
Tapas w święta
Tapas w Święta
To nie jest tekst zachęcający do wprowadzania na nasze świąteczne stoły małych (i trzeba uczciwie przyznać) pysznych hiszpańskich przystawek. W sanskrycie tapas znaczy dosłownie żar, co doskonale nawiązuje do pradawnej wedyjskiej tradycji pobudzania w sobie wewnętrznego ognia poprzez praktyki ascetyczne, jedną z których było długotrwałe wystawianie ciała na np. żar słońca.
W tradycji jogicznej tapas bardziej niż samoumartwienie oznacza samokontrolę, wyrzeczenie się i wewnętrzną dyscyplinę. W Joga Sutrach (2:43) Patandżalego tapas pojawia się jako jedna z jam, czyli jogicznych zasad etycznych służących oczyszczeniu ciała i zmysłów, by lepiej przygotować nas do praktyki. Bhagawadgita (17:14-16) wyróżnia tapas dotyczące ciała (czystość, powściągliwość, wyrzeczenie się przemocy), mowy (prawdomówność, łagodność, recytacje świętych tekstów) i umysłu (wewnętrzny spokój, współczucie, samokontrola i czystość myśli). W innym ustępie Joga Sutr (2:1) tapas wraz z swadhjaja (samopoznaniem) i iśwarapranidhana (pobożnością, zawierzeniem skutków swych działań istocie wyższej) stanowią podstawę Krija Jogi, która zawiera wiele technik oczyszczających przekazywanych ustnie przez nauczyciela jedynie wybranym uczniom. W swojej „Autobiografii jogina” (rozdz. 26) Yogananda twierdzi, że praktykowanie Krija Jogi znacząco przyspiesza ewolucję duchową praktykującego, przybliżając go do stanu oświecenia. A zatem tapas jest dla jogicznej teorii i praktyki czymś znaczącym od samego początku jej kształtowania.
Jak jednak ma się tapas do naszej codzienności we współczesnym świecie? W końcu kariera pustelnika w odciętej od świata samotni nie cieszy się dzisiaj popularnością, choć niektórzy z nas mogą czasem za nią zatęsknić (szczególnie gdy przy wigilijnym stole dawno niewidziany wujek zagai rozmowę o polityce). Tapas można z powodzeniem praktykować także w naszej rzeczywistości. Wielu powszechnie uznanych i szanowanych nauczycieli jogi miało rodziny i funkcjonowało w zwyczajnym świecie. Co więcej, podkreślali oni znaczenie życia w społeczeństwie dla jogicznej praktyki.
Sri K. Pattabi Jois, wielki mistrz Ashtaga Jogi, nazwał życie w związkach siódmą serią (w Ashtandze praktykuje się sześć serii asan), uznając tym samym, że budowanie związków w społeczeństwie jest najbardziej zaawansowaną formą praktyki. A zatem tapas nie może być i nie jest jedynie domeną umartwiających się w swoich pustelniach ascetów, zaś ich praktykowanie to bardziej rodzaj psychicznego nastawienia do otaczającego nas świata oraz przeciwstawianie się utartym wzorcom i nawykom niż ucieczka w bezpieczny azyl samotni.
Dla praktykowania tapas święta są wręcz okresem idealnym, szczególnie w Polsce. Stosunkowo młody kapitalizm przyniósł nam kulturę nadmiaru i konsumpcji, która doskonale połączyła się z ludowym (w końcu większość z nas pochodzi ze wsi) zwyczajem obchodzenia świąt poprzez biesiadowanie ponad wszelką miarę i zdrowy rozsądek.
Te dwie obyczajowości zlały się z okazji świąt trochę jak silne nurty dwóch rzek, wspomagając się wzajemnie i unosząc nas w kierunku czegoś, co nie jest ani kultem oszczędności i bogacenia się ani celebrowaniem religijnego przeżycia. Ogromna większość z nas nie doświadcza biedy ani niedostatku, jaką dobrze znali nasi pracujący na roli przodkowie. Pomimo deklarowanej religijności, niewielu traktuje poważnie post jako świadomą formę wyrzeczenia się przyjemności w celu umocnienia wiary. Wystawność polskich świąt straciła więc swoje zakorzenienie, jakie czerpała z częstych postów, codziennej chłopskiej nędzy czy choćby doświadczenia ciągłego niedoboru, jakie było naszym udziałem przed 1989 rokiem. Z drugiej strony, upowszechniane przez kulturę masową wzorce, przekonują nas, że świętować trzeba. Sklepy kuszą specjalnymi ofertami i niepowtarzalnymi okazjami, natrętne świąteczne reklamy przypominają, że trzeba kupić prezenty i zrobić większe zakupy. Tym, którzy nie mają na to wszystko pieniędzy z pomocą spieszą specjalne świąteczne kredyty lub chwilówki. Trudno sobie wyobrazić lepsze warunki dla nauki samoograniczenia i autokontroli.
