Popcorn
7/04/2025
Popcorn
Kiedyś bardzo poruszył mnie pewien performance, w którym artystka położyła się w oszklonej gablocie, a do jej ciała zostały doczepione „metki” z jej historiami zapisanymi w konkretnych miejscach. Ta blizna po tym, a ta po tamtym, te nogi, które tańczyły i którymi uciekałam przed…, ta macica, te usta, które… Niezwykle intymne opowieści. Z bardzo pierwotnego miejsca. Było to w czasach, gdy internet dopiero raczkował i nie pamiętam jak się nazywała.
To ciekawe, ile skumulowanej energii możemy trzymać w wydarzeniach z przeszłości. U mnie – nawet po wielu latach jogi, która uwolniła ogromne ilości napięć oraz klasycznej terapii w dwóch rzutach po dwa lata każda, czasami pojawia się coś, co wybucha jak popcorn.
W buddyjskich opowieściach o wielkich tybetańskich joginach lub joginkach, takich jak Milarepa lub Yeshe Tsogyal, demony, które do nich przychodziły, były hmmm… spersonalizowane. Czyli uosabiały bardzo osobiste lęki, traumy, uzależnienia i bolesne miejsca. Podobno Milarepa tuż przed osiągnięciem oświecenia został nawiedzony przez całą chmarę złośliwych demonów. Na niektóre pomogły mantry, na inne medytacja, czy praktyka metta, miłującego dobra. Ale ostatni, ten najbardziej przerażający demon, rozpuścił się w przestrzeni dopiero, gdy Milarepa włożył głowę w samą jego upiorną paszczę. Podobnie, gdy wielka horda złych duchów pojawiła się, by nękać Yeshe, ona w akcie absolutnego współczucia ofiarowała im swoje ciało, mówiąc „proszę, możecie mnie pożreć”. Tak bardzo je to poruszyło, że zaczęły jej służyć. I nie były już złymi duchami…
Czy wszystko w naszym życiu da się uzdrowić? Wbrew temu, co mówi się na wielu filmikach, które teraz każdy kręci w Internecie lub niektórych warsztatach – uważam, że nie (chociaż sporo jednak tak). Moja terapeutka kiedyś, gdy na długo utknęłyśmy w jednym z moich bolesnych miejsc, powiedziała: „Żołnierz, który walczył w Wietnamie, nie jeździ na wakacje do Wietnamu. Widocznie to jest pani „Wietnam”. W tym „Wietnamie” już zawsze będzie miała pani zespół stresu pourazowego (PTSD). Z tego „Wietnamu” musi pani jak najszybciej wyjeżdżać”.
Po latach mój „Wietnam” pozostał „Wietnamem” i mam ich pewnie jeszcze kilka. Takie miejsca lub wspomnienia powodują silne odczucia psychosomatyczne jak ścisk w brzuchu, odruch wymiotny oraz poczucie bezsilności. Ale dają również (już spokojną) akceptację mojej ludzkiej biografii i ludzkiej natury. Ta planeta nikogo nie oszczędza. Nie da się być do końca uzdrowionym i „przepracowanym”. Nie chcę ciągle być w jakimś procesie. Chcę „normalnie” żyć. Ale, gdy wybucha jakiś „stary popcorn” zamiast iść we wstyd lub poczucie winy – idę w szacunek do siebie. Wow, poradziłam sobie w życiu z bardzo trudnymi rzeczami. Z rzeczami, które (prawdopodobnie) mogły zabić. Dzięki temu mogę mieć więcej empatii i zrozumienia czym jest człowieczeństwo. A proces mojej nauki na Wielkim Uniwersytecie Życia nadal trwa.
P.S. Napisałam ten tekst z kilku powodów. Po pierwsze – chcę tworzyć z ludźmi tak bliskie i bezpieczne relacje, w których będziemy w stanie odkryć się i otagować jak ta artystka w tamtej galerii. I w ten sposób wzajemnie się leczyć Głęboko wierzę, że Miłość leczy i jest największą Medycyną.
A po drugie – właśnie wybuchł mi niezły „popcorn” w postaci traumy związanej z systemem szkolnym. Bardzo bym chciała uwolnić skumulowaną energię, a wiem, że będzie jej astronomiczna ilość. Więc z jednej strony – wykonuję medytację karmienia demonów zgodnie z instrukcjami lamy Tsultrim Allione. Ale z drugiej strony – ten „demon” jest tak przytłaczający, że nie mogę się doczekać spotkania z terapeutką w najbliższy piątek. Może już nie będę musiała nieść dalej tego ciężaru.
P.P.S. Polecam książkę (i bardzo transformującą praktykę): „Nakarmić swoje demony” – lama Tsultrum Alione.

Ania Chomczyk
ania@bosonamacie.ple-mail: ania()bosonamacie.pl
Ćwiczę jogę od ponad 20 lat. Przez lata regularnie podróżowałam do Indii, aby poznawać ten niesamowity kraj oraz uczyć się jogi u źródła. Nadal kontynuuję moje jogiczne studia pod okiem najlepszych nauczycieli na świecie.
Studiowałam amerykanistykę na UW, a w 2016 r. na Uniwersytecie SWPS (kulturoznawstwo) obroniłam doktorat dotyczący jogi.
Pobieram lekcje klasycznego śpiewu Karnataki u Ranjini Koushik. Chętnie maluję i w styczniu 2021 r. zostałam certyfikowaną nauczycielką malarstwa intuicyjnego, Vedic art. Obecnie poszerzam moje kompetencje o terapię mięśni dna miednicy wg metody Bebo. Kocham Himalaje. Jestem mamą małego Felixa.
Joginka w podróży
Facebook: Joginka w podróży
Instagram: Joginka w podróży