
Savasana. Dlaczego warto czasem poleżeć?
Savasana. Dlaczego warto czasem poleżeć?
Jogini dzielą się na dwie nierówne grupy: tych, którzy kochają savasanę i tych, którzy jej nienawidzą. Należę do tej drugiej grupy.
Skipasana
Tak mówi się w jogowej bańce na pozycję, której unikamy. Nie ma ona nic wspólnego ze skipassem, ani w ogóle nic wspólnego z nartami. Nazwa pochodzi od „skip”. Po angielsku – opuszczać, pomijać.
Mam kilka skipasan i savasana – relaks końcowy, pozycja nieboszczyka jak zwała tak zwał – to jedna z nich. Mimo to i mimo, że na ogół praktykuję jogę samodzielnie – albo w domu albo w czasie zajęć w stylu mysore, gdzie zostawia się uczniom decyzje, ile poleżą – nie zawsze jej unikam, choć mogłabym. Czasami grzecznie kładę się na kilka minut bezruchu. Dlaczego? Jest jeden główny powód…
Savasana to też asana
Pozycja jogi. A w jogowej bańce, skoro już o niej wspomniałam, mówi się też, że pozycja, którą najmniej lubimy, to ta, której potrzebujemy najbardziej. I nawet jeśli to nieprawda (nie wiem), to jednak jest to pozycja jogi. Jak każda inna – ma sens. Jaki jest ten sens?
Jaki jest sens asan?
Dają nam siłę, elastyczność, uczą równowagi i odwagi. Uczą też cierpliwości, dokładności i innych pożytecznych rzeczy. Sprawiają, że jesteśmy zdrowsi na ciele i umyśle. I rozwijają. Tak, jogini dzielą się na dwie nierówne grupy: tych, którzy używają jogi tylko do poprawienia dobrostanu swojego ciała, i tych którzy widzą w niej narzędzie rozwoju duchowego. Należę do tej drugiej i w tym stylu będzie dalsza część artykułu.
Pozycja nieboszczyka wycisza układ nerwowy i relaksuje mięśnie po wysiłku, ale uczy nas też odpoczywać. Ale przede wszystkim – uczy nicnierobienia. Niereagowania. Niedziałania. A to bardzo cenna umiejętność. W savasanie mamy być jak trup. Nic nie robimy, bo trup przecież nic nie robi. To dla żywych bardzo trudne. Czasami łatwiej jest robić niż nic nie robić. Nie wierzysz?
Bezczynność to wyzwanie
Przypomnij sobie swój ostatni post czy dietę. Trudniej jest NIE jeść niż jeść.
A w sklepie? Trudniej jest NIE kupować niż kupować.
Trudniej jest czekać – na autobus, znajomego, wizytę u lekarza – i NIE sięgnąć po komórkę.
NIE odezwać się, NIE zostawić komentarza. NIE wyrazić opinii. NIE udzielić rady. NIE pomóc. NIE wyjść przed szereg. NIE podnieść ręki w klasie, mimo że się zna odpowiedź. NIE podzielić wiedzą i doświadczeniem.
Złote milczenie
Okropnie ciężko jest czasem NIE odebrać telefonu, NIE obejrzeć serialu, o którym mówią wszyscy, NIE tłumaczyć się ze swoich decyzji, NIE zabrać się natychmiast za leczenie, naprawianie, ulepszanie… Trudno jest NIE mieć opinii, gdy wszyscy ją mają na temat rządu, szczepionek, wegetarianizmu i prawa do aborcji.
Trudno jest zachować dystans i nie robić. Nie działać.
Tego właśnie uczy savasana. Sztuki niedziałania.
Akcja – brak reakcji
Wszystkie poprzednie asany to działanie, bardzo potrzebne w naszym życiu. Savasana to niedziałanie. Zatrzymanie. Powstrzymanie się. Równie potrzebne pozwolenie, by rzeczy się działy bez naszego udziału. Wiara, że świat się na zawali, a nawet – o zgrozo – obejdzie się lepiej bez nas tym razem. Tego, że nie wszystko zrobię najlepiej sama. Nie, czasem ktoś to zrobi lepiej. Nie każda akcja musi spotkać się z naszą reakcją. Czasem przyda się brak reakcji.
Niereagowanie
Leżę w savasanie, by się tego nauczyć.
Bywam trupem także po to, by być bezproduktywna i bezużyteczna. I zobaczyć, jak się z tym czuję. Leżę po to, by marnować cenne minuty. By na pytanie: czy zrobiłaś wszystko, co w twojej mocy? Odpowiedzieć szczerze: nie. Czy wykorzystałaś wszystkie możliwości? Nie. I co z tego?
Pamiętam, jak bardzo dawno temu, moja mama spytała mojego narzeczonego: „Co dobrego robisz, kiedy medytujesz zen?”. Odpowiedział: „Nic. Ale nie robię też nic złego”. No właśnie.
Bo savasana jest bardzo ekologiczna. Gdybyśmy mniej działali, Ziemia i inne gatunki, które na nie niej żyją, miałyby się pewnie lepiej.
Savasana jest bardzo trudną pozycją i ćwiczę się w niej od lat. Po to, żeby odpocząć od innych asan i od siebie. I dać światu od siebie odetchnąć, parafrazując tytuł książki Wojciecha Eichelbergera. Dać światu i sobie odetchnąć. Polecam.
Skoro już tu jesteś...
...mamy do Ciebie prośbę. Coraz więcej osób czyta artykuły na portalu Bosonamacie.pl, znajduje tu także informacje o ciekawych warsztatach i wyjazdach.
Nasz portal działa na zasadach non-profit, nie jest firmą, ale efektem pracy i zaangażowania grupy pasjonatów.
Chcemy, by nasz portal pozostał otwarty dla wszystkich czytelników, bez konieczności wprowadzania opłat za dostęp do treści.
Dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą. Wesprzyj nas na Patronite! Nawet symboliczne 10 złotych miesięcznie pomoże nam tworzyć wartościowe treści i rozwijać portal.
Jeśli nasz artykuł był dla Ciebie pomocny, ciekawy lub po prostu lubisz to, co robimy – kliknij logo poniżej i dołącz do grona naszych patronów.
Każde wsparcie ma znaczenie. Dzięki Tobie możemy działać dalej!
Dziękujemy!