
Joga w ogrodzie
Joga w ogrodzie
Z uprawianiem ogrodu jest trochę jak z praktykowaniem jogi. Na początku jest zawsze entuzjazm i potrzeba zmiany. Kiedy zakładamy ogród, zmiana jest zresztą rzeczą oczywistą i potrzebną. Zewsząd szczerzą się kolczaste chaszcze; nieużytki straszą, jak dziury w zębach; krzaczory i drzewa rosną dokładnie tam, gdzie nie powinny. „Nieużytki i kolczaste krzaki” w przypadku początkujących na macie są może nieco bardziej subtelne, ale nie znaczy to, że nie uwierają równie mocno.
Świeżo upieczeni ogrodnicy zabierają się więc do pracy. Dłonie pokrywają się fantazyjnymi tatuażami odcisków, na karku pojawia się ciemna smuga kurzu zmieszanego z potem, ale nosie coraz mocniej kłębi się upojny zapach świeżej ziemi. Powoli ogród wyłania się z marzeń, przeistaczając się w namacalną, nęcącą wilgotną zielenią rzeczywistość. Ten do niedawna „bezpański” kawałek ziemi został pracą naszych rąk zmieniony – mówimy o nim „mój ogród”. Początkujący na macie także mają swoje naciągnięte mięśnie i odciski (nie tylko te fizyczne), ale po pewnym czasie – dłuższym lub krótszym – zaczynają oswajać regularną praktykę, znajdować w niej źródło energii, ujście dla emocji, poczucie ekscytującej relacji z czymś, co zręcznie umyka próbom zdefiniowania.
To jednak dopiero początek. Ogród wymaga stałej uwagi i obecności. Trzeba regularnie podlewać i kosić trawę, co roku worki pęcznieją od suchych liści, a w najmniej oczekiwanych miejscach swej szansy na powitanie słońca szukają najrozmaitsze chwasty. Dodatkowo, pojawiają się pierwsze wyzwania i niepowodzenia. Okazuje się, że azalie potrzebują ekspozycji słonecznej i kwaśnej gleby, migdałowce nie lubią przymrozków, zaś na trawniku swego miejsca na ziemi postanowiła poszukać krecia rodzina. Zaczyna się więc mozolne zmaganie z żywiołem: przycinanie, przesadzanie, nawożenie. W końcu trudno powiedzieć, czy to my mamy ogród, czy to raczej on ma nas.
Wytrwałość, pracowitość i poświęcenie są także kluczowe w praktyce jogi. Rano trzeba przecież wejść boso na matę, niezależnie od tego czy nasze ciało tego pragnie, czy może raczej porozkoszowałoby się jeszcze bezwstydnym lenistwem w łóżku. Podczas praktyki spotykają nas rzeczy nowe, zaskakujące i nieprzewidziane: wyczerpanie, zwątpienie, urazy, choroby, lęk przed trudnymi pozycjami. Czasem nasze ego, podbudowane pierwszymi sukcesami, niepojąco się rozrasta i wymaga „przycinania”. Mozolnie uczymy się od nowa własnego ciała, poznajemy i akceptujemy jego ograniczenia, ale także oswajamy możliwości, o których wcześniej nam się nie śniło. Wytrwała praktyka staje się z wolna częścią codziennej rutyny, zaś codzienna rutyna niepostrzeżenie dostosowuje się do praktyki.
Po jakimś czasie uprawiania ogrodu osiągamy stan subtelnej, kruchej równowagi. W niektórych miejscach dajemy za wygraną i poddajemy się dyktatowi bezczelnie rosnących roślin. W innych – staramy się utrzymać pozory kontroli, przymykając oko na niezapowiedzianych, zielonych gości. Zaczynamy powoli rozumieć dynamikę przyrostu lipowych gałęzi i kruchość cyprysików pod naporem mokrego śniegu. Można powiedzieć, że zawieramy rozejm z tym zielonym kawałkiem rzeczywistości: nominalnie ciągle to jest „nasz” ogród, ale szanujemy jego prawo do własnego zdania w pewnych kwestiach i kłębiącej się tu i ówdzie, nieokiełznanej potrzeby nieprzewidywalności.
Podczas praktyki na macie także szukamy równowagi. Przekraczamy kolejne bariery, ale jednocześnie uczymy się pokory, cierpliwości i nieprzywiązywania się do wcześniejszych założeń. Są dni kiedy wydaje się nam, że latamy w powietrzu, są częściej jednak i takie, kiedy siła grawitacji brutalnie przypomina o swym istnieniu z właściwą sobie bezwzględnością. Ciało przełamuje głęboko zakorzenione blokady, ale coraz bardziej mamy świadomość, że to nie jest celem naszej obecności na macie. Codzienna praca doskonale znakomicie kalibruje pierwotne założenia i oczekiwania. Nie ubywa nam wytrwałości i zaangażowania, ale uczymy się, że nie każdy cel jest możliwy do realizacji, że może lepiej nie warto się do niego przywiązywać, że ważny jest sam proces, zaś na jego wynik nie zawsze mamy wpływ, że czasem po prostu mądrzej jest odpuścić. Zaczynamy bardzo dosłownie i wręcz „cieleśnie” akceptować starą jogiczną prawdę, że każdego dnia praktyka jest inna, że trzeba się na niej skupić, a reszta będzie działa się sama.
Uprawiane ogrodu ułatwia także zrozumienie jogicznego podejścia do własności czy posiadania dóbr materialnych. Patrząc na ogród, mamy pewną satysfakcję, że dzięki własnej pracy ten mały kawałek świata jest piękniejszy i bardziej przyjazny niż przedtem. Ciężko w nim pracowaliśmy, więc zasługujemy na korzystanie z jego uroków. Z drugiej strony, coraz bardziej zdajemy sobie sprawę, że to, co nazywamy już tylko z przyzwyczajenia czymś „naszym” jest po prostu częścią procesu, który zaczął się zanim postawiliśmy stopę w ziemskim ogrodzie i będzie trwał długo, gdy nas w nim zabraknie. W trochę przewrotny sposób zmienia to definicję, odgrywanej przez nas roli. Coś, co pierwotnie wydawało się „naszą” własnością coraz bardziej staje się czymś w rodzaju czasowej dzierżawy. Ot, po prostu, przypadła nam rola „ogrodnika”, który sprawuje pieczę nad kawałkiem przestrzeni, zanim odda go w podobną dzierżawę następnym pokoleniom.
Istnieje jeszcze jeden, oczywisty i ważny związek między ogrodem i jogą. W letni dzień, w cieniu rozłożystych drzew, można rozwinąć matę, by zrobić codzienną praktykę …
Skoro już tu jesteś...
...mamy do Ciebie prośbę. Coraz więcej osób czyta artykuły na portalu Bosonamacie.pl, znajduje tu także informacje o ciekawych warsztatach i wyjazdach.
Nasz portal działa na zasadach non-profit, nie jest firmą, ale efektem pracy i zaangażowania grupy pasjonatów.
Chcemy, by nasz portal pozostał otwarty dla wszystkich czytelników, bez konieczności wprowadzania opłat za dostęp do treści.
Dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą. Wesprzyj nas na Patronite! Nawet symboliczne 10 złotych miesięcznie pomoże nam tworzyć wartościowe treści i rozwijać portal.
Jeśli nasz artykuł był dla Ciebie pomocny, ciekawy lub po prostu lubisz to, co robimy – kliknij logo poniżej i dołącz do grona naszych patronów.
Każde wsparcie ma znaczenie. Dzięki Tobie możemy działać dalej!
Dziękujemy!