Jogiczne pokazy
11/01/2018
Jogiczne pokazy posiadają długą historię. Sri Krishnamacharya często zabierał swoich uczniów na publiczne występy. Na youtubie można znaleźć stare filmy z akrobacjami BKS Iyengara, a w książce „Guruji” wyczytałam, że na jednym ze swoich pokazów Pattabhi Jois przez około godzinę stał na plecach swojej córki Saraswathi pogrążonej w medytacyjnej kurmasanie…
W Indiach widowiska jogiczne są często dokumentowane przez media. Na przykład w Varanasi można trafić na prezentacje wyginania metalowych prętów siłą umysłu (lub wzroku). Podczas Kumbha meli mamy szansę zobaczyć joginów rozjeżdżanych przez ciężarówki (jogini wychodzą z tego cało) lub joginów ciągnących penisem samochody terenowe. Sama joga często była utożsamiana z aktami skrajnej ekstrawagancji. Niektóre z nich mogą wydawać się wręcz niebezpieczne dla zdrowia i życia – jak chociażby zasuszanie kończyn. No i pamiętam jak wiele lat temu pewien bardzo znany polski nauczyciel jogi opowiadał o swoich demonstracjach asan na festynach i w supermarketach…
Publiczne pokazy asan wyzwalają we mnie pewne emocje. Bo przecież praktyka powinna być utrzymywana w sekrecie. Bo lęk przed oceną. Bo nie chcę się popisywać. Bo urośnie mi ego i trzeba będzie je transportować tirami. Poza tym grozi mi publiczna kompromitacja. I joga to nie asany, to medytacja. Proces wewnętrzny. No i jeśli już pokazywać to co w ogóle pokazać? Jeśli pozycje będą zbyt podstawowe, to ludzie powiedzą, że joga to nuda i ściema. Że nic nie daje albo ja sama nic nie umiem. Jeśli zbyt zaawansowane, to mogę skutecznie zniechęcić do jogi. I (jak mawia Sharath Jois) – z joginki stanę się cyrkowcem.
Ewa, moja wspólniczka jest za to wielką fanką pokazów. Mówi o tym, że w takiej prezentacji można pokazać całą uważność, która jest w jodze. Perfekcję. Piękno i mistycyzm. Sprawić, że joga stanie się sztuką, tak jak u Sharon Gannon i Davida Life’a z Jivamukti.
W życiu to, czego się obawiamy dziwnym trafem staje na naszej drodze (zamiast omijać nas szerokim łukiem). I w pewnym momencie przyszedł czas na jogiczne pokazy… Na przykład podczas dni otwartych w szkole.
Za pierwszym razem miałam nogi jak z waty. Trzęsłam się tak, że nie mogłam ustać w samasthiti. Oddech ujjayi nie okazał się zanadto pomocny. Ani wmawianie sobie, że przecież kontynuuję tradycję Sri Krishnamacharii. Za każdym kolejnym było już trochę łatwiej. Przestałam pocić się jak mysz. Pojawiła się uważność. I podczas pokazu dla około 160 osób na jednym z dużych ekskluzywnych eventów dla prywatnej firmy, który prowadziłam, czułam spokój.
Teraz wolę koncentrować się na korzyściach, jakie mogą przynieść takie demonstracje. Może rzeczywiście uda mi się pokazać magię jogi. Tak nietrwałą jak kwiat z powietrza. Może uda mi się kogoś zachęcić do praktyki? Ktoś zobaczy, że joga niekoniecznie oznacza spokojne siedzenie na macie jak na amerykańskich filmach. Może uda mi się sprawić, że przynajmniej jedna osoba poszuka potem fajnej szkoły w swojej okolicy? Przestaną boleć plecy. Zrobi się weselej?Może stanie się to początkiem czegoś dobrego? I nawet jeśli nieco przy tym pogwiazdorzę, to tam na górze mi to wybaczą…

Ania Chomczyk
ania@bosonamacie.ple-mail: ania()bosonamacie.pl
Ćwiczę jogę od ponad 20 lat. Przez lata regularnie podróżowałam do Indii, aby poznawać ten niesamowity kraj oraz uczyć się jogi u źródła. Nadal kontynuuję moje jogiczne studia pod okiem najlepszych nauczycieli na świecie.
Studiowałam amerykanistykę na UW, a w 2016 r. na Uniwersytecie SWPS (kulturoznawstwo) obroniłam doktorat dotyczący jogi.
Pobieram lekcje klasycznego śpiewu Karnataki u Ranjini Koushik. Chętnie maluję i w styczniu 2021 r. zostałam certyfikowaną nauczycielką malarstwa intuicyjnego, Vedic art. Obecnie poszerzam moje kompetencje o terapię mięśni dna miednicy wg metody Bebo. Kocham Himalaje. Jestem mamą małego Felixa.
Joginka w podróży
Facebook: Joginka w podróży
Instagram: Joginka w podróży