
W czym mogę pomóc?
W czym mogę pomóc?
Gdyby joga była lekarzem, o to właśnie mogłaby cię spytać. Oczywiście nie jest, ale rzeczywiście leczy. A przynajmniej taką mamy nadzieję…
Ból kręgosłupa, wypalenie zawodowe, złamane serce… na jogę często trafiają osoby, które szukają pomocy. Niektóre szukają jej pilnie, jak łóżka na OIOMie, inni przychodzą na zajęcia raczej jak do sanatorium. Ale zdecydowana większość nie przyszłaby w ogóle, gdyby nie jakiś dyskomfort, który czują w ciele, duszy lub życiu. Stres, bezsenność, rozwód, utrata pracy, nadciśnienie, nadwaga, kontuzja, po której lekarz pozwolił już tylko na jogę… Nawet sam guru Iyengar zaczął praktykę, bo był chory.
Trop jest słuszny, bo joga rzeczywiście pomaga na wiele rzeczy. Zastanawiam się tylko, czy działa bardziej jak środek przeciwbólowy czy jak rentgen?
Jak pracuje dr Joga?
Domyślam się, że większość z nas wolałaby środek przeciwbólowy, a może nawet narkozę, która przeniesie nas od razu w odmienny stan świadomości, gdzie świat wygląda bardziej kolorowo. Ja też tego chciałam. Kiedy wybrałam się na pierwsze zajęcia, szukałam czegoś, co sprawi, że będzie mi lżej, lepiej i weselej. Dzięki czemu nie będę się stresować, zamartwiać i smucić.
A co dostałam? Owszem, porządnego kopa pozytywnej energii i lepsze samopoczucie, ale… tylko na chwilę. Gdyby jeszcze problem polegał na tym, że jogę należy powtarzać (czyli łykać te pigułkę nawet codziennie) – to żaden problem, na to byłam gotowa. Zajęcia mi się podobały. Lubiłam atmosferę praktyki, szkoły, wyjazdów. Lubiłam swoje ciało i to uczucie, że jak plastelina rozrabiana w dłoniach, z lekcji na lekcję robi się coraz bardziej miękkie i elastyczne. Kłopot polegał na tym, że smutki powracały, stres odpuszczał tylko na chwilę i nadal zdarzały mi się bezsenne noce. I nie do końca wiedziałam, dlaczego. Robiłam przecież te asany, o których Iyengar pisał, że są na depresję, bezsenność i stres.
Na opakowaniu leku jest wymieniona substancja czynna i czasem jeszcze, kiedy można się spodziewać efektów. W przypadku środków przeciwbólowych to czasem 15, czasem 45 minut, ale generalnie wiadomo, na czym się stoi. Antydepresanty zaczynają się rozkręcać po sześciu tygodniach, tyle mniej więcej czasu zrasta się pęknięte żebro i udaje się zgubić 2 kilogramy. Nawet jeśli te terminy nie są sztywne, coś tam wiadomo.
A z jogą nie wiadomo. Pomaga, ale czasem to robi w zaskakujący sposób. Działa jak rentgen, tomografia, kontrast. Odsłania choroby, pokazuje nam wyraźnie, co nie gra i zostawia nas z tym sam na sam.
Nie zawsze jest miło
Nikt, kto przychodzi na jogę, nie jest od razu w niej „dobry”. Zły też nie, ale chodzi mi o to, że każdy z nas ma jakieś asany, które sprawiają mu trudność. Przychodzimy sztywni, słabi, mamy kłopoty z koordynacją lub równowagą. A czasem wszystko na raz. W dodatku, im dłużej przychodzimy, tym tych trudności może być więcej, a nie mniej – bo wchodzimy w coraz bardziej zaawansowane asany. A czasie zajęć musimy zmierzyć się z nie tylko z ciałem, które czasem nie wyrabia, ale i z poczuciem obciachu (ktoś na macie obok jest mniej spocony i mniej czerwony na twarzy) oraz z mitami, jaki mamy na swój temat. Miałam na zajęciach maratończyków, którzy nie mieli dość kondycji, by zrobić pięć powitań słońca. Miałam crossfitterki, które nie potrafiły usiąść „po turecku” i siłaczy, którzy nie umieli połączyć łokci i osoby z wyższym wykształceniem, które w pewnym momencie zajęć nie odróżniały prawej nogi od lewej i łokcia od kolana. Wiem, że takie rzeczy bolą i upokarzają, bo sama przez to przechodziłam. Oraz – niektóre z tych osób, których ego legło w gruzach, nie wróciły na zajęcia.
