
Joga na olimpiadzie w Tokio
Joga na olimpiadzie w Tokio
Od razu powiem – kompletnie nie znam się na olimpiadach i nie jestem kompetentną osobą do napisania tego tekstu, ale i tak go napiszę. Zgodnie ze wspaniałą zasadą czasów internetu – każdy może pisać (i publikować!). A tak na serio – jako dziennikarz wiem, że zdanie kogoś kompletnie niewtajemniczonego, nie-eksperta, żyjącego na innej planecie intelektualnej, może być niezwykle pobudzające do myślenia. Tak jak wypowiedź dziecka. No więc się wypowiem. I może sprowokuję cię do myślenia
Jak ją ocenić?
Kilka dni temu, przypadkiem (byłam w gościach, był włączony telewizor…) zobaczyłam walkę taek won do. Dwaj chłopcy o elastyczności baletnic, ale w strojach ninja, wykonywali ruchy nogami, z których nic rozumiałam. Ani ja, ani osoby, które ze mną natknęły się na ten pokaz walki i akrobacji w jednym.
Sprawdziłam więc w internecie, jakie są zasady. Pierwszy wynik google’a? W taek won do chodzi o
- grzeczność, uprzejmość
- rzetelność, uczciwość
- wytrwałość
- samokontrolę, opanowanie
- nieugięty duch, odwagę
No, proszę! Toż to prawie yamy i niyamy Patandżalego. Tylko jak je oceniać na olimpiadzie? Potem doczytałam się, że w taek won do są też określone zasady wywijania nogami, które poddają się prostszej ocenie. Z jogą mogłoby być podobnie. Główne zasady jogi są przecież etyczne. Głowna praca, jaką wykonujemy na macie to praca wewnętrzna. Ale kwestia podnoszenia rąk i nóg też mogłaby być, teoretycznie, oceniona, a następnie nagrodzona medalem.
Dobrze jednak, że nie jest. Na olimpiadzie, która swe korzenie ma, jak wiesz, w starożytnej Grecji, co jakiś czas dodawane są nowe dyscypliny (Grecy nie mieli pojęcia o taek won do, ale także o skateboardingu czy softballu). I bardzo dobrze, że wciąż nie ma na nich jogi.
Czy joga to sport?
To pytanie dość często się pojawia. Drugie, podobne: czy jogę się ćwiczy lub uprawia? I czy idzie się na lekcje, zajęcia czy trening jogi? Najbardziej fanatyczni jogini (do których należę) nie nazywają jogi sportem. Praktykują asany (oraz inne elementy ośmioczłonowej ścieżki), nie uprawiają. I choć akceptuję, że niektórzy trenerzy zalecają swoim sportowcom jogę w ramach jednego dnia treningowego, uważam, że od sportu odróżniają ją dwie zasadnicze rzeczy:
1. Brak rywalizacji
Przynajmniej w założeniu. Zdarza się, że się porównujemy czy podglądamy osoby na macie obok lub na Insta i sprawdzamy jak daleko nam do nich lub jak daleko jesteśmy z przodu. Porównywanie się jest kuszące, ale lepiej nie ulegać tej pokusie, bo rywalizacja nic nie daje, a nawet przeszkadza. To, co najważniejsze w jodze, jest nieocenialne z zewnątrz. Koncentracja, oddech, komfort w asanie… to tak jak z tymi pięcioma zasadami etycznymi w taek won do – nie widać ich na macie czy filmiku. „Widać je” od wewnątrz. I widać je w życiu. Ale tutaj też, gdy chcemy się porównywać z innymi – nie ma sensu, bo nigdy nie wiemy wszystkiego. Ani pod względem fizycznym (tancerka czy akrobata podniosą nogę wyżej, niż świeżo upieczona mama bliźniaków, dyrektor banku, który życie spędza większość dnia na (wysokim) stołku, czy maratończyk, który ma za sobą poważną operację kolana). Ani pod względem etycznym – widzimy tylko fragment czyjegoś życia.
Nie ma też sensu rywalizować z samą/samym sobą. Tutaj też zmiennych jest tyle, że ocena nigdy nie jest sprawiedliwa. To, że dzisiaj nie weszliśmy do jakiejś asany, nie znaczy, że jutro będzie tak samo. Często jest tak jest, że pracując nad jednymi pozycjami, inne mogą zacząć sprawiać trudności. Np. gdy intensywnie skupiamy się nad otwarciem bioder i skłonami, może się zdarzyć, że nasze wygięcia do tyłu się pogorszą. Gdy się wzmacniamy, możemy stać się na chwilę mniej elastyczni.
Poza tym, na zewnętrzny wygląd asany oraz nasze w nich samopoczucie ma wpływ stres, jakość snu, kolacja, temperatura panująca w sali, dzień cyklu miesięcznego, etc…, więc naprawdę nie ma się czym przejmować (ani ekscytować), że coś dzisiaj nam wyszło „gorzej” lub „lepiej”.
2. Brak publiczności
Z podobnych powodów, co wyżej, joga (i jogini) nie powinna nigdy stać się rozrywką pokazywaną na ekranie telewizora i komentowaną na portalach plotkarskich. Joga nie jest na pokaz. Wszystko co w niej najważniejsze odbywa się wewnątrz. To, co jest zewnętrznym objawem jogi – czyli lepsze relacje z ludźmi, lepsze życie, lepsze ciało i zdrowie, to nie jest coś, co powinno być pokazywane przy pełnych trybunach lub w telewizji. Nie powinno być komentowane w memach czy na chrzcinach zakrapianych alkoholem, ani w kolejce na poczcie.
Jeśli zaczniemy robić coś na pokaz, prawdopodobnie straci na jakości nasza praca wewnętrzna. Nasz stan skupienia ucierpi. Joga, poza poprawnym wykonywaniem asan, to też praca z wewnętrznymi demonami, lenistwem, gonitwą myśli oraz dolegliwościami ciała, któremu daleko od doskonałości.
Czy będzie medal?
Choć w Tokio, nie oglądamy jogi, to zawody w jodze już są. I to od dawna. I to zarówno w podobno konsumpcyjnymi Nowym Jorku, jak i w podobno duchowych Indiach. Jeśli nie wierzysz – wyguglaj. I od czasu do czasu pojawia się też pomysł, by z asan i uczynić dyscyplinę olimpijską. Obawiam się, że kiedyś to się stanie. Moim zdaniem – im później, tym lepiej.
Skoro już tu jesteś...
...mamy do Ciebie prośbę. Coraz więcej osób czyta artykuły na portalu Bosonamacie.pl, znajduje tu także informacje o ciekawych warsztatach i wyjazdach.
Nasz portal działa na zasadach non-profit, nie jest firmą, ale efektem pracy i zaangażowania grupy pasjonatów.
Chcemy, by nasz portal pozostał otwarty dla wszystkich czytelników, bez konieczności wprowadzania opłat za dostęp do treści.
Dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą. Wesprzyj nas na Patronite! Nawet symboliczne 10 złotych miesięcznie pomoże nam tworzyć wartościowe treści i rozwijać portal.
Jeśli nasz artykuł był dla Ciebie pomocny, ciekawy lub po prostu lubisz to, co robimy – kliknij logo poniżej i dołącz do grona naszych patronów.
Każde wsparcie ma znaczenie. Dzięki Tobie możemy działać dalej!
Dziękujemy!