
Kontrowersje wokół kontuzji w jodze
Kontrowersje wokół kontuzji w jodze
Temat kontuzji spowodowanych przez jogę powraca co jakiś czas jak bumerang. To dobrze, bo warto zwracać uwagę na bezpieczeństwo. Smutne jest jednak, gdy podsycają je zwolennicy jednej formy praktyki przeciwko drugim, tak jakby joga nie uczyła akceptacji i otwartości na odmienność. Asany są przecież takie same, różnią się tylko formy praktyki i każdy ma prawo sam decydować, która z nich najlepiej mu odpowiada. Tak samo, jak o gustach się nie dyskutuje, tak samo nie ma dobrej i złej formy praktyki jogi.
A kontuzje? No cóż, mogą zdarzyć się wszędzie, zarówno podczas innych aktywności fizycznych, jak i zwyczajnie w życiu. Powstaje więc pytanie, jaka jest rzeczywista przyczyna kontuzji? Czy aktywność, czy przypadek, czy może brak uważności? Czy idąc ulicą nie można się poślizgnąć i zrobić sobie krzywdę? Czy z tego powodu powinno się dla bezpieczeństwa siedzieć w domu? A w domu przecież też można się poparzyć wrzątkiem, skaleczyć, uderzyć… To może powinniśmy leżeć w łóżku, żeby było bezpieczniej? Może, ale wtedy to zaczną nas boleć plecy od leżenia… Patrząc w ten sposób, to całe życie jest kontuzjogenne. Nie da się całkiem uniknąć wszystkich kontuzji, trzeba tylko umieć wyciągać z nich wnioski na tyle, na ile to możliwe. Czy szliśmy ulicą patrząc w telefon, czy byliśmy zamyśleni, rozkojarzeni, czy może mieliśmy złe buty? Jeśli tak będziemy podchodzić do kontuzji to może się okazać, że są one doskonałymi nauczycielami, rozwijającymi uważność i świadomości ciała.
Oczywiście, że podczas praktyki jogi zdarzają się kontuzje, pytanie tylko czy winna jest joga? Czy rzeczywiście joga sama w sobie może wyrządzić nam krzywdę, a może to nasze ego, które czyni nas niecierpliwymi i popycha do przekraczania swoich granic? Cała sztuka polega na tym, żeby zaakceptować powolny proces adaptacji ciała i systemu nerwowego do nowych asan, aby były bezpieczne. Jeśli wybierasz drogę na skróty i zamiast pokornie wykonywać latami asany, które przygotowują do tych bardziej skomplikowanych, od razu próbujesz, czy przypadkiem się uda, to rzeczywiście możesz się kontuzjować, bo joga uczy pokory. Tych, którzy myślą, że to tylko gimnastyka spotykają konsekwencje. Nawet jeśli masz młode, silne i elastyczne ciało, które nie stawia oporu, to jeśli wybierzesz drogę na skróty bez przygotowania swojego systemu nerwowego do głębokich asan, to czekają cię kontuzje. Jeśli nie posłuchasz po pierwszej lekcji, to przyjdzie druga, potem trzecia i tak aż do skutku. Jeśli nauczysz się szanować swoje ciało i nie starać się przyśpieszać procesu, to kontuzje się nie pojawiają.
Każdą próbę przyśpieszenia procesu trzeba odpokutować. Pamiętam, że kiedy byłam osobą początkującą, to dawałam się zwieść momentom, w których moje ciało było bardziej rozgrzane i elastyczne i myślałam sobie „super, to ja teraz wykorzystam ten moment i bardziej się rozciągnę”. No cóż za każdym razem moje ciało się buntowało i potrzebowałam dużo więcej czasu na regenerację. Aż nauczyłam się, że nie warto, bo dwa kroki w przód, to potem trzy kroki w tył.
Dlatego dobrze jest mieć nauczyciela, który nie tylko powie jak wykonać asany, ale też z jakim nastawieniem. W praktykowanym przeze mnie systemie Ashtanga Joga asany ułożone są w sekwencje, w których poziom intensywności stopniowo wzrasta. Uczniowie początkujący najpierw długo wykonują tylko asany stojące, które mają na celu wzmocnić ciało, potem dopiero rozmaite skłony do przodu. A mocne wygięcia pojawiają się dopiero po minimum 2-3 latach regularnej praktyki i to też po dłuższym czasie wykonywania asan wzmacniających mięśnie pleców i brzucha. Jeśli ktoś próbuje robić mocne wygięcia wcześniej bez zbudowania osłony mięśniowej, to nawet jeśli ma elastyczne ciało, to czekają go kontuzje. Takie właśnie są jogiczne lekcje pokory.
