Każdy ma takiego guru, na jakiego zasłużył
16/01/2018
Facebook jest dla mnie prawdziwym źródłem inspiracji. Przyznaję bez poczucia obciachu. Jak nie wiem, o czym mam pisać na blogu, zaglądam na FB i… już mam. Tym razem nie musiałam nawet zaglądać, bo temat zajrzał do mnie sam.
Wielokrotnie. Najpierw film z facetem w pomarańczowej piżamie z przesłaniem w stylu: strzeż się, jeśli nie praktykujesz PRAWDZIWEJ jogi, strzeż się tym bardziej, jeśli na niej zarabiasz (dotknęło mnie osobiście, bo zarabiam, niedużo, ale zarabiam), którego sprytnie zdemaskował Przemek Nadolny. Facet nawoływał do rozwoju duchowego, materialnego ubóstwa, celibatu w zasadzie, a na pewno dużej skromności.
Ciekawe, że akurat w tym samym momencie przyszedł do mnie tekst Piotra Marcinowa. Piotr, podobnie jak Przemek, też sprytnie demaskuje różnych facetów w piżamach albo bez piżam. Raczej bez piżam, bo w tekście dużo jest między innymi o nadużyciach seksualnych różnorakich nauczycieli jogi oraz nadużyciach w ogóle. Czyli o fałszywych guru. Czyli o guru, którym nie można ufać, czyli o tym, że władza (także jogowa) nadużywa i warto zachować czujność.
Na nic się bowiem zda usuwanie YouTube’a kompromitujących nagrań ani przemilczanie faktów. One gdzieś tam zawsze wypłyną i może się okazać, a nawet prawdopodobnie okaże się prędzej czy później, że twój guru również oszukiwał na podatkach, zdradzał żonę albo podczas korekt ręka omsknęła mu się nie tam, gdzie powinna. Czy to ma znaczenie? Oczywiście, że ma.
Problem jednak w tym, że poszukując nieskazitelnego, charyzmatycznego i znającego się na prawdziwej jodze guru, możemy nie odnieść sukcesu. (W tekście Piotrka zdemaskowani zostali także ci, o których myślisz, że są nieskazitelni…).
Moja rada: wybierz sobie guru najlepszego z dostępnych tu i teraz. Albo najmniej złego. I bierz z niego tylko to, co ci pomaga w praktyce. Być może będzie to tylko korekta w jednej pozycji, ale już nie rady na temat pożycia małżeńskiego. Być może to będzie kilka korekt i jego postawa na Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Być może jego wegańska dieta i działania na rzecz Puszczy Białowieskiej. Być może sposób, w jaki zaplata lotos w staniu na głowie i w jaki wychowuje dzieci. Być może więcej. Oczywiście życzę ci jak więcej, ale… apeluję o wyrozumiałość. Guru to tylko guru. Z sanskrytu – nauczyciel. Nie żaden bóg, nie twój anioł stróż ani wzór moralności. Prawdopodobnie (wnioskuję to po pomarańczowej piżamie) nie jest też ikoną stylu. Sorry.

Agnieszka Passendorfer
aga.passendorfer@gmail.comPraktykuje i uczy w Yoga Republic. Kocha czytać i pisać. Autorka książek „13 lekcji jogi”, „10 lekcji jogi. Jamy i nijamy w codziennym życiu”, „13 lekcji miłości” i "Czakry". Współzałożycielka platformy
Omline.Expert. Stara się być dobrą mamą, partnerką, przyjaciółką, nauczycielką i uczennicą.