
Terapia jogą – wywiad z Petri Räisänenem
Petri Räisänen – znany nauczyciel Ashtanga jogi. Praktykuje jogę od 30 lat. Uczył się u wielu znakomitych nauczycieli Ashtangi – m.in. u Dereka Ireland, Lino Miele i Eddiego Sterna. Otrzymał autoryzację od K. Pattabhi Joisa i Sharath Joisa. W swoim nauczaniu łączy metodę Ashtangi z tradycyjnymi terapiami fińskimi i naturopatią. We współpracy z K. Pattabhi Joisem napisał książki o pierwszej i drugiej serii Ashtanga jogi. Mieliśmy okazję rozmawiać z Petri podczas niedawnych warsztatów organizowanych w Dubrowniku przez lokalne studio jogi Wedoyoga.
Marek Łaskawiec: Miałeś bardzo różne doświadczenia w pracy z ciałem. Grałeś w hokeja na lodzie, który ma reputację brutalnego sportu, studiowałeś naturoterapię pod kierunkiem tradycyjnych fińskich mistrzów, praktykujesz i uczysz Ashtanga jogi. To dosyć unikalna mieszanka doświadczeń. W jaki sposób wpłynęło to na twój pogląd na ludzkie ciało i na to jak ono działa?
Petri Räisänen: To bardzo obszerny temat. Hokej uważa się za bardzo fizyczny sport, ale nawet w tym przypadku decydującym czynnikiem jest praca zespołowa. Metody treningu i przygotowania fizycznego w hokeju nie są w dzisiejszych czasach żadną tajemnicą. Każdy może więc odpowiednio się przygotować od tej strony. A więc rzeczą, która rozstrzyga jest umysł, praca w zespole, wzajemne zrozumienie. Czasem nawet mówi się, że najlepsi zawodnicy wiedzą z góry, co się wydarzy i są w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu. Mamy więc do czynienia z pewnym rodzajem specjalnych umiejętności. Zawodnicy rzadko o tym mówią, bo sport jest ciągle kojarzony z byciem maczo. Nie wspomina się więc o tych mniej uchwytnych sprawach, o wrażliwości na te aspekty sportu, które nie są związane z fizycznością.
Pomimo tego granie w hokeja i naturalne terapie wydają się dziedzinami dosyć odległymi. Jak to się stało, że zainteresowałeś się tradycyjną fińską naturoterapią?
To było stopniowe. Na początku niekoniecznie interesowały mnie sprawy zdrowia, ale bardziej diety. Zacząłem zwracać uwagę na stosowanie etycznej diety, zaangażowałem się ruch obrony praw zwierząt. Kiedy miałem 15 lat przeszedłem na wegetarianizm, ale ciągłe wtedy grałem jeszcze w hokeja. Myślę, że ta zmiana diety rozpoczęła moją przemianę. Kiedy przechodzi się na dietę wege, pojawia się naturalne zainteresowanie tym, co się je i w jaki sposób świadomie zbilansować dietę. Większą uwagę zwraca się również na zdrowie.
Zapisałem się na kurs dotyczący diety witariańskiej i przygotowania potraw witariańskich. Zacząłem także pracę w firmie importującej warzywa bio. Trafiłem potem na kurs reiki pierwszego stopnia, potem zrobiłem kolejny. Miałem szczęście uczyć się u bardzo dobrego nauczyciela i coraz bardziej tematyka ta mnie wciągała. Zainteresowały mnie tradycyjne fińskie terapie, zacząłem na temat dużo czytać, szukać informacji na temat tych metod leczenia. W tym samym czasie wciągnęła mnie także filozofia. Zacząłem czytać Krishnamurtiego a także Rudolfa Steinera, twórcę antropozofii. Potem dowiedziałem się, że jest jeszcze takie miejsce w środkowej Finlandii, w którym ciągle żyją tradycyjni uzdrowiciele i praktykują zgodnie z wiedzą przekazywaną z pokolenia na pokolenie. A więc kiedy dowiedziałem się o możliwości wzięcia udziału w warsztatach, zdecydowałem się tam pojechać.
