
PRZECZYTAJ: Wywiad ze Stu Girlingiem
Jeden Procent Teorii: Stu Girling
To jest transkrypcja i tłumaczenie na j. polski wywiadu ze Stu Girlingiem, pasjonatem anatomii i doświadczonym nauczycielem Ashtanga jogi, który niedawno odwiedził Polskę! Wywiad możesz odsłuchać >> TUTAJ << .
Stu Girling – maniak anatomii, masażysta i terapeuta, miłośnik jogi. Od ponad 10 lat praktykuje Ashtanga Jogę i specjalizuje się w terapii ciała joginów. Uczy anatomii na kursach dla nauczycieli jogi. Prowadzi stronę poświęconą jodze i anatomii www.loveyogaanatomy.com oraz popularny kanał na YouTube (więcej tutaj), na którym przeprowadza wywiady ze światowej klasy nauczycielami jogi.
Anna Socha-Bystroń: Cześć Stu. Bardzo się cieszę, że możesz być tu z nami. Rozmawiałam z uczestnikami Twojego warsztatu i wielu przyznało, że wiedza jaką posiadasz jest bardzo duża i że pomogłeś im w ich praktyce jogi. Ale tej audycji słuchają także ludzie zupełnie początkujący, dlatego chciałabym, abyś opowiedział jak to zaczęło się dla Ciebie.
Stu Girling: Zawsze interesowało mnie ciało. Zaczynałem jako nastolatek na siłowni. Potem stałem się kimś w rodzaju dzisiejszego trenera osobistego. Miałem już więc całkiem dużą wiedzę o ciele, wiedziałem jak pracują mięśnie, kości, wiedziałem jak to się rusza i wiedziałem co trzeba zrobić, aby ciało wzmocnić. Zacząłem w ten sposób. A póżniej uprawiałem wiele innych sportów, grałem w tenisa, biegałem, wszystko co było aktywne, wysiłkowe – lubiłem to. Po jakimś czasie pomyślałem, że właściwie to chciałbym być fizjoterapeutą. Ale nie byłem na tyle bystry, aby dostać się na ten kierunek. Jest on mocno oblegany w Anglii. Więc zamiast tego, poszedłem na studia zdrowotne. To było coś bardziej ogólnego (przyp. tłum. w Polsce odpowiednikiem tego może być ratownictwo medyczne) – psychologia, socjologia i biologia. A potem zrobiłem jeszcze kurs dotyczący urazów w sporcie i masażu sportowego. Pracowałem więc z piłkarzami, biegaczami, po prostu sportowcami różnych dyscyplin. W tamtym czasie nawet nie słyszałem o jodze, a właściwie wyobrażałem to sobie jako coś co robią starsze kobiety w wiejskich domach, prawie zasypiając przy tym. Nie wiedziałem nic o ashtandze ani niczym podobnym.
I wtedy zrobiliśmy sobie z moją żoną rok przerwy od pracy i postanowiliśmy podróżować. Naszym pierwszym przystankiem było Miami, South Beach. Byliśmy wkręceni w tenis, bieganie, siłownię i rolki. Więc pierwsza rzecz jaką zrobiliśmy, to zapisaliśmy się do siłowni w South Beach.To było bardzo modne miejsce. Zapłaciliśmy za jeden miesiąc, ponieważ tyle chcieliśmy tam zostać i uzyskaliśmy dostęp do wszystkich możliwych zajęć. Próbowaliśmy różnych rzeczy. Mieli tam takie studio ze szklaną ścianą. I tam zobaczyliśmy zajęcia jogi. To był jakiś rodzaj power jogi. Kobieta która to prowadziła była prawdziwym tyranem. Mówiła rzeczy w stylu – nie zaczynam dopóki nie usłyszę waszych oddechów! Albo – brzmicie jak stado słoni, kiedy skaczecie do przodu! Była naprawdę wredna. Ale jakoś się nam to spodobało. Patrzenie na tych ludzi skaczących i robiących jakieś dziwne rzeczy właściwie wyglądało naprawdę fajnie i ekscytująco. Poszliśmy więc razem na te zajęcia. I naprawdę się nam to spodobało. I tak przy tym zostaliśmy przez cały miesiąc. Pod koniec doszliśmy do wniosku, że to jest na tyle fajne, że chcemy robić to dalej.
