Kiblować w przedszkolu
16/11/2017
Ciało jest święte i dobrze, aby duszy dobrze się w nim mieszkało. Ciało się zużywa w ciekawy sposób, życie rzeźbi w nim nasze osobiste baśnie. Każde ciało to inna historia w nim zapisana (te historie często uwalniają się w praktyce). Inna biografia. Każde ciało wymaga nieco innych korekt, ma inne możliwości.
(tak na marginesie miałam kiedyś pomysł na taki performance: kładę się w gablocie w galerii, a moje ciało zostaje opatrzone metkami. Każdy tatuaż, znamię i każda blizna dostaje swoją metkę, a na metce jest opowieść. Tu coś po upadku z roweru, tam ślady po zabiegu chirurgicznym, ułamany ząb po tym jak byłam mała i chyba z kimś się biłam… Na lewym nadgarstku mam taką małą okrągłą bliznę, po zgaszonym papierosie – kiedyś na koncercie reggae obok mnie tańczył chłopak z papierosem w ręku i zakipował. Później zobaczyłam, że na pomysł takiego performance’u wpadł przede mną pewien amerykański artysta.)
Wracając do tematu: uczniowie bardzo rozwijają i niekoniecznie chodzi o to, że nieustannie staram się doskonalić swój warsztat nauczycielski. Zdarza się, że coś uwiera i jestem z tym długo. Takim „czymś” jest na przykład to, że mam poczucie, że wiele osób za długo zostaje w grupie początkującej. Niektórzy, jak się zdaje, zostają tam na zawsze. Chodzą 2 razy w tygodniu, przez cały miesiąc ucząc się wszystkiego od podstaw, czyli sekwencji stojącej, siedzącej i końcowej. Oddychają, trochę medytują, uczą się angażować bandhy. Czasami śpiewają i słuchają moich jogowych bajek. I w następnym miesiącu od nowa. I w kolejnym. I za rok. I za trzy.
Często są to osoby z bardzo dużym potencjałem, z duszą jogina, dużymi możliwościami fizycznymi. Lub tacy, którzy już dawno się rozćwiczyli tym samym wyrastając z „jogowego przedszkola.” Zamiast ćwiczyć jogowe szlaczki fajnie by było, gdyby zaczęli już pisać całymi zdaniami. Kupić swoją własną porządną matę. Bardzo bym chciała dać im znacznie więcej. Chciałabym, aby rozwijali się, szlifowali swoją praktykę, stawali na głowie, byli szczęśliwsi, weselsi, czuli, że pokonują swoje ograniczenia i mogą zajść daleko.
Być może jest to opór przed rozwojem. Przed wyjściem ze strefy komfortu. Przed, czymś, co może sprawiać wrażenie skoku na głęboką wodę. Przed tym, że trzeba włożyć trochę wysiłku, aby nauczyć się sekwencji… Przed czym jeszcze? Nie wiem. Może jest to kwestia przyzwyczajenia. Przyzwyczajamy się do tego, że potrzebujemy, aby ktoś nam mówił, co mamy robić. Szef, partner, rodzic, astrolog, terapeuta (ten ostatni akurat nie powinien, ale zdarza się).
***
To taka lekcja dla mnie. Że mogę dać tylko tyle, ile ktoś jest w stanie wziąć (a dawanie jest dla mnie czymś naturalnym. Gdy kocham, to chcę dawać bardzo dużo). Lekcja dla mnie, że mogę się buntować (i cierpieć), albo zaakceptować to, że niektórym wystarczy godzina jogi dwa razy w tygodniu. Że widocznie taka praktyka zaspokaja wszystkie potrzeby. Zaakceptować to, że ktoś mimo ogromnego potencjału nie wejdzie w jogę głęboko (czyli tak, jakbym JA chciała). Bo są dzieci, praca i dom. Są opory przed nauczeniem się sekwencji (w innych szkołach i innych metodach przecież nie trzeba niczego uczyć się na pamięć). Są podejrzenia, że tak naprawdę na zajęciach Mysore nauczyciel nic nie robi. I te dwie godziny wyrwane z napiętego grafika to bardzo dużo. Więc lekcją dla mnie jest również to, że powinnam docenić to, że właśnie te dwie godziny w tygodniu ktoś spędza właśnie ze mną. Na swoich zasadach, ale jednak moich zajęciach…

Ania Chomczyk
ania@bosonamacie.ple-mail: ania()bosonamacie.pl
Ćwiczę jogę od ponad 20 lat. Przez lata regularnie podróżowałam do Indii, aby poznawać ten niesamowity kraj oraz uczyć się jogi u źródła. Nadal kontynuuję moje jogiczne studia pod okiem najlepszych nauczycieli na świecie.
Studiowałam amerykanistykę na UW, a w 2016 r. na Uniwersytecie SWPS (kulturoznawstwo) obroniłam doktorat dotyczący jogi.
Pobieram lekcje klasycznego śpiewu Karnataki u Ranjini Koushik. Chętnie maluję i w styczniu 2021 r. zostałam certyfikowaną nauczycielką malarstwa intuicyjnego, Vedic art. Obecnie poszerzam moje kompetencje o terapię mięśni dna miednicy wg metody Bebo. Kocham Himalaje. Jestem mamą małego Felixa.
Joginka w podróży
Facebook: Joginka w podróży
Instagram: Joginka w podróży