Na początku uczyłem się tradycyjnej fińskiej metody stawiania baniek, dzięki której można leczyć pewne choroby, a także neutralizować napięcia w ciele. Potem zainteresowałem się terapiami, które nazywano ustawianiem kości, a które przypominają techniki chiropraktyki i osteopatii. Kiedy zająłem się bliżej tym tematem, zdałem sobie sprawę, że nie są to tylko techniki czysto fizyczne. Wielu z tych uzdrowicieli przygotowywało także terapie oparte na własnych mieszankach ziół, a także zajmowało się pracą z energiami. Niektórzy praktykowali nawet terapie bez fizycznego kontaktu z pacjentem i zajmowało się hipnozą.
W tym samym czasie powoli zaczynałem interesować się jogą. Na początku nie była to Ashtanga joga, ale zwykła Hathajoga. Dodatkowo była to joga bardzo relaksacyjne, co dawało mi możliwość odprężenia się, ale jako były hokeista miałem jednak poczucie niedosytu. Wtedy w roku 1989 do Finlandii zawitała Ashtanga. Przyjechali do nas Derek Ireland i Radha Warrell. Poszedłem na ich warsztat i od pierwszego razy wiedziałem, że to jest to. Zakochałem się w Ashtanga jodze. Zacząłem więc praktykę Ashtangi, na początek nie zawsze 6 razy w tygodniu, dużo czytałem o jodze i jednocześnie uczyłem się tradycyjnych fińskich terapii.
Wtedy, od jednego z mistrzów tych terapii, dostałem propozycję wzięcia udziału w trzyletnim programie szkoleniowym i oczywiście zgodziłem się. Nie było to na początku takie proste. Tajniki tych terapii przekazywane są z pokolenia na pokolenie i zwykle są owianą pewną tajemnicą, a ja byłem młody i dodatkowo przyjechałem ze stolicy kraju, do małej miejscowości, gdzie takich ludzi niespecjalnie się lubi. Ale stopniowo, po roku bardzo podstawowych szkoleń pracy z ciałem, zacząłem poznawać także metody pracy z energiami i inne rodzaje terapii.
Bardzo szybko zrozumiałem wtedy, że niektórzy ludzie są bardziej wrażliwi niż inni. Każdy może leczyć pracując z energią na pewnym poziomie. Na przykład może pomóc w pozbyciu się czy zmniejszeniu prostych dolegliwości bólowych – np. głowy czy brzucha. Ale szybko zauważyłem, że niektórzy mają specjalny rodzaj wrażliwości i mogą zrobić o wiele więcej. Być może jest to rodzaj jakiegoś daru, trochę związanego z naszą naturą. To może wiązać się także z konstytucją naszego ciała, a więc z tym, co opisuje pochodząca z Indii teoria doszy. Nasza dosza ma także wpływ na nasz umysł i wydaje się, że osoby o typie doszy nazywanej vatta mogą mieć więcej wrażliwości na terapię energią niż te o typie kapha, które z kolei mogą sprawdzać się lepiej w innych terapiach.
A więc po tych trzech latach praktyki i fińskich mistrzów poznałeś wiele różnych rodzajów terapii?
Tak. Poznałem te bardziej fizyczne techniki nazywane ustawianiem kości, ale także leczenie energią i terapie w oparciu o mieszanki ziołowe.
Czy znajomość tych terapii i wiedza o tym , jak funkcjonuje ludzkie ciało i jak przepływają w nim energie pomaga Ci w praktykowaniu i nauczaniu jogi?
