
Regres w praktyce jogi
Regres w praktyce jogi

Zdjęcie: Ania Krachało
Kiedy coś nie wychodzi mi na macie, często bawię się we wróżkę i zgaduję, że czekają mnie kolejne porażki. Zwłaszcza poranna praktyka jest jak wróżenie z fusów. Jak wstanie lewą lub prawą nogą. Jeśli lewą – dzień można spisać na straty. Ma to sens?
Tak zwane postępy
Na macie bywa różnie. Wiadomo. Raz jest lekko, miło i przyjemnie, kolejnym razem pot i łzy. Raz ciało jest chętne do współpracy i przyjazne, a za chwilę staje się naszym wrogiem i zaczynamy walczyć.
Zwłaszcza osoby, które praktykują regularnie jedną konkretną metodę z łatwością mogą obserwować te wahania. I postępy w jodze. Tak zwane postępy, bo chodzi mi tylko o jeden ich aspekt: kształt asany. W regularnej praktyce pojawiają się regularnie te same pozycje i w związku z tym łatwo nam zaobserwować, czy wchodzimy do nich z tą samą łatwością, balansem i elastycznością, jak wczoraj czy tydzień temu oraz czy mamy tyle siły, żeby trwać w nich mniej więcej tyle oddechu, co ostatnim razem. Zwykle tak jest. W sensie: balans, elastyczność i tak dalej są podobne, co ostatnio, a nawet lepsze. Trzymamy formę albo progresujemy.
Trzy kroki do tyłu
Są jednak momenty, kiedy jest odwrotnie. Pojawia się faza plateau i zatrzymujemy się w miejscu. Albo wręcz jest regres. Ciało jest sztywniejsze lub mamy mniej siły. Dlaczego tak się dzieje? Wczoraj udało się podnieść do mostka, dzisiaj już nie? Tydzień temu godzina praktyki przeleciała jak minuta, a dzisiaj już od drugiej pozycji serce wali jak młot i marzymy o savasanie? Czasem to pojedyncze zajęcia się „nie udają”. Czasem jednak sytuacja trwa tygodniami, miesiącami i mamy wrażenie, że jest coraz gorzej. Co wtedy?
Przyczyny kryzysu
Gorzej bywa z wielu powodów. Dłuższa przerwa. Kontuzja. Ciąża. Utycie lub schudnięcie. Choroba. W czasie cyklu miesiączkowego też nasze ciało się zmienia. Czasami jednak się zmienia i nie wiemy, dlaczego. Jeśli się zmienia na plus, przyjmujemy to z radością i nie poświęcamy zbyt wiele czasu na dociekanie przyczyny. Jeśli na minus – chcemy wiedzieć. Zwłaszcza, że poczucie własnej wartości wtedy spada. Na ogół. Mówię za siebie, bo mnie spada, ale wiem, że nie tylko mnie. Kultura rywalizacji – choćby z samym sobą – zrobiła nam wodę z mózgu. Jeśli dzisiaj jesteśmy gorszą wersją siebie niż wczoraj, często popadamy w przygnębienie. Jeśli nie potrafimy znaleźć przyczyny – popadamy tym łatwiej. Jeśli koleżanka, z którą chodzimy na zajęcia w tym czasie zrobiła postępy, to już koszmar.
Co będzie dalej?
Często zastanawiam się, dlaczego mam kryzys i próbuję znaleźć przyczynę. W nieprzespanej nocy, stresie, późnej kolacji, wczorajszym treningu biegowym, niższej albo wyższej temperaturze w sali… Któregoś dnia jednak postanowiłam zastanowić się nie nad przyczyną, ale nad skutkiem.
Czy kryzysowa praktyka, to także nieudany dzień? Jeśli nie wychodzą mi chaturangi, to w pracy też nie będę miała już siły? Kiedyś myślałam, że tak to działa. Joga przecież ma ułatwiać życie. Wzmacniać psychicznie i fizycznie. Zwiększać odporność na stres. Skoro na macie nie wychodzi, to pewnie poza matą też będzie słabo – myślałam.
