Jako nastolatka, wraz z moją Przyjaciółką zarabiałam na wakacyjny wyjazd, malując gipsowe słonie na złoty kolor w ciemnej, małej piwnicy. Toksyczna farba powodowała w mojej głowie lekkie zawirowania. I wtedy chyba SŁOŃ pojawił się po raz pierwszy. Potem był jeszcze kilka razy, przynosząc wielką radość mojej Córeczce, jako ukochany pluszak czy jako przycisk do papieru.
Minęło kilka lata
Indie, Morjim
Moja pierwsza w życiu praktyka Ashtangi w Indiach, miesiąc u cudownej nauczycielki, Sharmili. Shala ukryta w egzotycznym ogrodzie, w środku figura słonia, bóg Ganesha. Zachwycająco piękny, alabastrowy, czuwał nad każdą moją praktyką. Wzruszała mnie ta figura, popołudniami siadałam przed wizerunkiem bóstwa medytując albo po prostu wpatrując się w detale pięknego dzieła sztuki. Chciałam ten wizerunek zabrać ze sobą, zrobiłam fotografię, która stała się bardzo osobistą ozdobą tła na moim telefonie.
Minęło kilka lat.
Quepos, Kostaryka
Przed powrotem do Polski jako opiekunka grupy musiałam zadbać o wykonanie testów covidowych. Wymagały je linie lotnicze – od wszystkich uczestniczek wyjazdu. Procedura wydawała się dość prosta, jednak wtedy, w pierwszych miesiącach obowiązywania takich przepisów, nikt dokładnie nie potrafił powiedzieć, jak długo będziemy czekać na wyniki.
Mężczyzna, z którym rozmawiałam w recepcji ośrodka zdrowia, robił wrażenie formalisty i nie wydawał się specjalnie pomocny. Poprosił, żebym przesłała mu dane osobowe uczestniczek wyjazdu. Żeby to zrobić potrzebowałam sieci internetowej. Zapytałam go o hasło do wifi. Spojrzał na mnie spod oka i powiedział: „Ganesha” – wiesz w ogóle, co to jest?” Wyjął swój telefon komórkowy i pokazał mi na pulpicie wizerunek pięknego, wielobarwnego słonia, Ganeshy. Dech mi zaparło, wyjęłam swój telefon, a tam na pulpicie… to samo. Nasze relacje w jednej chwili stały się bardzo bliskie, poczułam że ten mężczyzna wydobędzie potrzebne mi wyniki spod ziemi, jeśli będzie trzeba, bo jakieś ukryte pokrewieństwo połączyło nas w tym właśnie momencie.
Minęło kilka lat.
Lloret de Mar, Hiszpania
W pochmurny poranek szukamy miejsca na kawę. Kilka kawiarni już działa, jednak wnętrza świecą pustkami, nie ma jeszcze turystów. Otwarta jest też niewielka piekarnia, w środku kilka stolików i lokalni mieszkańcy głośno dyskutujący. Po obejściu okolicy, wracamy w to miejsce, jakoś podświadomie czuję, że właśnie tam chcę usiąść i zatopić się w hiszpańskim klimacie. Kiedy już mamy kawę na stoliku, do kawiarni wchodzi dwóch kolejnych klientów i zajmują stolik tuż obok. To starsi mężczyźni, jeden o lekko azjatyckich rysach twarzy, na jego szyi na srebrnym łańcuszku kołysze się wisiorek „oczu buddy”, bardzo charakterystyczny, buddyjski motyw.
To on rozpoczyna pogawędkę, po hiszpańsku. Po chwili przechodzi na angielski i od tego momentu rozumiemy się lepiej. Chętnie o sobie opowiada, jest nauczycielem medytacji, jeździ po świecie i naucza. Powiedziałam, że tak mi się właśnie wydawało, bo zauważyłam charakterystyczny wisiorek. A on ucieszył się, sięgnął ręką do szyi i wyciągnął jak się okazało jeden z dwóch łańcuszków. „To Ganesha! Indyjski bóg usuwający przeszkody i zapewniający powodzenie. Wiesz – zwrócił się bezpośrednio do mnie – w buddyzmie zen nie dozwolone są żadne wyobrażenia, żadne wizerunki. Ale ja mam słabość do Ganeshy, bo to jest bóstwo artystów i jego wizerunek jest mi bardzo bliski.” Oczywiście, wyjęłam mój telefon, pokazałam pulpit ozdobiony wizerunkiem z Morjim i poczułam niezwykły związek z tym nauczycielem medytacji.
Minęło wiele lat, a ja dopiero za tym ostatnim razem zrozumiałam, że to wszystko dzieje się specjalnie dla mnie. Że już wcześniej powinnam była rozpoznać znaki, że Ganesh to moja osobista wizualizacja tej pięknej Energii, która wypełnia Wszechświat, moje bóstwo, moje zwierzę, mój dobry duch. I nie ma nic złego w otaczaniu się tym, co przynosi nam szczęście, zwłaszcza, jeśli jest to Słoń.
Skoro już tu jesteś...
...mamy do Ciebie prośbę. Coraz więcej osób czyta artykuły na portalu Bosonamacie.pl, znajduje tu także informacje o ciekawych warsztatach i wyjazdach.
Nasz portal działa na zasadach non-profit, nie jest firmą, ale efektem pracy i zaangażowania grupy pasjonatów.
Chcemy, by nasz portal pozostał otwarty dla wszystkich czytelników, bez konieczności wprowadzania opłat za dostęp do treści.
Dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą. Wesprzyj nas na Patronite! Nawet symboliczne 10 złotych miesięcznie pomoże nam tworzyć wartościowe treści i rozwijać portal.
Jeśli nasz artykuł był dla Ciebie pomocny, ciekawy lub po prostu lubisz to, co robimy – kliknij logo poniżej i dołącz do grona naszych patronów.
Każde wsparcie ma znaczenie. Dzięki Tobie możemy działać dalej!
Dziękujemy!
Iwona Rasińska
Iwona Rasińska, nauczyciel jogi w Dzierżoniowie, więcej tekstów na rasinska.wordpress.com
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Więcej szczegółowych informacji znajdziesz w naszej polityce prywatności.Rozumiem