Mieliśmy plan podróży polegający na tym, że przez cały rok będziemy spędzać miesiąc w nowym miejscu i naszym kolejnym przystankiem był Vancuwer w Kanadzie. Kiedy wynajęliśmy mieszkanie zaczęliśmy szukać studia jogi. Znalezliśmy takie, które było zupełnie nowe. Przyjechaliśmy w piątek, a w poniedziałek było wielkie otwarcie. Mieli pełno szalonych ofert – na przykład 10 dni za 10 dolarów. Zapisaliśmy się więc. To była szkoła ashtangi. Nie wiedzieliśmy co to jest ashtanga, ale chcieliśmy spróbować. Dawali nam ciągle tą samą promocję czyli 10 dni za 10 dolarów, więc płaciliśmy za to grosze. Chodziliśmy tam codziennie i codziennie praktykowaliśmy. Naprawdę to polubiliśmy i uzależniliśmy się od tego. Okazało się też, że rezygnujemy z innych aktywności i coraz mocniej wchodzimy w jogę. Więc w każdym kolejnym miejscu naszej podróży praktykowaliśmy. Czasem sami – ponieważ ćwicząc ashtangę masz sekwencję i to jest bardzo łatwe, albo szukaliśmy szkoły jogi.
Utrzymaliśmy praktykę nawet po powrocie do Anglii. Wtedy pomyśleliśmy też, że nie lubimy już pracować, chcemy być poza tym, chcemy zajmować się jogą, chodzić po plaży, lubimy ciepło i taką mieliśmy wizję naszego życia. Nie potrzebowaliśmy motorówek ani drogich samochodów ani ciuchów, chcieliśmy już po prostu nie pracować. Podjęliśmy decyzję, że wyjedziemy z UK i pojedziemy w jakieś ciepłe miejsce i zostaniemy plażowymi leniuchami do końca życia.
Mieliśmy wtedy około 40 lat. Wylądowaliśmy na Goa. To była nasza pierwsza lokalizacja, bo było tam dużo jogi. Pojechaliśmy tam i pomyślałem, że zacznę masować. Lubiłem to i nie było w tym presji związanej z pracą. Mieliśmy bardzo ograniczony budżet więc pieniądze były przydatne. W pierwszym sezonie masowałem może z dwadzieścia osób. Ale jedyni ludzie, którzy mnie znali byli związani z jogą, więc słowo się rozeszło i następnego sezonu to było 60 osób, a jeszcze kolejnego 120, pozniej 400. Myślę, że przez 5 lat to było ponad 500 osób. Doszło do tego, że nie chcąc w ogóle pracować pracowałem naprawdę dużo. Sporo w tym było ego – ludzie myśleli, że jestem dobry, przychodzili do mnie. Ale faktycznie byłem tym bardzo zainteresowany, dlaczego ludzie doświadczają w jodze takich problemów.
Dojrzałem w końcu do decyzji, aby zajmować się tylko i wyłącznie joginami i odciąć wszystkich innych. Rozwijałem się dwutorowo – uczyłem się o ciele, bo chciałem rozwinąć swoją własną praktykę i dowiedzieć się, czemu nie mogę zrobić pewnych rzeczy albo dlaczego pewne rzeczy mogę robić a inne nie, ale chciałem także zrozumieć ciała innych ludzi i ich ograniczenia, a także przyczyny urazów. Nie zawsze to jest przez jogę, bardzo często urazy biorą się z zupełnie nie związanych z praktyką czynników, które jednak przez jogę zostają wyciągnięte na wierzch, uwidocznione. Warto to podkreślić. To nie jest tak, że joga uszkadza ciało. Asztanga jest bardzo energetyczną praktyką, ujawnia brak siły, zaburzenia w ciele, problemy o których nie mieliśmy pojęcia, że je mamy. Jeśli nigdy nie usiłowałaś ułożyć swoich dłoni na plecach w pozycji odwróconej modlitwy to możesz nie wiedzieć, że masz w tym jakieś ograniczenia. Więc joga uwidacznia takie rzeczy. Dlatego anatomia zaczęła coraz bardziej przenikać moją praktykę i zacząłem zwracać na nią więcej uwagi. Także w kontekście mojej pracy chciałem bardziej zrozumieć ludzi i ich problemy.