Zdecydowanie tak. Na przykład łatwiej mi było zrozumieć co to jest prāṇa i w jaki sposób przemieszcza się w ciele. Tego nauczyłem się podczas studiowania tradycyjnych terapii. W wielu tekstach o jodze pisze się, że zrozumienie takiej energii pojawia się na jakimś etapie praktyki. Czyni to ją nie tylko czysto fizycznym czy cielesnym doświadczeniem. Jako nauczycielowi łatwiej mi zatem poczuć energię innych osób. Mogę także łatwiej wyczuć, gdzie w ciele ucznia jest blokada, napięcie albo ból. Mogę także wywierać wpływ na tę energetyczną blokadę i próbować ją przemieszczać tak, aby prāṇa mogła znowu krążyć w ciele.
W ten sposób łatwiej mi pomagać ludziom w procesie leczenia urazów i blokad. W wielu przypadkach ludzie tkwią w takich blokadach. Zaczynają odczuwać ból, ale praktykują coraz więcej. Mogą oczywiście iść na terapię, ale często nie decydują się na to, bo zakładają, że joga ich uleczy. W wielu takich przypadkach mogłem pomóc, bo byłem w stanie poczuć, skąd się bierze problem i gdzie blokuje się energia. Oczywiście, mogę także obserwować podobne zjawiska we własnym ciele.
To ciekawe. Korekty, które dajesz podczas praktyki są przez to bardzo nietypowe. Z jednej strony twój dotyk jest niezwykle delikatny, z drugiej sama korekta jest bardzo głęboka.
Po pierwsze, staram się ustabilizować ucznia tak, aby mógł sam większości wykonać swoją pracę. Ale także stopniowo staram się kierować przepływem energii. Czyli częściowo moje korekty mają charakter energetyczny. Tak naprawdę można robić to nawet bez dotykania ucznia. Można wpływać na przepływ prāṇy za pomocą umysłu. Chociaż połączenie tych dwóch elementów – delikatnego dotyku w kierunku ruchu, który uczeń wykonuje i pracy z energią – przynosi najlepszy rezultat. To zresztą zadziwiające, że czasem wystarczy delikatnie ucznia dotknąć i ukierunkować, ustawić odpowiednio pozycję, żeby prawie całą pracę wykonał samodzielnie. To wydaje się delikatne, ale tak naprawdę jest bardzo głębokie. Czasem nawet trzeba uważać i wstrzymać ten ruch, żeby nie poszedł za daleko.
Czasem mam wrażenie, że niektóre osoby starają się wykonywać asany z przesadnym napięciem, zaangażowaniem i intensywnością. Czy w takim przypadku starasz się pogłębiać ich pozycje czy raczej uważasz, żeby nie poszły za daleko?
Kiedyś generalnie korekty były bardzo mocne i pewnie ciągle jeszcze są nauczyciele, którzy to robią. W większości przypadków jednak daje się teraz korekty łagodniejsze. Sam przez to przeszedłem, w latach 90-tych, kiedy bardzo dużo praktykowałem, korekty były naprawdę silne i było sporo urazów. Obecnie już tylu urazów nie ma. Kiedy sam zaczynałem uczyć, również dawałem silne korekty. Nie było po prostu wtedy żadnego innego stylu nauczania.
Dlaczego zmieniłeś swój styl nauczania? Co zmianę tę wywołało?
To był chyba ogólny trend. Jeśli porównać korekty dawane dzisiaj np. przez Sharatha Joisa z tymi z lat 90-tych, jego styl uczenia również stał się o wiele bardziej łagodny. Wielu nauczycieli również poszło w tym kierunku. Nawet Pattabhi Jois w późniejszym okresie zmienił swój styl nauczania. Jako nauczyciele nie możemy powodować urazów. Powinniśmy zapewnić uczniom bezpieczeństwo i komfort. Chcemy, żeby uczniowie do nas wracali, żeby mieli poczucie, że joga jest zdrowa i ma działanie terapeutyczne. Wiele osób rozumie także, że joga to nie tylko asany, że nie chodzi o czystą pracę fizyczną, ale pracę nad umysłem. Ciało jest oczywiście w jodze ważne, ale nie jest wszystkim. Być może Ashtanga joga ciągle ma reputację bardzo fizycznej praktyki, ale w rzeczywistości już tak nie jest.
