
Rebelianci na jodze
Rebelianci na jodze
Co wolno na jodze? Ćwiczyć w swoim tempie? Odpoczywać w trakcie Spóźniać się? Wychodzić wcześniej? Pić wodę? Sprawdzać smsy?
Niedawno opublikowaliśmy tekst na ten temat „Z pamiętnika sfrustrowanej joginki” : sesja jogi z punktu widzenia uczennicy, której przeszkadzają pewne zachowania innych studentów. Różowy bidon, rozmowy, hałasy, telefon komórkowy…
Komentarze, które pojawiły się na naszej stronie fejsbukowej, były z grubsza podzielone na trzy kategorie:
1 „Ha, ha, ha. Zabawny tekst. I bardzo prawdziwy”
2. „Jeśli coś ci przeszkadza na jodze, to znaczy, że nie jesteś wystarczająco yogi”
3. „Na jodze wolno wszystko. Co się czepiasz? Nie bądź taka nawiedzona”.
Pozwalam sobie na własny komentarz:
Punkt 1 – zgadzam się
Punkt 2 – trochę się zgadzam. Na macie chcemy osiągnąć ten rodzaj dystansu i niereagowania, że nie przeszkadza nam czyjeś zachowanie. Skupiamy się na swojej praktyce, oddechu, drishti. Nie rozglądamy wokół, nie dajemy wyprowadzić z równowagi. No ale… po to chodzimy na jogę, żeby ten dystans osiągnąć. Jesteśmy, jak to się teraz mówi – w procesie. Każdy na innym etapie. Są więc tacy, co jeszcze reagują.
Punkt 3. Hm… Na jodze wolno wszystko? Nie jestem pewna. Wolno dużo, ale nie wszystko. I nie chodzi tutaj o ograniczanie czyjejś wolności, tylko o efekty. To trochę tak jak z dietą: wolno jeść wszystko, w każdej ilości i o dowolnej porze. Wolno, ale jeśli chcesz mieć energię, zdrową wagę i uniknąć niektórych chorób, to jednak nie wszystko.
Optymalne działanie
Jako nauczycielka jogi nie prowadzę sobie po prostu zajęć, bo tak wymyśliłam. To nie jest moje autorskie one-woman-show. To jest joga. Metoda, którą poznałam prawie 30 lat temu i która mnie pomogła w wielu dziedzinach życia, dlatego przekazuję ją dalej. Owszem, wprowadzam jakiś autorski rys na zajęciach. Coś tam czasem zmodyfikuję, ale generalnie staram się trzymać zasad, których się nauczyłam. Dlaczego? Dlatego, że inaczej joga nie działa. W ogóle nie działa, albo działa mniej.
Nie wszyscy muszą wykonywać pozycje idealnie, książkowo, ale pewnych zasad się trzymamy. Staramy się prostować nogi, tam gdzie trzeba, gdzie indziej uginać. Chcemy łączyć palce dłoni albo rozczapierzać. Jeśli chwytamy za duży paluch, to za duży paluch, a nie za piętę. Są szczegóły, które mają znaczenie i takie, które znaczenia nie mają. I nauczyciel to wie. Czasem wie to też uczeń, ale nie od razu i od tego jest nauczyciel, żeby w metodę wprowadzał. A potem jeszcze pilnował, gdyby uczniowi zdarzyło się podryfować za daleko.
Jasne, każdy ma inne ciało, inny poziom energii etc., ale do tych różnych ciał, różnych poziomów energii guru – tacy jak Krishnamacharya, Iyengar, Pattabhi Jois dostosowali przecież swoją metodę. Mieli świadomość tych różnych ciał. Przewidzieli (w jakimś sensie), że w 2020 na sali jogi w centrum Warszawy albo na obrzeżach Krakowa albo gdzieś tam indziej znajdą się osoby z mniejszą elastycznością i kondycją, i można im będzie mimo to przekazać metodę. Talk, by działała. I kolejni nauczyciele, ci z centrum Warszawy czy obrzeży Krakowa, potrafią (raczej) tej metody nauczyć i jej pilnować. Wolno dużo, ale nie wolno wszystkiego.