Dzięki kontaktom ze środowiskiem jogowym otrzymałem też wtedy możliwość przeprowadzenia mojego pierwszego kursu nauczycielskiego. Byłem odpowiedzialny za przekazanie wiedzy anatomicznej na tym kursie. To sprawiło, że zacząłem na poważnie zastanawiać się, czego tak naprawdę chcę uczyć i co tak naprawdę muszę wiedzieć. Początkowo bazowałem na wiedzy poprzednich nauczycieli, opierało się to na schemacie Yoga Alliance. Teraz uczę zupełnie inaczej. Wtedy to było suche, statyczne i można było tą wiedzę zaaplikować do jakiejkolwiek dziedziny sportu. Nie zabrało mi dużo czasu dojście do wniosku, że takie podejście jest niewiele warte, i ta wiedza musi być bardzo specyficzna i dotyczyć bardzo dokładnie tego co robimy w jodze. Przez te lata staram się cały czas znajdować ten praktyczny, użytkowy aspekt wiedzy anatomicznej. Jasne, dobrze jest wiedzieć pewne rzeczy, ale wielu rzeczy nie potrzebujemy bo nie używamy tego w naszej praktyce. Dlatego starałem się skupić na zrozumieniu, gdzie leżą ograniczenia w ciele, jak to się przekłada na praktykę, jak to się przekłada na wrażliwe obszary. Większość tego co wiem, to są rzeczy które podpatrzyłem u innych nauczycieli, takich jak Paul Grilley i David Keil i wielu innych. Książka Bernie Clarksa też jest fantastyczna. Staram się więc dużo obserwować. Często widzę siebie jako tłumacza, kogoś kto przekazuje tą wiedzę ludziom w sposób dla nich zrozumiały.
Czy uczysz tylko w czasie warsztatów i kursów nauczycielskich czy prowadzisz również regularne zajęcia?
Uczę tylko na warsztatach i kursach nauczycielskich. Jest tylu wspaniałych nauczycieli jogi (jest też wielu kiepskich), że nie potrzebujemy kolejnego, nie muszę wstępować do tej drużyny. I nie koniecznie byłbym jednym z tych naprawdę dobrych. Ale tak naprawdę nie ma zbyt wielu ludzi uczących anatomii w przyswajalny sposób. Więc jestem bardzo zadowoloną rybką w małym zbiorniku. To jest to co mnie interesuje. Czuję również, że nie mógłbym nazywać siebie prawdziwym nauczycielem jogi, bo tak naprawdę interesuje mnie ciało fizyczne i nie wiem nic o filozofii. Moi znajomi mówią, że pomimo iż ciągle powtarzam, że nie jestem osobą duchową to jednak żyję w sposób etyczny i duchowy, ale ja jestem tak wkręcony w tą anatomię, że nie mam już miejsca aby studiować inne tematy.
Nie wszyscy nasi słuchacze wiedzą, że jesteś twórcą wspaniałej strony poświęconej anatomii, która nazywa się LOVE YOGA ANATOMY, a także świetnego kanału na YT o tej samej nazwie, ale najbardziej jesteś znany z wywiadów, które przeprowadzasz z najsłynniejszymi i najlepszymi nauczycielami jogi z całego świata. Tak wiele ich zrobiłeś! Robisz to od wielu lat!