Biorąc pod uwagę Twoje doświadczenia, co doradziłbyś komuś, kto chce rozwijać swoją praktykę, nie tylko na poziomie fizycznym, ale także energetycznym i mentalnym? Czy masz swoją receptę na rozwój praktyki, czy może raczej każdy sam dochodzi do niej poprzez własne doświadczenie na macie?
Istnieją kilka prostych narzędzi. Trzeba zwracać uwagę, żeby fizycznej części praktyki towarzyszył długi, spokojny oddech i pewien rodzaj miękkości. Element siły i odprężenia muszą się wzajemnie równoważyć. Asana jest stanem aktywnym. Zawsze staramy się pójść głębiej, ale jednocześnie powinniśmy czuć odprężenie. Nie można wchodzić w pozycję na tyle głęboko, żeby stała się ona czysto siłowa. W asanie powinniśmy czuć się wygodnie, co nie wklucza, że będziemy się starać przekraczać nasze ograniczenia. Spokojny, głęboki oddech wskazuje, że pozycja jest bezpieczna i jednocześnie wpływa na stan naszego umysłu, uspokaja go. Automatycznie zaczynamy więc pracować nad naszym umysłem. Łatwiej więc uzyskać stan głębokiej koncentracji.
Narzędzia jogi są bardzo proste. Oddychaj, poruszaj się, wykorzystuj możliwości ciała, ale nie zapominaj o odprężeniu. Postęp w praktyce powinien być naturalny, co oznacza, że potrzebuje on czasu. Nie można nastawiać się, że niektóre pozycje przyjdą w dwa tygodnie czy miesiące. Niektóre wymagają nawet lat. Musimy więc być cierpliwi. Bez tego zwykle kończy się to jakimś urazem.
Ważna jest tu rola nauczyciela jogi. W shali powinna panować atmosfera spokoju, nie może być konkurencji. Nie ma także osób uprzywilejowanych. Ktoś, kto wykonuje bardziej zaawansowane asany nie jest lepszy od innych. Każdy jest mile widziany, niezależnie od tego, jak jest elastyczny, silny fizycznie, i jaką ma budowę ciała. Wszystko wymaga czasu i nauczyciel także powinien to rozumieć, kiedy daje korekty. Elastyczność ciała zależy także od elastyczności umysłu. Kiedy więc umysł zacznie się przyzwyczajać do nowej sytuacji, ciało może więcej.
Czy jesteś w stanie wyczuć, że ktoś jest gotowy do jakieś pozycji, zanim ten ktoś sam to zrozumie?
To całkiem częste. Wystarczy popatrzeć na ciało ucznia, dotknąć go i od razu wiadomo, jak sztywne czy elastyczne jest ciało. Wtedy właściwie wiadomo także, jak daleko można pójść z korektami. Oczywiście, zawsze mogą zdarzyć się niespodzianki, trzeba więc uważać. Ale w wielu przypadkach wystarczy popatrzeć na budowę ciała, proporcje długości rąk, nóg i tułowia. Po pewnym czasie nauczyciel nabiera doświadczenia i wie, że ta osoba o takim typie ciała z reguły poradzi sobie z daną pozycją.
Mówiłeś o blokadach energetycznych w ciele, które można usuwać. Jeśli ktoś zauważy nagle, że w jego ciele pojawiła się dziwna sztywność, czy ból, którego wcześniej nie było, jak najlepiej na to reagować? Powinniśmy wtedy trochę zwolnić i praktykować delikatniej, nie zwracać na to uwagi czy może od razu poradzić się lekarza lub terapeuty?
