
Nie dać się grypie
Nie dać się grypie
Pamiętacie, jak cały wieczór mieliście ochotę na poranną praktykę następnego dnia? Już szykowaliście się do solidnej pracy na macie, już wyobrażaliście sobie tę rozkoszną błogość, która zawsze Was ogrania po udanej sesji… A tu nic z tego. Rano z nosa leci, głowa boli, mięśnie i stawy trzeszczą przy najmniejszym ruchu i jedyną praktyką, jaka pozostaje jest pogłębiona Śavasana pod kocem z filiżanką czegoś ciepłego w ręku.
Zastanawiacie się wtedy, co jest nie tak. Przecież regularnie praktykujecie jogę, jecie warzywa i owoce, więc teoretycznie nie powinniście się dać zmóc chorobie. Niestety, trochę to bardziej skomplikowane. Nadejście zimnych i mokrych dni zwiększa podatność naszego organizmu na najrozmaitsze infekcje. Żeby nie dać się przeziębieniom i grypom, trzeba się nie tylko odpowiednio ubierać i prowadzić aktywny styl życia, ale również dobrze odżywiać. Do łask wrócić powinny ciepłe, gęste i sycące zupy. Dobrze jest zaprzyjaźnić się ze smakiem imbiru i czosnku. Warto raczyć się naturalnym miodem. To jednak nie wszystko – trzeba zadbać o odpowiednią florę bakteryjną w jelitach, bo to ona właśnie może zdecydować o poziomie naszej odporności na rozmaite infekcje.
Nasze jelita są bowiem domem dla tysięcy najrozmaitszych bakterii – tych korzystnych dla zdrowia, ale także tych szkodliwych. U człowieka zdrowego skład tej bakteryjnej flory jest zrównoważony i przeważać powinny te pierwsze. Kiedy jednak z jakiś powodów (zła dieta i styl życia, stres, zakażenia, przyjmowanie antybiotyków) ta delikatna równowaga ulega zakłóceniu, zaczynają się problemy. Nasz organizm traci naturalną ochronę i stajemy się podatni na najrozmaitsze choroby. Sposobem na radzenie sobie z tym zagrożeniem jest dostarczanie organizmowi probiotyków, czyli naturalnych substancji wspierających nasz system odpornościowy.
Dlatego w okresie jesienno-zimowym do naszej codziennej diety warto wprowadzić pokarmy, które probiotyki zawierają. Tym bardziej, że są one nie tylko zdrowe, ale i pyszne, nie będzie to więc wcale żadnym wyrzeczeniem. Jeżeli ktoś ma dostęp do dobrego, wiejskiego mleka i ma odpowiednie bakteryjne tabletki, można zrobić pyszny kefir albo po prostu pozwolić się takiemu mleku w sposób naturalny zsiąść. Jeszcze prostszym sposobem na podbudowanie sobie flory bakteryjnej w jelitach jest regularne spożywanie produktów będących efektem naturalnej fermentacji. I wcale nie chodzi tu o kombuchę, czyli sfermentowaną herbatę bijącą ostatnio rekordy popularności w USA, jako źródło zdrowia wszelakiego. O wiele bardziej dostępnym i tańszym sposobem jest jedzenie naszych, swojskich kiszonek – ogórków i kapusty.
Nasi przodkowie, prowadzeni jakąś genialną kulinarną intuicją zaczęli kisić ogórki, kapustę i inne warzywa nie tylko dlatego, że ułatwiało to ich przechowywanie oraz, że dobrze smakowały. Pewnie nie wiedzieli oni, że dzięki kiszonkom dostarczają do układu trawiennego pożytecznych bakterii, uwalniając enzymy, dzięki czemu organizm jest w stanie przyswoić znacznie więcej substancji odżywczych, a odporność na infekcje wzrasta. Musieli się jednak domyślać, że jedząc kiszonki po prostu trawią lepiej i są zdrowsi, tak jak wiedzieli, że stosując wybrane zioła mogą leczyć najrozmaitsze dolegliwości.
Kiszonki jeść więc warto – tym bardziej, że jedzenie tych smakowitości nie musi się wcale nudzić. Przy odrobinie fantazji, znane smaki tych warzyw łatwo bowiem ożywić poprzez odpowiednie dodatki. Przykładem może tu być choćby prosta w przygotowaniu surówka z kiszonej kapusty, do której wystarczy dodać trochę suszonej żurawiny, posiekaną, świeżą kolendrę oraz prażone orzeszki pinii. Najlepiej jednak użyć żurawinę eko, bo ta nie będzie słodzona syropem glukozowo-fruktozowym, ale cukrem trzcinowym. W ten sposób powstanie surówka, która nie tylko będzie bogata w naturalne probiotyki i witaminę C, ale również korzystnie wpłynie na nasz układ moczowy (żurawina), pomoże naszemu organizmowi pozbyć się metali ciężkich (kolendra) oraz dostarczy mu sporej dawki witaminy K (orzechy pinii), która odpowiada za prawidłowy proces krzepnięcia krwi i chroni przed osteoporozą. A co najważniejsze zjemy naprawdę pyszną sałatkę, w której naturalna kwasowość kapusty lekko łamie się ze kwaśno-słodką żurawiną, zaś intensywny aromat kolendry doskonale miesza się z oleistą goryczką, lekko żywicznych, piniowych nasionek.