Od trzech lat dokładnie.
Ale jest tego naprawdę dużo, to potężna baza danych. Bardzo mnie kusi, żeby zapytać kto jest najlepszy, ale nie chcę pytać w ten sposób. Więc zadam to pytanie trochę inaczej. Co sprawia, że ktoś jest świetnym nauczycielem?
To zależy od twojej perspektywy. Mój sposób patrzenia na to jest trochę spaczony z powodu moich zainteresowań. Zacznę od tego, jaki moim zdaniem nauczyciel jogi powinien być i to będzie ktoś, kto ma wiedzę o filozofii, o anatomii i o asanach i pozycjach i sekwencjach i oddechu, to ktoś kto ma w sobie współczucie i sympatię do uczniów, to także ktoś kto nie jest za bardzo skupiony na sobie i kontrolujący. Myślę, że te cechy, a w szczególności aspekt filozoficzny, są niezbędne aby móc nazywać siebie nauczycielem jogi. Dlatego, że joga jest czymś więcej niż tylko fizycznymi ćwiczeniami. Wielu ludzi potrzebuje tej innej strony praktyki bardziej niż tylko fizycznego aspektu.
Więc od tego bym zaczął i to jest jeden z powodów, dla których nie mogę siebie nazwać nauczycielem jogi. Mam nadzieję, że jestem chociażby miły (śmiech) i posiadam wiedzę o asanach i anatomii, ale nie wiem nic o filozofii. Być może mogę o sobie powiedzieć, że jestem nauczycielem asan albo anatomii. Ale kiedy szukam nauczyciela dla siebie, ponieważ nie jestem w ogóle zainteresowany filozofią i nie potrzebuje, aby ktoś mnie wspierał psychicznie, to chcę kogoś kto mi powie konkretne rzeczy. I będzie rozumiał ciało lepiej ode mnie, będzie znał się na istocie pozycji w sposób do którego ja jeszcze nie dotarłem.
Jest mi trudno wybrać jednego konkretnego nauczyciela, ponieważ mam możliwość spotykania ich tak wielu w Purple Valey. Co dwa tygodnie mogę praktykować z kimś innym. Są nauczyciele, którzy utkwili mi w pamięci i myślę, że to nie problem że ich wymienię. Laruga Glasser jest jedną z nich, ponieważ ona ma fantastyczną wiedzę techniczną, i potrafi wspaniale korygować. A ja jestem uzależniony od korekt, bardzo chciałbym aby ktoś był ze mną w trakcie praktyki i dawał mi korektę w każdej pozycji. Myślę, że takie coś jest możliwe jak masz dużo pieniędzy i mieszkasz w Nowym Jorku. Ale są też ludzie, którzy nie lubią być korygowani, na przykład moja żona w ogóle nie jest tym zainteresowana. Czasami to zależy od budowy twojego ciała.
Kolejnym moim ulubionym nauczycielem jest Tim Feldman, ponieważ on ma wspaniały charakter, ma ogromną wiedzę, którą miesza z humorem, ma duże doświadczenie i osobowość. Naprawdę lubię nauczycieli z osobowością. Ale musze powiedzieć, że teraz jestem bardziej otwarty na różnorodność w kwestii nauczycieli, niż kiedyś byłem. Kiedyś interesował mnie tylko fizyczny aspekt, dlaczego coś robię zle, co muszę zrobić inaczej, takiej wiedzy szukałem. Ale teraz, kiedy mam kontakt z takimi nauczycielami jak Petri, gdzie jego zainteresowanie jest bardziej po stronie medytacyjnej praktyki, bardziej płynnej, też to bardzo polubiłem. Jest to oczywiście związane z jego energią i z jego sposobem bycia, to przyciąga. I to jest bardzo uspokajająca praktyka. Idzie to w parze z moim osobistym podejściem do praktyki, które nie jest zbyt surowe. Uważam, że powinno się dostosowywać praktykę do swojego ciała. Nie jesteśmy wszyscy tacy sami. Są nauczyciele, którzy nie postępują w ten sposób, co nie znaczy że nie chciałbym z nimi praktykować, pod warunkiem jednak że mają osobowość i empatię.
