P(r)anaceum
7/11/2017
Joga nie pomaga na wszystko. W pewnym sensie. Bo w pewnym sensie pomaga na wszystko. Taki paradoks. Nie pomogła na przykład specjalnie na zmęczenie, które się u mnie pojawiło kilka miesięcy temu. Zmęczenie fizyczne, od którego czasem kręciło mi się w głowie podczas praktyki. I psychiczne, które objawiało się totalną paniką na myśl o piętrzących się obowiązkach.
Jasne, są asany na stres, na ból głowy i lepsze trawienie. Jest też cała pierwsza seria ashtangi – yoga chikitsa – która generalnie uzdrawia ciało i druga seria – nadhi shodhana – która leczy układ nerwowy.
A jednak… to nie takie proste. Zrobiłam trzy mostki (podobno energetyzują). I kolejne trzy. I kolejne trzy. I nadal czułam się zmęczona. Codziennie uparcie stawałam na macie przepychając swoje ciało i umysł przez yogę chikitsę, a czasem przez spory kawał nadhi shodhana i… nic. Moje ciało nadal błagało mnie o popołudniowe drzemki, a umysł nie akceptował, że jeszcze muszę napisać artykuł, zrobić zakupy, przygotować obiad i dokumenty dla biura księgowego. A potem jeszcze umyć zęby.
W dodatku zepsuł mi się bark, pojawiły niedobory żelaza, prześwity na koncie, konflikty z bliskimi, a mieszkanie coraz bardziej odbiegało od wizji mojej wewnętrznej idealnej pani domu. I pojawiła się frustracja, bo po co mi ta joga, skoro nie mam siły na kolejną fuchę, nie jestem mindful w relacjach i marzę o zmywarce do naczyń. Skoro nie wystarczą trzy mostki, ani nawet 333, żebym była wolna, zdrowa i szczęśliwa.
A tu nie do końca o mostki chodzi. Joga nie jest jak sól, którą się posypuje pomidora, żeby lepiej smakował. Nie jest jak wybielacz na plamy na naszym wewnętrznym słońcu. Ani jak nić zszywająca rany serca. Joga jest nieprzewidywalna. Nie wiadomo, ile jej dawkować i właściwie na co. Kiedy zadziała i jakie będą skutki uboczne. I nie pomaga na wszystko. W pewnym sensie. Bo w pewnym sensie pomaga.
W tym sensie, że jak już zrobimy te 333 mostki czy 5 asan na dobry sen/zgrabne pośladki/regularne miesiączki, czy co tam komu potrzeba i okaże się, że nie dokonają w naszym życiu transformacji tak spektakularnie jak Magda Gessler, Superniania czy inne pogotowie ratunkowe, to nie damy się zbyć. Joga uczy wytrwałości (tapas) i uświadamia, że każda asana (oraz każda sytuacja w życiu) ma drugie, trzecie i 333. dno. Joga uczy, że gdy mostki nie pomogą, trzeba szukać dalej – przyczyn naszego kryzysu i odpowiednich terapii. Może poza matą.
Ja szukam. Asany dają mi dokładnie tyle energii, bym mogła szukać. Wycieku energii. I zatkać go jakby co. A w ostateczności – stanąć oko w oko z energetycznym wampirem. Z osinowym kołkiem. Z jogą 😉

Agnieszka Passendorfer
aga.passendorfer@gmail.comPraktykuje i uczy w Yoga Republic. Kocha czytać i pisać. Autorka książek „13 lekcji jogi”, „10 lekcji jogi. Jamy i nijamy w codziennym życiu”, „13 lekcji miłości” i "Czakry". Współzałożycielka platformy
Omline.Expert. Stara się być dobrą mamą, partnerką, przyjaciółką, nauczycielką i uczennicą.