Co ty wiesz o jodze
12/12/2017
– Internet spowodował dezinformację – oświadczył ostatnio pewien raper pewnym tonem w radiu. A może to był hip-hopowiec. Nie pamiętam. W każdym razie optował za tym, by się wylogować. Bo z dobrodziejstw internetu – przelewów online, bookingów, googlemapsów, jego zdaniem, korzysta mikroczęść ludzkości, a makroczęść daje się wprowadzać w błąd.
Trochę mu przyznaję rację. Dr Google wie wszystko o wszystkim i na każde pytanie odpowiada każdą odpowiedzią. I tak jak Chińczycy (podobno) zawsze przytakują turystom, nawet gdy odpowiedź jest przecząca i wskazują drogę do celu, nawet gdy jej nie znają, dr Google, przyciśnięty, da ci taką odpowiedź, jakiej się spodziewasz. Umierasz na śmiertelną chorobę. Latte z syropem czekoladowym jest OK. Bartek z działu księgowości kocha się w tobie.
Da ci też przy okazji wszystkie inne odpowiedzi na twoje pytanie i na nietwoje też – na wszelki wypadek. Na tym polega urok internetu, mimo postępu technologii i mnogości filtrów i algorytmów, jest w nim dużo. Czasem dużo za dużo, żeby zachować spokój ducha. Z drugiej strony – do ciebie należy decyzja, czy i jakie pytanie zadasz i czy i jak zweryfikujesz odpowiedź.
Podobnie jest z Bogiem, przyszłością i… jogą. Tak sobie myślę. Możesz dowiedzieć się o nich wszystkiego od duchowych przewodników, z ksiąg, kart, fusów od kawy (raczej nie latte). Bo czym różnią się przekazy samozwańczych guru i słowa napisane kilka tysięcy lat temu i przetłumaczone z martwego języka starożytnego na inny starożytny, potem na nowożytny, żywy i na kolejny żywy od dr. Google’a? Zwłaszcza, gdy papirus dawno zmurszał?
Informacje, jakie możesz uzyskać z Testamentu czy nawet z Jogasutr Patandźalego można sobie interpretować na różne sposoby. Prawie jak asa kier i dwójkę trefl, które akurat znalazły się obok ciebie na stoliku Wróżki Zębuszki, do której się udajesz spytać o księgowego (lub księgową).
Od ciebie zależy decyzja, które interpretacje i tłumaczenia wydadzą ci się wiarygodne i które wprowadzisz w życie. A które olejesz albo jeszcze sprawdzisz u innego guru i w innych kartach.
Dlaczego wrzuciłam Boga, przyszłość i jogę do jednego worka? Czyżbym chciała sprowokować los albo filtry Google i pójść do więzienia albo piekła? Nie, po prostu uważam, że w pewnych kwestiach nie należy wiedzieć zbyt dużo. Trzeba działać, praktykować. Żyć tak, jakby Bóg istniał, jak to polecał francuski filozof Blaise Pascal – na wypadek gdyby istniał. Robić powitania słońca – na wypadek, gdyby działały.
Zastanawianie się w nieskończoność, która pora dnia jest najlepsza na jogę, ile razy w tygodniu i czy ta stopa z tyłu w parsvottanasanie ma być ułożona pod kątem 45 czy może 47 stopni czasem odciąga nas od praktyki i nie pozwala jodze zadziałać. Podobnie jak zagadywanie kolejnych nauczycieli i kolejnych ksiąg i stron www, jak to jest z tymi pośladkami w marichyasanie A – leżą czy nie leżą, a jak nie leżą to ile centymetrów od maty mogą się unieść. I co znaczy ta mantra naprawdę? I po co jest savasana?
Kiedyś trzeba przestać drążyć temat i wejść do asany. Kiedyś trzeba wybrać nauczyciela, którego posłuchamy – może akurat tego, który jest na sali. I praktykować.
Nie można jednak przesadzić w drugą stronę. Ignoranci, którzy tylko działają, idąc za tłumem, guru, książką, którą znaleźli przypadkowo w tramwaju, mogą wyrządzić sobie i innym dużo szkód.
Joga to równowaga, pamiętasz? Także równowaga między praktyką a teorią. Między działaniem a odpuszczeniem sobie. Między zaufaniem a szukaniem prawdy. Szukaj odpowiedzi na swoje pytania, ale przy okazji rozwijaj też matę. I zaakceptuj, że nie musisz wiedzieć wszystkiego.

Agnieszka Passendorfer
aga.passendorfer@gmail.comPraktykuje i uczy w Yoga Republic. Kocha czytać i pisać. Autorka książek „13 lekcji jogi”, „10 lekcji jogi. Jamy i nijamy w codziennym życiu”, „13 lekcji miłości” i "Czakry". Współzałożycielka platformy
Omline.Expert. Stara się być dobrą mamą, partnerką, przyjaciółką, nauczycielką i uczennicą.