
Slow life w dużym mieście

Slow life w dużym mieście
Czy to w ogóle możliwe, aby żyć slow w dużym mieście, a zwłaszcza takim, w którym mieszkają prawie 2 miliony ludzi i w którym, aby dotrzeć do pracy trzeba przedrzeć się przez korki, ruch uliczny, spieszące się tłumy i epatujące zewsząd reklamy? Sprawdźmy.
Niedawno pojechałam z córką do mojego Taty, który na emeryturze wybudował sobie dom 50 km za miastem i mieszka tam ze swoją żoną, która również już nie pracuje. Z ich balkonu widać tylko zieleń i skaczące po polu ptaki. Wieczorem, gdy zamykasz oczy jest tak cicho, że niemal słyszysz bicie własnego serca, a rano budzi cię zapach pysznego śniadania, przygotowanego oczywiście ze składników pochodzących od lokalnych rolników. Rytm slow life przenika tam każdy metr kwadratowy przestrzeni. Choć bywam tam 2-3 razy w roku, tym razem uderzył mnie ten slow w praktyce mocniej niż zwykle. A to dlatego, że od jakiegoś czasu zaczęłam prowadzić warsztaty o slow life dla zapracowanych ludzi z Warszawy. W głowie zaczęły kołatać mi myśli: „To ja uczę ludzi, jak być slow w dużym mieście, a moje życie nie przypomina ani trochę slow life’u u mojego Taty”. Zaraz potem jednak pomyślałam, że przecież slow life w mieście zamieszkałym przez 2 miliony ludzi musi się różnić od tego tutaj. Ale właśnie przez takie krótkie wycieczki za miasto można się wiele nauczyć i wprowadzić do swojego codziennego rytmu kilka dobrych zmian. Gdy wróciłam do Warszawy postanowiłam, że bliżej się temu przyjrzę. Na czym polega nasz główny problem? Dlaczego nasze życie nie jest slow? Obserwując swój rytm dnia i rytm dnia moich znajomych zauważyłam przede wszystkim jedną, podstawową przeszkodę – mamy za dużo zajęć! Ale większość niestety na własne życzenie. Zacznijmy od tego, że życie w dużym mieście kusi ze wszystkich stron, aby więcej wydawać, więcej kupować, więcej korzystać z różnych płatnych atrakcji, a potem… no cóż, trzeba na to wszystko zarobić. A więc bierzemy prace dodatkowe, drugi etat, zlecenia. Stąd niedaleka droga do przepracowania, przemęczenia i życia na autopilocie: dom-praca-dom-praca-dom. Wojciech Eichelberger, którego bardzo cenię, powiedział kiedyś, że „aby podnieść poziom szczęścia w życiu trzeba najpierw obniżyć komfort życia”. Uważam, że to kluczowe. Także w odniesieniu do życia slow. Po prostu, aby żyć slow w dużym mieście trzeba umieć nie korzystać ze wszystkich jego „atrakcji”, starać się żyć minimalistycznie i nigdy, przenigdy nie brać na siebie za dużo obowiązków. Wtedy będziemy w stanie zacząć żyć uważnie, a życie w uważności to nieodłączny element slow life. Dotyczy to także naszych dzieci. Zamiast zapisywać je na piąte z kolei zajęcia dodatkowe (no bo przecież inne dzieci z klasy też chodzą), lepiej wybrać jedne, góra dwa, ale takie, które sprawią radość dziecku i nie przeciążą jego tygodniowego planu.
Gotowanie, zmywanie, sprzątanie i inne takie
Slow life szczególnie można poczuć w codziennych czynnościach domowych. Gotowanie nie musi odbywać się w pośpiechu i polegać na odgrzewaniu półproduktów w mikrofali (do niedawna też tak robiłam!). Uczyń z niego rytuał uważności i antystresową terapię. Zmywając naczynia, jak uczy Thich Nhat Hanh, bądź zmywaniem naczyń, myśl o wodzie, która spływa po rękach, o tym, że czyszcząc je robisz coś dobrego dla siebie i swojego domu, czuj radość. Sprzątanie to prawdziwy rytuał medytacji w ruchu. Wiedzą o tym doskonale adepci zen i Ty także możesz się tego nauczyć. Jak naucza zen: „Wycieraj wszystko dokładnie, nie pozostawiaj nigdzie żadnych śladów, wymiataj przeszłość, troski i zmartwienia”. Wprowadź do swojego życia uważność, wybieraj tylko to, co Tobie służy, świadomie obniż komfort życia, a slow life przeniknie twój dzień i sprawi, że poczujesz codzienną radość bycia. Da się. Naprawdę. I nie przejmuj się, jeśli twój slow nie spodoba się innym wokoło. Pilnuj go, jak cennego skarbu i pamiętaj, aby co jakiś czas resetować „duże miasto” i wyjeżdżać tam, gdzie za oknem nie ma bloku naprzeciwko. Powodzenia!
Skoro już tu jesteś...
...mamy do Ciebie prośbę. Coraz więcej osób czyta artykuły na portalu Bosonamacie.pl, znajduje tu także informacje o ciekawych warsztatach i wyjazdach.
Nasz portal działa na zasadach non-profit, nie jest firmą, ale efektem pracy i zaangażowania grupy pasjonatów.
Chcemy, by nasz portal pozostał otwarty dla wszystkich czytelników, bez konieczności wprowadzania opłat za dostęp do treści.
Dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą. Wesprzyj nas na Patronite! Nawet symboliczne 10 złotych miesięcznie pomoże nam tworzyć wartościowe treści i rozwijać portal.
Jeśli nasz artykuł był dla Ciebie pomocny, ciekawy lub po prostu lubisz to, co robimy – kliknij logo poniżej i dołącz do grona naszych patronów.
Każde wsparcie ma znaczenie. Dzięki Tobie możemy działać dalej!
Dziękujemy!