Nauka prawidłowej pracy w asanie w przypadku „asan ekstremalnych” potrafi trwać latami. Na przykład kapotasanę, można robić na wiele różnych sposobów i oszukać na wiele różnych sposobów. Jeśli się rozluźni mięśnie brzucha, to można ją zrobić przez mocne wygięcie w odcinku lędźwiowym, co jest pewną metoda prowadzącą do kontuzji. Można ją też zrobić przez mocniejsze rozciągnięcie przodu nóg, brzucha, albo mocniejsze otwarcie w klatce piersiowej, albo w samych barkach. Twoje wrażenia w asanie mogą być podobne, wyginasz się do tyłu i łapiesz za pięty, ale dla systemu nerwowego to są zupełnie różne drogi. Ja tę asanę wykonuję codziennie od ponad 4 lat i muszę powiedzieć, że jest to moja ulubiona asana i nigdy nie spowodowała u mnie bólu pleców. Nie jest łatwa, ale działa bardzo oczyszczająco na system nerwowy, dzięki czemu zapewnia dobre samopoczucie każdego dnia.
Także warto zadać sobie pytanie, czy rzeczywiście to joga jest winna, czy ktoś nas zmuszał do tego, żeby robić ekstremalne pozycje? A może to nasza niecierpliwość spowodowała, że zamiast cieszyć się ruchem i oddechem, chcieliśmy więcej i więcej?

Chakorasana fot. Katarzyna Babicz
Dużo kontrowersji budzi też pozycja lotosu. Owszem, bywa nieprzyjazna dla kolan ludzi zachodniej cywilizacji. Ale czy to joga jest winna czy to, że mamy sztywne biodra od siedzenia całe życie na krzesłach? Dla Hindusów lotos jest wygodną pozycją, w której siadają sobie podczas pracy, czy spotkań towarzyskich. Nie siedzą na krzesłach, więc nie stanowi to dla nich problemu. Dla nas, siedzących na krzesłach lotos może być kontuzjogenny, bo stawy kolanowe są delikatniejsze niż biodrowe i przy braku ruchomości w stawach biodrowych, uszkadza się kolana. Tylko znowu pytanie czy ktoś nas zmusza do tego, żeby robić pełną pozycję lotosu? Czy nie można zaakceptować tej odmienności kulturowej i popracować wpierw parę lat nad przywróceniem ruchomości w stawach biodrowych, zamiast wybierać drogę na skróty i zakładać lotos na siłę? Nie ma żadnych przeciwwskazań, żeby początkowo w trosce o kolana zamiast pozycji lotosu wykonywać siad skrzyżny. W końcu to nasza świadomość podczas praktyki jest najważniejsza, a nie to, jak głęboko wejdziemy w daną pozycję. Nasze życie nie stanie się lepsze, jeśli wciśniemy sobie nogę za głowę na siłę, a stanie się lepsze jeśli z pokorą będziemy szanować swoje ciało i bardziej skupiać się na oddechu, niż na rozciąganiu.
Joga to nie fitness, a rozwój siły i elastyczności ciała to tak jakby skutek uboczny, a nie główny cel praktyki. Asany są narzędziem do głębszej pracy nad sobą, w której zawiera się też akceptacja siebie i innych, wynikająca ze świadomości, że wszyscy jesteśmy jednością. Namaste!
Skoro już tu jesteś...
...mamy do Ciebie prośbę. Coraz więcej osób czyta artykuły na portalu Bosonamacie.pl, znajduje tu także informacje o ciekawych warsztatach i wyjazdach.
Nasz portal działa na zasadach non-profit, nie jest firmą, ale efektem pracy i zaangażowania grupy pasjonatów.
Chcemy, by nasz portal pozostał otwarty dla wszystkich czytelników, bez konieczności wprowadzania opłat za dostęp do treści.
Dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą. Wesprzyj nas na Patronite! Nawet symboliczne 10 złotych miesięcznie pomoże nam tworzyć wartościowe treści i rozwijać portal.
Jeśli nasz artykuł był dla Ciebie pomocny, ciekawy lub po prostu lubisz to, co robimy – kliknij logo poniżej i dołącz do grona naszych patronów.
Każde wsparcie ma znaczenie. Dzięki Tobie możemy działać dalej!
Dziękujemy!