Ostre hamowanie
I pewnego dnia tak się nakręciłam, że znalazłam się na równi pochyłej. Praktykowałam coraz mniej, bo uważałam, że niepowodzenia w asanach tak mocno podkopią moje poczucie własnej wartości, że nie dam rady w pracy, w załatwianiu spraw urzędowych, generalnie w kontaktach z ludźmi. Wmówiłam sobie, że jeśli uniknę przynajmniej jednego upokorzenia dziennie (na macie), będzie choć odrobinę lepiej. Ciągle jednak wierzyłam w jogę, więc nie zaprzestałam całkiem praktyki, tylko chodziłam na coraz łagodniejsze zajęcia i robiłam tylko asany-pewniaki, które nie mogłyby mi nie wyjść. Lada chwila, a zapisałabym się na kurs dla początkujących.
Grzech pychy
To nie był dobry pomysł – widzę to z perspektywy. Nie ma prostego przełożenia joga-życie, a jeśli jest, to znaczy, że jeszcze musimy nad sobą popracować. Nad psyche, nie nad ciałem. Jeśli nieudany mostek tak mocno nadszarpuje naszym ego, to nie mostek jest problemem, tylko ego. W końcu joga to tylko joga, bez przesady. Narzędzie. I nie, nieudany mostek nie sprawi, że nagle stanę się złą matką, nieudacznicą w biurze, złą przyjaciółką czy spadnie mój poziom intelektu.
Nieudany mostek (czy też inną asanę) warto zaakceptować. Oczywiście, przyjrzeć się. Oczywiście, spróbować poznać przyczyny i być może zareagować (a może to brak żelaza we krwi odbiera mi siły, albo nadchodząca grypa?). Ale nadal praktykować i uciszyć wewnętrznego jasnowidza (który ma dość słaby wzrok), że przez ten mostek już wszystko pójdzie nie tak. Bo to brzmi trochę jak miejskie, a raczej wiejskie legendy, że kobiety w czasie miesiączki nie powinny piec ciasta, bo na pewno wyjdzie zakalec. Bzdura. Sprawdziłam.
Krótki odpoczynek
Czy jest sens cofać się w praktyce i czasem trochę zwolnić? I rzeczywiście nie katować się zaawansowanymi asanami, jeśli one ewidentnie nam nie idą? Pewnie są takie momenty, kiedy potrzebujemy więcej regeneracyjnej jogi niż innych jej form. A może i kilku dni przerwy. Całkowicie przestać – zdecydowanie odradzam. Są te różne przysłowia o tym, że tuż przed świtem noc najczarniejsza i że trzeba przykucnąć, żeby skoczyć wyżej i coś w nich jest. Czasem regres to przeszkoda w jodze, którą warto pokonać. Doda nam to sił i samoświadomości. Po kryzysie może nastąpić gwałtowny postęp. Możliwy tylko dlatego, że udało nam się przepracować jakąś przeszkodę w ciele i umyśle.
Po okresie bardziej łagodnej praktyki, warto szybko wrócić do takiej, z którego się wycofaliśmy i jednak iść dalej. A że poczucie własnej wartości spadnie? Jeśli budujesz poczucie własnej wartości na tym, jak wyglądasz na jodze i jaki jest kształt twojej asany, czas to zmienić… Podejście do siebie, nie asanę.
Skoro już tu jesteś...
...mamy do Ciebie prośbę. Coraz więcej osób czyta artykuły na portalu Bosonamacie.pl, znajduje tu także informacje o ciekawych warsztatach i wyjazdach.
Nasz portal działa na zasadach non-profit, nie jest firmą, ale efektem pracy i zaangażowania grupy pasjonatów.
Chcemy, by nasz portal pozostał otwarty dla wszystkich czytelników, bez konieczności wprowadzania opłat za dostęp do treści.
Dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą. Wesprzyj nas na Patronite! Nawet symboliczne 10 złotych miesięcznie pomoże nam tworzyć wartościowe treści i rozwijać portal.
Jeśli nasz artykuł był dla Ciebie pomocny, ciekawy lub po prostu lubisz to, co robimy – kliknij logo poniżej i dołącz do grona naszych patronów.
Każde wsparcie ma znaczenie. Dzięki Tobie możemy działać dalej!
Dziękujemy!