
Czy joga musi boleć?
Czy joga musi boleć?

foto: Justyna Długoborska, 4plus8
Kiedy zaczynałam moją tak zwaną przygodę z jogą, wyczytałam w książce, że nie może boleć. Że jak boli, trzeba natychmiast przestać i spróbować zrobić asanę jeszcze raz tak, żeby nie bolało. To było w czasach, gdy dostęp do książek i nauczycieli był ograniczony, a internetu nie było wcale. Nawet kaset wideo jeszcze nie było ani dvd. Przynajmniej nie w moim zasięgu. Więc, żeby skonfrontować wiedzę, musiałam chwilę poczekać.
Gdzie Cię boli?
Parę miesięcy później na pierwszych zajęciach jogi w realu bolało i byłam zdziwiona, że boli. To nie był jakiś straszny ból i taki z rozciągania i używania mięśni, a nie z powodu jakichś kontuzji, ale bolało. Bolało i nikt się tym specjalnie nie przejmował. Tak jakby joga musiała boleć. Następnego dnia niektórzy mieli zakwasy i też nikt nie panikował z tego powodu. Nomalka.
Teraz wiem, że nie musi bolecć, ale boli. Nie zawsze fizycznie. Czasem jest to ból psychiczny, czy też psychiczny dyskomfort, wynikający z niemocy, lęku, zranionego ego, pojawiających się wspomnień. Czasem jest to ból nudy, irytacji, niecierpliwości, wQrwu na kogoś, kto na macie obok nie tak pachnie, nie tak oddycha i w ogóle wkurza. Czasem jest to ból fizyczny – rozciąganie, poszerzanie zakresów i ból mięśni z wysiłku. Pragnienie, głód, brak świeżego powietrza, gorąco, zimno. Normalka. To nieszkodliwy ból. Bywa też nieco gorszy – skurcze, kolki czy, to się zdarza, choć rzadko, kontuzje. No i potem zakwasy.
O co pyta Cię twój ból?
Czy musi boleć? Nie, nie musi. Ale lepiej, że boli. Ból – każdy rodzaj bólu czy też dyskomfortu (jak zwał, tak zwał) z tych, co wymieniłam i tych, co nie, sprawia, że musimy zareagować. Tak jak generalnie każdy ból/dyskomfort w życiu poza matą robi z nami to samo. To taki rodzaj wyzwania-pytania. Akcja-reakcja, I co teraz? Co ze mną, bólem, zrobisz, kochanie? Zignorujesz? Zamieciesz pod dywan? Zagłuszysz myśleniem o czymś innym, tabletką, alkoholem? Zracjonalizujesz jakąś swoją, wymyśloną teorią, którą niekoniecznie skonfrontowałaś_eś z rzeczywistości? Teorią na temat karmy, traumy, genów, woli bożej, wychowania, kultury czy energii… teorii dużo, jakaś może pasować, jakaś może być prawdziwa.
Ból pojawia się i trzeba coś z nim zrobić. Chciałabym napisać: „ból pojawia się po to, żebyś coś z nim zrobił_a”, ale nie lubię narzucania teorii, że wszystko wydarza się po coś, bo nie jestem pewna, czy tak jest. Może naszym życiem rządzi jednak chaos i przypadek. W każdym razie ból jest i trzeba coś zrobić.
Przywitaj go i pożegnaj
W większości poważnych systemów filozoficznych i psychologicznych, ból traktuje się jako nieodłączną część życia. Ból w rozumieniu: cierpienie, nieprzyjemność, dyskomfort. Buddyści zakładają, że cierpienie po prostu jest częścią życia (tak mówi pierwsza z Czterech Szlachetnych Prawd). Patandżali wspomina w Jogasutrach o cittavritti – pięciu rodzajach zawirowań świadomości, z których wszystkie są nieprzyjemne i na wszystkie sposobem jest joga. Współczesne terapie psychologiczne, jak na przykład ACT, też mówią, że istnienie cierpienie to coś, co musimy przyjąć do wiadomości i sobie z tym radzić. Więc w tym sensie – tak, joga musi boleć. Żebyśmy nauczyli się jogi i życia, żebyśmy się rozwijali, musi boleć.