Nie zawsze musisz rozumieć
Niektóre zasady wydają się logiczne, inne niezrozumiałe. Jak na przykład kolejność pozycji, konieczność trzymania ich pięć oddechów (lub iluś tam…) czy robienie najpierw na prawą stronę, potem na lewą. Czy to naprawdę ma znaczenie? Czy koniecznie muszę robić jeden dzień wolny w tygodniu? Czy pozycje odwrócone w czasie menstruacji szkodzą? Jeśli pozycja jest łatwa i nic w niej nie czuję – jest sens, żeby w niej trwać? A o co chodzi z „Moondays”? I po co jest ryba po świecy? I pacsimottanasana po mostkach?
Są osoby, których to „dlaczego” i „po co?” nie interesuje. Mają zaufanie do metody. Wierzą, że nauczyciel, czy też społeczność jogowa, w której ćwiczą, wie, co robi. Tak samo, jak nie wszyscy drążą temat telefonii komórkowej czy jak działa kserokorpiarka. Inni chcą wiedzieć, zanim coś skserują czy wyślą smsa. Dlatego pytają, czytają, rozmawiają, drążą temat. I jedną, i drugą grupę bardzo cenię.
A co, jak złamiesz zasady?
Andrea Lutz, nauczycielka z Berlina, którą bardzo cenię, powiedziała kiedyś, że żeby modyfikować pozycje czy miksować kolejność w ashtandze, trzeba najpierw bardzo dobrze ją poznać i przez lata praktykować „po Bożemu”, czyli trzymając się wszystkich reguł. Słowem: żeby zostać rebeliantką/rebeliantem jogi (i dotyczy to każdej metody, nie tylko ashtangi) musisz wiedzieć, przeciw czemu się buntujesz i co konkretnie zmieniasz pod siebie. Inaczej możesz popełnić błąd i robić coś, co nie działa. Albo działa inaczej. A może nawet szkodzi.
Jeśli na ból gardła pomaga płukanie wodą z solą, to nie płucz wodą cukrem. Albo płucz, ale nie oczekuj, że przestanie cię boleć gardło. Z drugiej strony – proporcje sól/woda… z tym już możesz poeksperymentować. Możesz przyrządzić roztwór w kubku albo w szklance.
Czy pójdziesz do jogowego piekła?
Czy płukanie gardła wodą z cukrem szkodzi? No pewnie nie. A w każdym razie nie od razu, bo pewnie zwiększa ryzyko próchnicy. Tak samo jak nie szkodzą otwarte okna, picie wody w czasie jogi, nawet spóźnianie się. Nie od razu. Ale pewne rzeczy zmniejszają jej działanie. Bo chodzi o subtelności, których być może w tej chwili nie rozumiesz. O skupienie, o ahimsę, o szacunek dla innych, o przeciąg, o bandhy, które nie lubią pracować, gdy coś ci bulgocze w brzuchu…
Czy zaszkodzi, jeśli najpierw zrobisz lewą stronę, a potem prawą? Opuścisz kilka pozycji, chwycisz za piętę nie za palucha i wyjdziesz bez savasany? Nie bardzo. A jednak to nie to samo. I jeśli masz wątpliwości dlaczego jest właśnie tak, a nie inaczej… zapytaj.
Najlepiej między zajęciami, nie w trakcie 😊
Skoro już tu jesteś...
...mamy do Ciebie prośbę. Coraz więcej osób czyta artykuły na portalu Bosonamacie.pl, znajduje tu także informacje o ciekawych warsztatach i wyjazdach.
Nasz portal działa na zasadach non-profit, nie jest firmą, ale efektem pracy i zaangażowania grupy pasjonatów.
Chcemy, by nasz portal pozostał otwarty dla wszystkich czytelników, bez konieczności wprowadzania opłat za dostęp do treści.
Dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą. Wesprzyj nas na Patronite! Nawet symboliczne 10 złotych miesięcznie pomoże nam tworzyć wartościowe treści i rozwijać portal.
Jeśli nasz artykuł był dla Ciebie pomocny, ciekawy lub po prostu lubisz to, co robimy – kliknij logo poniżej i dołącz do grona naszych patronów.
Każde wsparcie ma znaczenie. Dzięki Tobie możemy działać dalej!
Dziękujemy!