w staniu na głowie. Na ostatnich zajęciach. Na poprzednich – stała spoko. Denerwowała się za to swoim mostkiem, który był świeżą sprawą i nie była pewna, czy już na stałe. Okazało się, że na stałe chyba, bo zrobiła go w końcu trzy zajęcia pod rząd. Ale o staniu na głowie też pewnie myślała, że na stałe.
Uciekające asany. Ja też parę takich mam. A nawet, biorąc pod uwagę doświadczenia Moniki, wszystkie takie mam. Wszyscy mamy wszystkie asany uciekające. Bo czy jest coś w jodze na stałe? A w życiu?
Monika skomentowała swój „worek kartofli”, że więcej ją nauczył, niż niejedna stabilna sirsasana. Jasne. Uciekające asany uczą nas uważności. I pokory. I że nie ma co się przyzwyczajać za bardzo. Uczą, że ciało jest codziennie inne, o umyśle nie wspominając. I że trzeba o nie dbać, tak jak o zdrowie, związek, pracę, kota, zęby, rower i bazylię w doniczce. I że niezależnie od tego jak dbamy, to one i tak zachowują dozę niezależności. To zdrowie, ten kot i ta bazylia. I ta asana. Że można stracić równowagę w sytuacji, która do tej pory byla pewniakiem (na przykład taka sirsasana) i pewnego niepięknego dnia być zaskakująco słabym (i nie wstać do mostka) lub nieelastycznym (i nie dotknąć brodą maty w badhakonasanie). Takie życie. Taka joga.
Te porażki, czy worki kartofli to właściwie błogosławieństwo. Trochę jak pierwsze ostrzeżenie, że z naszym ciałem, balansem, głową coś nie tak. Zanim potłuczemy się na maksa, najpierw robimy sobie fikołka i mamy czas się zastanowić, co jest nie tak i czy mamy na to wpływ, i czego nas ta sytuacja uczy, i czy możemy coś naprawić, biorąc się do działania czy raczej odpuszczając. Taki worek kartofli wzmaga naszą czujność, gdy już właściwie zasypialiśmy w komforcie pierwszej serii, bezpiecznego związku czy pracy na stałą umowę. Pozwala nam się ocknąć i… praktykować dalej. Z jednej strony uczy pokory, ale z drugiej – dodaje pewności siebie. Jest jak zimny prysznic dla ego i jak zimny prysznic dla ciała (podobno wzmacnia układ immunologiczny). Bo potem można sobie przypomnieć, że jak kiedyś upadliśmy, to potem jednak wstaliśmy. Więc jak następnym razem upadniemy, to jest szansa, że później złapiemy balans. Jak Monika. No stress. Only practice.

Agnieszka Passendorfer
aga.passendorfer@gmail.comPraktykuje i uczy w Yoga Republic. Kocha czytać i pisać. Autorka książek „13 lekcji jogi”, „10 lekcji jogi. Jamy i nijamy w codziennym życiu”, „13 lekcji miłości” i "Czakry". Współzałożycielka platformy
Omline.Expert. Stara się być dobrą mamą, partnerką, przyjaciółką, nauczycielką i uczennicą.