Hejt musi być
18/01/2018
Dostałam hejta. To było takie dziwne. I nieprzyjemnie otrzeźwiające na tle moich ogólnie ciepłych relacji z ludźmi. Hejt. Czarna, zatruta jadem kropla na białym tle w znaku ying-yang. Trochę pokraczna i dziwna. Mniej niż piksel na wielkim obrazie życia. Na szczęście emocje opadają. Już odpadły.
Było mi przykro. Nie chce mi się rozkminiać powodów. Żadna tam konstruktywna krytyka. Intencją było wbicie szpili. Jest coś takiego jak piekło kobiet. Bo jak jest źle to faceci po prostu sobie przyłożą, a potem podadzą rękę. A kobiety, jak stwierdził pewien niezwykle przesympatyczny taksówkarz, potrafią zrobić sobie piekło. Na szczęście wokół mnie jest wiele wspaniałych kobiet…
Czy w jodze jest hejt? Mam nadzieję, że za nami czasy, gdy iyengarowcy hejtowali ashtangowców i odwrotnie… Chciałabym również wierzyć, że joga w Polsce dojrzewa i za nami czasy, gdy nauczyciele robili publiczne „bitwy” na portalach społecznościowych. Na krótszą i dłuższą metę cierpi na tym sama joga. Bo to może do jogi zniechęcić. Bo po co wchodzić w środowisko, w którym są otwarte konflikty, chociaż miał być zielone peace, różowe love i spokój umysłu…
Wracając do tematu: hejtu w stosunku do samej jogi jest chyba również znacznie mniej niż kiedyś. Może taka nasza polska uroda… Znowu gdzieś na Facebooku wyskoczył mi artykuł, że „uprawianie jogi prowadzi do śmierci”. (Błyskotliwy komentarz pod spodem: Znam dużo osób które które nie ćwiczyły jogi i zmarły, dziwne).
Jak reaguje jogin na hejt? O tym mówi jogasutra I.33. Że oczyszczamy umysł kultywując przyjaźń w stosunku do tych, którym się powodzi, współczucie dla tych, którzy cierpią i ciesząc się z dobrych uczynków innych. A na zło pozostajemy obojętni. Jednym słowem, jogin hejt olewa. Nie daje mu energii. Idzie sobie. Z drugiej strony Kryszna w Bhagavadgicie namawia jednak do działania w obliczu jawnej niesprawiedliwości…
Co zrobiłam ja? Zapomniałam oddychać, bo trochę mnie zatkało. Było mi przykro i chyba byłam zdziwiona, ale nie chciałam pogłębiać konfliktu. Za to później wygadałam się kilku najbliższym osobom. Takim, z którymi zjadłam już niejedną beczkę soli ukradłam niejednego konia. Pomogła świadomość, że to mniej niż piksel na wielkim obrazie życia. I świadomość, że za tydzień już nie będę o tym pamiętać.
Poza tym jedna z moich bliskich joginek niespodziewanie napisała mi tak: Aniu, chciałam ci bardzo podziękować za to jak się nami zajmujesz na sali. Zwykle nie ma kiedy powiedzieć ci, że doceniam twoją uważność, indywidualne podejście, zachęty i wymagania, ale też łagodne pobłażanie kiedy trzeba. Jesteś super. Nie zapomnij o tym. Cieszę się, że mieszkasz w Białymstoku chociaż w Miami byłabyś niezłą konkurencją Kino buziaki.
Warto żyć…

Ania Chomczyk
ania@bosonamacie.ple-mail: ania()bosonamacie.pl
Ćwiczę jogę od ponad 20 lat. Przez lata regularnie podróżowałam do Indii, aby poznawać ten niesamowity kraj oraz uczyć się jogi u źródła. Nadal kontynuuję moje jogiczne studia pod okiem najlepszych nauczycieli na świecie.
Studiowałam amerykanistykę na UW, a w 2016 r. na Uniwersytecie SWPS (kulturoznawstwo) obroniłam doktorat dotyczący jogi.
Pobieram lekcje klasycznego śpiewu Karnataki u Ranjini Koushik. Chętnie maluję i w styczniu 2021 r. zostałam certyfikowaną nauczycielką malarstwa intuicyjnego, Vedic art. Obecnie poszerzam moje kompetencje o terapię mięśni dna miednicy wg metody Bebo. Kocham Himalaje. Jestem mamą małego Felixa.
Joginka w podróży
Facebook: Joginka w podróży
Instagram: Joginka w podróży