Praktyka tapas w okresie świątecznym nie polega zatem na długotrwałym wystawianiu się na palące promienia słońca (klimat też raczej nie ten), ale na świadomym stawianiu sobie granic, poza które nie chcemy wykraczać i zmianie starych nawyków:
Po pierwsze, dużo nie znaczy dobrze
Kiedy robimy zakupy na świąteczny stół warto zastanowić się czy faktycznie istnieje fizyczna możliwość, aby te wszystkie wspaniałości zostały zjedzone. Tym bardziej, że zawsze ktoś z zaproszonych gości przyniesie coś od siebie i w rezultacie po świątecznym posiłku możemy zostać z większą ilością jedzenia niż przed. Może zatem warto w tym roku kupić mniej jedzenia, ale za to lepszej jakości, bo wytworzonego lokalnie, w sposób naturalny i/lub według zasad fair-trade? Może zamiast podawania kolejnych półmisków na stół lepiej po prostu więcej porozmawiać z dawno niewidzianą rodziną lub znajomymi? To samo dotyczy także kupowania prezentów. Nie zawsze stos zapakowanych w kolorową folię paczek pod choinką będzie oznaczał udane święta. Może lepiej ograniczyć się do czegoś małego, ale znaczącego? A może (to już prawdziwa rewolucja) najlepszym prezentem nie będzie wcale jakiś przedmiot?
Po drugie, umiarkowanie w jedzeniu i piciu
Ten rodzaj samoograniczenia do polskich świąt pasuje znakomicie, bo to w tradycji katolickiej jego brak uznawany jest za jeden z siedmiu grzechów głównych. Umiar w spożywaniu posiłków i piciu zaleca również Ajurweda, siostrzana nauka Jogi. W tej tradycji pokarmy i napoje dzieli się na satwiczne, czyli takie które sprzyjają naszemu dobrostanowi, równowadze organizmu i rozwojowi duchowemu, oraz niesatwiczne, czyli takie, które są szkodliwe lub równowagę tę burzą. Do pokarmów i napojów niesatwicznych zalicza się na przykład mięso, wszelkiego rodzaju używki, nadmiernie ostre przyprawy, ale także wszelkie pokarmy, które jedzone są pospiesznie, bez należytej staranności i uwagi. Niezależnie od stosowanej diety czy żywieniowych przekonań, może warto więc świadomie ograniczyć spożywane podczas świąt ilości jedzenia, jeść bez pośpiechu i z uwagą, a także z daleko posuniętym umiarem podejść do rozmaitych używek? W ajurwedyjskiej tradycji, często mówi się, że zdrowy posiłek powinien składać się z trzech części, z których każda powinna zmieścić się w miseczce, powstałej z połączenia naszych własnych dłoni. Pierwsza cześć to nasze danie lub dania, druga to płyn, który przed lub po posiłku pijemy (Ajurweda nie zaleca picia podczas jedzenia), trzeci to powietrze – czyli puste miejsce w żołądku, dzięki któremu będziemy mogli nasz posiłek dobrze strawić.
Po trzecie, regularność praktyki
Święta kojarzone są odpoczynkiem, ale często odpoczynek ten niepostrzeżenie zmienia się w gnuśność czy bezmyślne lenistwo. Oczywiście, dobrze jest wykorzystać kilka wolnych dni, żeby zwolnić tempo życia, wyspać się czy nadrobić zaległości w czytaniu. Nie znaczy to jednak, że święta muszą być przerwą w jogicznej praktyce. Wręcz odwrotnie, wolny czas można wykorzystać na oswojenie niektórych asan, które oswojenia wymagają albo na spróbowanie nieco innego podejścia do praktyki niż zwykle. W końcu, kiedy nie trzeba się nigdzie spieszyć, można pozwolić sobie na pozostanie w asanach odrobinę dłużej niż zwykle lub na ćwiczenia oddechowe i medytację.
Po czwarte, czystość zmysłów
Czy chcemy tego czy nie, w święta często wystawieni jesteśmy na istną lawinę zmysłowych doznań. Głośna muzyka w sklepach, rozmowy przy stole, podczas których nikt nikogo nie słucha, sączące się przez ściany od sąsiadów takty kolęd, próby generalne fajerwerków (czy tak trudno poczekać do Sylwestra?), świdrujący w nosie zapach śledzia zmieszany z aromatem wędzonych śliwek ze świątecznego kompotu, słodko-waniliowy zapach drożdżowego ciasta zmieszany z mocną, jak uderzenie pięścią, wonią bigosu, powtarzane co roku znane przez wszystkich filmy w telewizji – to nie wszystkie przecież doznawania, które bez ustanku atakują nasze zmysły w święta. W ramach praktykowania tapas, może warto zatem zadbać o czystość naszych zmysłowych doznań, tak jak dbamy o satwiczność naszej diety? Może czasem trzeba pomilczeć, zamiast mówić zbyt wiele, może warto wyłączyć nieśmiertelne „Jingle Bells”, żeby dać pobrzmieć ciszy? Może zamiast oglądać po raz nie wiadomo który przygody Kevina, który został sam w domu, lepiej pójść na długi świąteczny spacer (swoją drogą, gdyby jakiś kosmita przyjrzał się naszym świętom, pewnie pomyślałby, że czcimy jakiegoś malca, który urodził się w stajence, a następnie dzielnie walczył z rabusiami w Nowym Jorku)?