Pytanie jednak, jak bardzo. W buddyzmie mówi się o dwóch strzałach – jedna to ta, jaką czujemy w ciele, gdy coś nas dotknie – choroba, śmierć kogoś bliskiego, wojna za wschodnią granicą. Druga to ta, którą wbijamy w siebie, martwiąc się na zapas, rozpamiętując, imaginując co jeszcze, gorszego, może się stać. To te cittavritti Patandżalego, poruszenia umysłu, których możemy uniknąć. W jodze, także tej asanowej, na macie, może pojawić się ból, ale nie musimy tego bólu drążyć i pogłębiać. Możemy go przyjąć, przeoddychać i przejść do następnej asany. A jeśli ból jest dotkliwy czy chroniczny, to jogini mogą zrobić także coś więcej – iść do lekarza, osteopaty, psychologa, zmienić dietę. Ogarnąć przyczynę bólu. Bo może jest nią zwyrodnienie kręgosłupa, choroba wątroby czy trauma, która odznaczyła nam się w ciele.
Czy życie musi boleć?
Możemy też unikać asan bolesnych, trudnych, zaawansowanych. Możemy, oczywiście. Tak, jak możemy unikać trudnych w życiu sytuacji. I róbmy to, ale… z umiarem. Nie ma co się pakować w toksyczne związki, niepotrzebnie narażać jeżdżąc samochodem z niesprawnymi hamulcami, przejadać, głodzić, niedosypiać, marznąć bez sensu etc. Nie ma co wykonywać trudnych balansów na rękach, zanim opanujemy pozycje równoważne na nogach. Jednak całkiem bez bólu, wysiłku, lęku się nie da. Słodki komfort 24/7 nie dość, że nie jest chyba możliwy, to donikąd nas nie zaprowadzi.
Znam osoby, które nie chcą adoptować kot, bo ten kiedyś umrze i będą za nim tęsknić. Nie decydują się na dzieci, bo tyle z nimi kłopotu, a poza tym mogą urodzić się nieuleczalnie chore. Nie ryzykują zmiany pracy, bo może ich rozczarować. W pięknej książce „Siddharta” Herman Hesse opisał życie Buddy, który przez wiele lat był chroniony przed wszystkimi nieprzyjemnymi aspektami życia. Nie miał świadomości, że istnieją choroby, cierpienie i śmierć. Nie był szczęśliwy. Gdy wyruszył w drogę ze swojego pałacu i popadł w drugą skrajność – ascezy, głodu, niewygód nocowanie w lesie, również nie był szczęśliwy. Szczęście (to w rozumieniu buddyjskim, czyli samadhi, poczucie zadowolenia, jedności ze światem i radości w tu i teraz) poznał dopiero, gdy wszedł na drogę środka. Czyli dopuszczał do siebie cierpienie, nie uciekał od niego, ale też go nie gonił, nie karmił, nie pielęgnował, nie ranił się drugą strzałą.
Więc… tak, joga musi boleć. Ból, cierpienie, dyskomfort – jak zwał tak zwał – ten fizyczny, emocjonalny, psychiczny może cię doprowadzić do miejsca, gdzie będzie mniej bolało. A w końcu pewnie do miejsca, gdzie nie boli. Do samadhi. Ale joga też musi cieszyć. Przyjemność, radość, satysfakcja – również ta na macie – może cię otworzyć na pełnię doznać i dać przedsmak samadhi. Więc przed tym, co fajne na macie też nie uciekajmy ;-).
Skoro już tu jesteś...
...mamy do Ciebie prośbę. Coraz więcej osób czyta artykuły na portalu Bosonamacie.pl, znajduje tu także informacje o ciekawych warsztatach i wyjazdach.
Nasz portal działa na zasadach non-profit, nie jest firmą, ale efektem pracy i zaangażowania grupy pasjonatów.
Chcemy, by nasz portal pozostał otwarty dla wszystkich czytelników, bez konieczności wprowadzania opłat za dostęp do treści.
Dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą. Wesprzyj nas na Patronite! Nawet symboliczne 10 złotych miesięcznie pomoże nam tworzyć wartościowe treści i rozwijać portal.
Jeśli nasz artykuł był dla Ciebie pomocny, ciekawy lub po prostu lubisz to, co robimy – kliknij logo poniżej i dołącz do grona naszych patronów.
Każde wsparcie ma znaczenie. Dzięki Tobie możemy działać dalej!
Dziękujemy!