
15 rzeczy, których nikt mi nie powiedział zanim zaczęłam ćwiczyć jogę
15 rzeczy, których nikt mi nie powiedział zanim zaczęłam ćwiczyć jogę
I nie wiem, czy dobrze się stało, bo byłam kompletnie nieprzygotowana na skutki uboczne regularnej praktyki. A konkretnie na to, że…
- Będę miała coraz więcej energii. I coraz więcej czasu. Taki paradoks: choć na praktykę zacznę poświęcać prawie dwie godziny dziennie (plus kolejna na dojazd), okaże się, że z wszystkim się wyrabiam, bo jestem bardziej kreatywna, uważna i skuteczna.
- Nauczę się oddychać. A najpierw dowiem się, że nie potrafię. Z początku wyda mi się to dziwne. W końcu medytując w ośrodku Zen, godzinami liczyłam wdechy i wydechy. Ćwiczyłam też oddechy przeponowe w szkole rodzenia (zaraz gdy zaczęłam ćwiczyć jogę, zaszłam w ciążę, ale nie łączę tych faktów ;-). Okaże się jednak, że niewiele mi to dało. Kolejni nauczyciele będą mi powtarzać „Oddychaj!” Aż zacznę.
- Zmieni się moje ciało. I moje wyobrażenie na jego temat. Najpierw okaże się, że wcale nie mam słabych rąk i mocnych nóg. Potem padną kolejne mity. A potem przestanę sobie te mity tworzyć, bo ciało zacznie się wzmacniać i uelastyczniać. Będę z przyjemnością obserwować ten proces, zamiast zajmować opiniowaniem.
- Schudnę. Nie byłam gruba, ale i tak straciłam 6 kilogramów. Chyba przeszkadzały w niektórych asanach. Nie wiem, bo to nie ja zdecydowałam, tylko mój organizm.
- Zmieni się zawartość mojej szafy. To się wiążę z poprzednim punktem. A przy okazji okaże się, że większą radość sprawia mi kupowanie spodni do jogi niż o rozmiar mniejszych dżinsów.
- Zacznę wstawać o świcie. A nawet przed świtem. W miarę praktyki przestawi mi się zegar biologiczny. 5.30 okaże się idealną porą na pobudkę (bez budzika). A 5-6 godzin snu na dobę – wystarczające na regenerację.
- Przestanie mi smakować foccacia w pizzerii na Wilczej. A także coca-cola, chipsy, prince polo, krakersy, soki z kartonów, czekolada mleczna w fioletowym opakowaniu… Generalnie zmieni mi się smak, bo joga zrobi mi przymusowy detoks. Trochę szkoda, ale w końcu się przyzwyczaję.
- Wyluzuję. Przestanę się przejmować, że ktoś supermegaważny nie odbiera telefonu, pociąg się spóźnił, a awokado nie jest wystarczająco miękkie. Nie będę rezerwować biletów na spektakl z dwumiesięcznym wyprzedzeniem, wakacji z rocznym, a wizyty u lekarza… a nie, wizyty u lekarza raczej wcale nie będę rezerwować, bo generalnie przestanę chorować.
- Zacznę mówić prawdę. W sensie – nigdy nie byłam kłamczuchą, ale… przestanę się zadręczać, co ludzie o mnie pomyślą. Gdy będą mnie pytać o opinię, będę mówić swoją opinię. Efekt uboczny: w pracy zaczną mnie bardziej szanować. A przyjaciele? Częściej pytać o opinię.
- Nauczę się trudnych słów. Takich jak chlorella, abhyanga i ubhaya padangusthasana. I tym podobne 😉
- Przestanę chodzić na imprezy. Albo będę jedną z pierwszych osób, które wychodzą. Zacznę się na nich nudzić. Poza tym – rano przecież trzeba wstać na praktykę.
- Stanę się bardziej wybredna. Przestanę oglądać niektóre filmy, czytać niektóre książki, słuchać niektórych ludzi. Zwłaszcza tych, zainteresowanych wyłącznie martyrologią. Przestanie mnie interesować eksplorowanie cierpienia, bo będę wolała myśleć pozytywnie. Przestaną mnie też interesować płytkie historie, bo będę potrzebowała sensu. To trochę nieprzyjemne, bo okaże się, że te wszystkie komedie romantyczne, harlequiny i spotkania towarzyskie (czytaj wyżej), które kiedyś mnie bawiły, teraz mnie irytują.
- Wizyty u fryzjera będę zaczynała od słów: „Tylko, żeby się dało zrobić kucyk.” Włosy nie mogą mi przeszkadzać w skłonach, mostkach, staniu na głowie. A po praktyce – też muszą być łatwe do ogarnięcia.
- Dowiem się, co to zespół odstawienia. Po 3-4 dniach bez praktyki świat zacznie mnie wkurzać, ciało boleć a umysł zwodzić. Czyli… poczuję się jak celebrytka w klinice odwykowej.
- Będę miała więcej znajomych, ale mniej przyjaciół. Kolejny paradoks: pojawi się wokół mnie więcej ludzi i będę miała z nimi lepsze relacje. Okaże się, że doskonale dogaduję się z hydraulikiem, dziewczynką w autobusie, a nawet z własną mamą. Jednocześnie grono prawdziwych przyjaciół znacznie się skurczy.
A piszę to dlatego, że tobie też może się to przytrafić i może wolisz wiedzieć, i się jakoś przygotować.
Skoro już tu jesteś...
...mamy do Ciebie prośbę. Coraz więcej osób czyta artykuły na portalu Bosonamacie.pl, znajduje tu także informacje o ciekawych warsztatach i wyjazdach.
Nasz portal działa na zasadach non-profit, nie jest firmą, ale efektem pracy i zaangażowania grupy pasjonatów.
Chcemy, by nasz portal pozostał otwarty dla wszystkich czytelników, bez konieczności wprowadzania opłat za dostęp do treści.
Dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą. Wesprzyj nas na Patronite! Nawet symboliczne 10 złotych miesięcznie pomoże nam tworzyć wartościowe treści i rozwijać portal.
Jeśli nasz artykuł był dla Ciebie pomocny, ciekawy lub po prostu lubisz to, co robimy – kliknij logo poniżej i dołącz do grona naszych patronów.
Każde wsparcie ma znaczenie. Dzięki Tobie możemy działać dalej!
Dziękujemy!