To nie brzmi, jak terapia uśmierzająca bóle istnienia, prawda?
W dodatku często dopiero na jodze okazuje się, że nasze ciało ma do opowiedzenia swoją historię, inną niż rozum. I nie dogadują sie ze sobą najlepiej. Zdarza się, że postanowienia: do Bożego Narodzenia zrobię mostek, a do Wielkanocy lotos, nijak nie można spełnić, choćbyśmy nie wiem, jak się starali. A rozkazu: no stójże w tym drzewie, ciało po prostu nie słucha. Co zrobimy z taką zniewagą?
Dowiadujemy się za dużo
Ale nawet, gdy ciało nie sprawia nam kłopotów, bywa, że umysł w wielu momentach wydaje się naszym wrogiem. W czasie praktyki i medytacji (a joga asan też jest medytacją, tylko w ruchu) – podsuwa nam wspomnienia, które zamietliśmy pod dywan. Przypomina o nierozwiązanych konfliktach i udziela informacji, których wolelibyśmy nie dostać. Nagle zaczyna wyraźniej widzimy, dlaczego nie przetrwaliśmy ostatniej redukcji etatów w firmie, dlaczego nasz związek jest jaki jest, a dziecko notorycznie nas okłamuje w kwestii odrabiania lekcji. Dlaczego nie możemy schudnąć, mamy coraz większe długi i coraz więcej zaległości w czytaniu książek. I wtedy joga jest jak rentgen, nie jak pigułka przeciwbólowa. I znów – od nas zależy, co zrobimy z tym, co zobaczymy na kliszy.
Co teraz?
Mnie akurat joga odsłoniła bardzo wiele rzeczy, i jest duże prawdopodobieństwo, że tobie też poodsłania. A jak poodsłania, może się okazać, że same asany nie wystarczają. Że trzeba zmienić coś w swoim życiu. Porozmawiać z partnerem. Odezwać się do dawno niewidzianej mamy. Zrobić dodatkowe szkolenie w pracy, douczyć angielskiego, zmienić dietę, pójść na psychoterapię, do fizjoterapeuty albo do lekarza. Takiego innego, który nie nazywa się dr Joga. Bo joga nie zawsze leczy, czasem daje skierowania do specjalistów.
A skoro tak – czy w takim razie nie lepiej… nie iść na jogę. Wcale? Skoro wiadomo, że jest taka nieprzewidywalna i czasem niemiła? No więc… chyba nie. Bo są cudowne momenty, w których czujemy się uzdrowieni. Bo w dłuższej perspektywie jednak wszystko zaczyna się pięknie układać i robi się naprawdę miło. Wreszcie… bo czasem warto dowiedzieć się o sobie więcej, poznać przyczynę problemów, nie tylko zwalczyć efekty. I wreszcie – czasem warto zaczekać, aż terapia zadziała, dać czas dr Jodze. Ale oczywiście, możesz mieć swoje zdanie.
Skoro już tu jesteś...
...mamy do Ciebie prośbę. Coraz więcej osób czyta artykuły na portalu Bosonamacie.pl, znajduje tu także informacje o ciekawych warsztatach i wyjazdach.
Nasz portal działa na zasadach non-profit, nie jest firmą, ale efektem pracy i zaangażowania grupy pasjonatów.
Chcemy, by nasz portal pozostał otwarty dla wszystkich czytelników, bez konieczności wprowadzania opłat za dostęp do treści.
Dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą. Wesprzyj nas na Patronite! Nawet symboliczne 10 złotych miesięcznie pomoże nam tworzyć wartościowe treści i rozwijać portal.
Jeśli nasz artykuł był dla Ciebie pomocny, ciekawy lub po prostu lubisz to, co robimy – kliknij logo poniżej i dołącz do grona naszych patronów.
Każde wsparcie ma znaczenie. Dzięki Tobie możemy działać dalej!
Dziękujemy!