Po piąte, czystość umysłu
Święta to doskonała okazja do zwolnienia i poszukania wewnętrznego spokoju. Przypadają one również pod koniec roku, możemy więc spojrzeć na siebie samych i cały mijający rok nieco z boku. Autorefleksja jest rzeczą ważną i warto dać sobie na nią czas. Ale równie ważne jest zachowanie dystansu do własnych sukcesów i porażek, uznanie, że nie do końca mieliśmy i będziemy mieli na nie wpływ, nieprzywiązywanie się do skutków podejmowanych działań. Aby w tym sobie pomóc, warto wygospodarować godzinę lub chociaż 30 minut, aby usiąść wygodnie w ciszy i skupieniu i skierować całą swoją uwagę na własny oddech, bez irytacji czy przywiązania, trochę z boku, obserwować nieuchronne zawirowania umysłu (citta vrtti) i za każdym razem gdy się pojawią, delikatnie pakować je w przeźroczystą folię wyrozumienia i bezstronności, aby następnie lekkim dmuchnięciem odesłać je w przestrzeń. A potem trzeba już tylko zapakować w tę samą folię sam proces pakowania i odsyłania myśli, aby pozostać sam na sam z niepojętym doświadczeniem własnego oddechu.
Praktykując tapas (nie tylko podczas świąt) warto pamiętać jeszcze o jednej ważnej rzeczy. Jeśli tapas znaczy samoograniczenie, rozsądnym ograniczeniom podlegać powinna sama praktyka tapas. Autokontrola doprowadzona do ekstremum może przerodzić się w swoją własną karykaturę, stając się chorobliwym poszukiwaniem ascezy dla samej ascezy. A w praktyce jogi nie o ascezę przecież chodzi. Warto zatem czasem praktykować także cnotę współczucia i wyrozumiałości w stosunku do własnych prób samoograniczenia. Dodatkowy, zupełnie zbędny, kawałek makowca (ach, te rozkosznie chrupiące w zębach ziarenka maku…), czy kieliszek wina nie musi zrujnować naszej wieloletniej praktyki, a już z zupełną pewnością nie skarze nas na potępienie w jogicznym piekle (swoją drogą, czy jogiczne piekło polegałoby na przebywaniu przez całą wieczność w kapotasanie?).
Praktykując tapas, warto również wystrzegać się poczucia wyższości w stosunku do innych, które może pojawić się kiedy na dobre zakosztujemy w samowyrzeczeniu. To, że nie wpadniemy w szał w świątecznych zakupów czy nie poddamy się świątecznej presji obżarstwa, nie czyni nas wcale lepszymi od innych, zaś nieodpowiednie (naszym zdaniem) zachowania innych nie powinny być powodem do irytacji. Gdyby uczucia takie jednak zaczęły się pojawiać, trzeba przeczytać sobie raz jeszcze Joga Sutry (1:33), w których Patandżali radzi, by pielęgnować współczucie (karuna) wobec osób nieszczęśliwych i obojętność (upeksa) wobec złych zachowań, bo tylko wówczas umysł praktykującego może pozostać czystym i spokojnym.
Skoro już tu jesteś...
...mamy do Ciebie prośbę. Coraz więcej osób czyta artykuły na portalu Bosonamacie.pl, znajduje tu także informacje o ciekawych warsztatach i wyjazdach.
Nasz portal działa na zasadach non-profit, nie jest firmą, ale efektem pracy i zaangażowania grupy pasjonatów.
Chcemy, by nasz portal pozostał otwarty dla wszystkich czytelników, bez konieczności wprowadzania opłat za dostęp do treści.
Dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą. Wesprzyj nas na Patronite! Nawet symboliczne 10 złotych miesięcznie pomoże nam tworzyć wartościowe treści i rozwijać portal.
Jeśli nasz artykuł był dla Ciebie pomocny, ciekawy lub po prostu lubisz to, co robimy – kliknij logo poniżej i dołącz do grona naszych patronów.
Każde wsparcie ma znaczenie. Dzięki Tobie możemy działać dalej!
Dziękujemy!