Poczucie własnej wartości
24/10/2017
– Jeśli nie łapiesz się w marichyasanie D za ręce, nie znaczy, że jesteś gorszym człowiekiem – powiedziała kiedyś Laruga Glaser na warsztatach. – Tak naprawdę to nic znaczy. Tylko tyle, że nie łapiesz się w marichyasanie D za ręce.
Więc choć warto dążyć do tego złapania, nie ma co się nim zbytnio ekscytować i nadinterpretować. Jogę można (trzeba?) ćwiczyć zawsze, wszędzie i na różne sposoby. Nie ma co ograniczać się do asan. A raczej – ograniczanie się do asan bywa oszustwem. Bywa, jeśli uważamy, że poprawne wykonanie pozycji zwalnia nas z innych elementów ośmiostopniowej ścieżki. Jeśli po złapaniu się w marichyasanie D za ręce, czujemy, że wolno nam coś odfajkować. Raczej nie wolno.
Chodzi też o koncentrację, oddech, jamy, nijamy. O intencję, z jaką praktykujemy i o pozytywne nastawienie, czyli santoszę. Na macie i poza. O to, jak reagujemy na utratę pracy, plotki, radar na drodze, sąsiada, który robi remont i sąsiadkę, której pies nasikał na schodach. O to, co robimy, gdy zawiesi się komputer, zepsuje pralka, a partner znowu się pomyli i kupi czekoladę 72% a nie 75%.
Życie jogina bywa trudne (tak jak i niejogina). I to zaplatanie się, balansowanie, fruwanie w vinyasach można sobie potraktować jako symbol tych trudności, ale przecież nie jako trudności same w sobie (choć czasem na macie łatwo nie jest). Można też potraktować jako trening do prawdziwego zaplatania się, balansowania i fruwania, których czasem wymaga od nas praca, rodzina, korki, urzędy skarbowe, sytuacja polityczna i zima stulecia (podobno nadchodzi).
Od jakiegoś czasu, za każdym razem, gdy coś mi się „uda” w jodze. Jakiś kolejny szczebelek, kolejne złapania, zadaję sobie pytanie: „I co z tego?” I co z tego mam? I co z tego mają inni? Czy jestem od tego lepszym człowiekiem? I prowadzę lepsze, bardziej harmonijne życie?
Podobnie, gdy coś mi się nie uda. Co z tego? Czasem odpowiedź nie przychodzi od razu, czasem jest zaskakująca lub wpędza nas w doła. Tak jak jednego z moich znajomych – nauczycieli jogi.
– To człowiek, który buduje swoje poczucie własnej wartości na tym, co może zrobić z ciałem – ktoś kiedyś o nim trafnie powiedział.
Zdanie wraca do mnie często. I mocno się pilnuję, żeby nie budować swojego poczucia własnej wartości, na tym, czy mogę się złapać w marichyasanie D za ręce czy nie. Buduję je na tym, co mogę z moją jogą zrobić poza matą. I jak biegłość (bądź niebiegłość) w asanach przełożyć na real life.

Agnieszka Passendorfer
aga.passendorfer@gmail.comPraktykuje i uczy w Yoga Republic. Kocha czytać i pisać. Autorka książek „13 lekcji jogi”, „10 lekcji jogi. Jamy i nijamy w codziennym życiu”, „13 lekcji miłości” i "Czakry". Współzałożycielka platformy
Omline.Expert. Stara się być dobrą mamą, partnerką, przyjaciółką, nauczycielką i uczennicą.