To zależy. Czasem warto zrobić sobie przerwę. Czasem trzeba pójść do lekarza. Nie jest łatwo zrozumieć, na czym polega blokada energetyczna. Z jednej strony jest to proste i naturalne, ale ciężko jest zdiagnozować to samemu. Jest kilka prostych sposób, których każdy może spróbować. Jeżeli pojawia się jakiś ból, czasem wystarczy położyć na tym miejscu dłonie i przez chwilę potrzymać. Inną metodą jest przyłożenie dłoni w miejscu takiego bólu i skupienie się na głębokim oddechu, żeby się zupełnie odprężyć. Można także korzystać z wizualizacji. Oddychamy na przykład głęboko i kierujemy nasz oddech w miejsce, gdzie pojawiło się napięcie, żeby stworzyć tam dodatkową przestrzeń. Czasem warto także poprosić o pomoc – w formie modlitwy albo po prostu poprzez uświadomienie sobie, że potrzebujemy pomocy i skierowanie tej prośby na zewnątrz. Nawet jeśli ktoś nie wierzy w takie rzeczy, zapewniam, że to może pomóc.
Praktykujesz Ashtanga jogę od 30 lat. Na jakim etapie jest Twoja osobista praktyka. Czy ciągle jest bardzo fizyczna, czy może bardziej medytacyjna?
Obecnie jest na etapie rodzinnym. Praktykuję siódmą serię. Mamy dwoje dzieci, dwa i pięć lat, więc ostatnie pięć lat skupiałem się na życiu rodzinnym. Ciągle oczywiście praktykuję, ale nie staram się robić rzeczy bardzo zaawansowanych. Zależy mi na utrzymaniu się w dobrej formie no i oczywiście na tym, żeby zupełnie nie stracić siły i elastyczności. W zależnymi od możliwości praktykuję więc czasem kilkanaście minut, a czasem godzinę. W przyszłości mam nadzieję wrócić do swojego zwykłego rytmu praktyki.
Z perspektywy tych 30 lat mogę także powiedzieć, że Ashtanga jako taka ma się dobrze i się rozwija. Ponieważ metoda nauczania stała się delikatniejsza, ludzie znajdują w niej radość i są szczęśliwi, że mogą praktykować. Nigdy tylu ludzi nie praktykowało Ashtangi, co dzisiaj. Nigdy nie mieliśmy tylu zaawansowanych uczniów. Dla wielu ludzi praktyka Ashtangi stała się stylem życia. Jest także wielu znakomitych nauczycieli. W zeszłym roku miałem nawet okazję pojechać popraktykować z ciągle żyjącym uczniem Krishnamacharyi A.G. Mohanem i było to niesamowite doświadczenie. Myślę, że Ashtanga ma ciągle wielką moc przyciągania ludzi. To praktyka pozwalająca bardzo szybko osiągnąć stan wewnętrznego skupienia. Stajemy na macie, mija półtorej godziny, a my nawet nie zauważamy kiedy. Taki stan koncentracji to właśnie joga.
Skoro już tu jesteś...
...mamy do Ciebie prośbę. Coraz więcej osób czyta artykuły na portalu Bosonamacie.pl, znajduje tu także informacje o ciekawych warsztatach i wyjazdach.
Nasz portal działa na zasadach non-profit, nie jest firmą, ale efektem pracy i zaangażowania grupy pasjonatów.
Chcemy, by nasz portal pozostał otwarty dla wszystkich czytelników, bez konieczności wprowadzania opłat za dostęp do treści.
Dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą. Wesprzyj nas na Patronite! Nawet symboliczne 10 złotych miesięcznie pomoże nam tworzyć wartościowe treści i rozwijać portal.
Jeśli nasz artykuł był dla Ciebie pomocny, ciekawy lub po prostu lubisz to, co robimy – kliknij logo poniżej i dołącz do grona naszych patronów.
Każde wsparcie ma znaczenie. Dzięki Tobie możemy działać dalej!
Dziękujemy!