Składniki:
- ½ kg kapusty kiszonej
- Garść posiekanej, świeżej kolendry
- 100 g suszonej żurawiny
- Garść uprażonych na złoty kolor orzeszków pinii
Przygotowanie:
Kapustę odsączamy z soku i kroimy na 1-2 cm kawałki. Mieszamy z żurawiną i odstawiamy na ok. godzinę w temperaturze pokojowej. Przed podaniem mieszamy z kolendrą i posypujemy orzeszkami pinii.

Surówka z czerwonej kapusty kiszonej – www.zniejednegogarnka.pl
A jeżeli ktoś ma możliwości i odrobinę fantazji może ukisić sobie kapustę sam i zrobić sobie potem wspaniałą surówkę z kapusty czerwonej z jabłkiem.
Składniki:
Kapusta kiszona:
- 1 średnia kapusta modra
- 2 łyżeczki soli
- 2 łyżeczki startego, świeżego imbiru (opcjonalnie)
- 2-3 liście laurowe
Dodatki do kapusty już ukiszonej:
- 2 cierpkie jabłka
- Garść posiekanej natki pietruszki
- Odrobina cukru lub miodu do smaku (opcjonalnie)
Przygotowanie:
Najpierw kisimy kapustę. Jeżeli ktoś nie ma czasu lub ochoty, może oczywiście kupić kapustę już ukiszoną, ale wtedy ominie go cała zabawa. Kapustę tniemy na ćwiartki, a następnie szatkujemy ostrym nożem na włókna dowolnej grubości (im cieńsze, tym krócej możemy poddawać kapustę fermentacji). Dodajemy sól dokładnie mieszamy, ugniatając rękami, aby kapusta zaczęła wydzielać sok. Dodajemy liście laurowe i imbir i dokładnie mieszamy. Wkładamy kapustę do dużego szklanego lub kamionkowego naczynia i przyciskamy talerzykiem, tak aby kapusta pokryta była cały czas sokiem. Można talerzyk obciążyć słoikiem napełnionym wodą – z innymi odważnikami lepiej nie eksperymentować, bo metal lub plastik może wchodzić w reakcję z powstającym sokiem o kwaśnym odczynie. Przykrywamy naczynie czystą, lnianą szmatką i odstawiamy na 1-2 tygodnie. Czas fermentacji zależy od temperatury otoczenia (im cieplej, tym szybsza fermentacja), więc sprawdzamy co jakiś czas, czy kapusta jest już gotowa. Codziennie sprawdzamy także, czy na powierzchni płynu nad kapustą nie zalęgła się pleśń i, jeśli tak, usuwamy ją natychmiast łyżeczką. Kiedy uznamy stopień fermentacji za zadawalający, przekładamy kapustę do zakręcanego słoika i chowamy do lodówki – może tak stać co najmniej kilka miesięcy.
Kiedy chcemy zrobić surówkę, mieszamy ukiszoną kapustę z tartym jabłkiem (mniej więcej na ½ kg kapusty – 1 jabłko) oraz natką pietruszki i dosładzamy do smaku – np. cukrem trzcinowym lub miodem.
Skoro już tu jesteś...
...mamy do Ciebie prośbę. Coraz więcej osób czyta artykuły na portalu Bosonamacie.pl, znajduje tu także informacje o ciekawych warsztatach i wyjazdach.
Nasz portal działa na zasadach non-profit, nie jest firmą, ale efektem pracy i zaangażowania grupy pasjonatów.
Chcemy, by nasz portal pozostał otwarty dla wszystkich czytelników, bez konieczności wprowadzania opłat za dostęp do treści.
Dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą. Wesprzyj nas na Patronite! Nawet symboliczne 10 złotych miesięcznie pomoże nam tworzyć wartościowe treści i rozwijać portal.
Jeśli nasz artykuł był dla Ciebie pomocny, ciekawy lub po prostu lubisz to, co robimy – kliknij logo poniżej i dołącz do grona naszych patronów.
Każde wsparcie ma znaczenie. Dzięki Tobie możemy działać dalej!
Dziękujemy!