Wracając do twojego pytania – co sprawia, że ktoś jest dobrym nauczycielem – dla każdego człowieka to będzie coś innego. Nawet dla siebie samego w różnych fazach i etapach życia to może być coś innego. Ale myślę, że coś co każdy nauczyciel musi mieć to współczucie i dobroć dla swoich uczniów. Możesz nie znać się na anatomii, albo nie mieć wieloletniego doświadczenia, ale musisz mieć współczucie i dobroć, a także wiarę w to, że jesteś odpowiedzialny za swojego ucznia, że musisz się opiekować swoimi uczniami. Nie możesz pomóc im w tym, przez co przechodzą poza salą do jogi, ale w momencie w którym przekraczają próg twojej shali stajesz się za nich odpowiedzialny. Więc myślę, że to są te cechy, które są najistotniejsze dla nauczycieli jogi. Z całą resztą można sobie poradzić.
Wspaniała odpowiedz! Kiedy przygotowywałam się do rozmowy z Tobą i myślałam nad pytaniami, które mogłabym Ci zadać, jednym z pierwszych pomysłów było zapytanie o dewocyjną stronę praktyki jogi, o rzeczy takie jak parampara, albo o ludzi, którzy praktykują przez całe życie podążając za jednym nauczycielem. To bardzo silna relacja. W dzisiejszym świecie to wcale nie jest proste. Mamy możliwości, aby podróżować, zmieniać miejsca, poznawać nowych ludzi i nauczycieli. To też łączy się z innym pytaniem – osoby które są początkujące, dopiero zaczynają swoją przygodę z jogą i szukają wiedzy, załóżmy że znajdują Twoją stronę albo Twój kanał na YT. Dostają tam bardzo dużo informacji, które często bywają sprzeczne ze sobą. Jeden nauczyciel uczy czegoś w jakiś sposób ale inny każe to samo robić zupełnie inaczej. Każdy z tych nauczycieli uczy w swoim stylu i potrafi to uzasadnić, ma powody żeby tak uczyć. I może to brzmieć przekonywująco. Ale znowu kiedy próbujesz zastosować to do swojej praktyki to nie koniecznie działa. Jaką masz więc radę dla tych którzy dopiero zaczynają, czy mają się trzymać jednego nauczyciela czy szukać i zmieniać?
Problem polega na tym, że nauczyciele wykorzystują do uczenia wiedzę, którą czerpią z własnego ciała. A czasami ciało ucznia jest zupełnie inne niż nauczyciela i jego sposób na zrobienie czegoś nie będzie działał. Więc jako początkujący uczeń musisz pamiętać, że te wszystkie nauki to nie są prawa wyryte w kamieniu, jak jakieś 10 przykazań, tylko że jest to czyjś punkt widzenia na daną sytuację.
Czasami nauczyciele, którzy długo praktykowali u Pattabiego Joisa uczą w jakiś konkretny sposób i uzasadniają to mówiąc, że tak nauczył ich Pattabi. Budują wokół tego cały system, tworząc niepodważalne zasady. Ale zapominają, że komuś innemu Pattabi powiedział coś innego, bo on dostosowywał praktykę do ciała każdego ucznia! Tak więc trzeba znaleźć nauczyciela, który do ciebie pasuje, który da ci to czego potrzebujesz, czy to będzie właśnie ten dewocyjny aspekt czy fizyczny czy może bardziej medytacyjny.
Musisz się zastanowić, czy to co mówi ten nauczyciel pasuje do twojego ciała, albo czy jest on w stanie dostosować swoją naukę do ciebie. Taki nauczyciel będzie napewno ciekawszy i bardziej otwarty. Kiedy wybierzesz już nauczyciela myślę, że trzeba dać mu jakiś czas na poznanie i rozpracowanie ciebie. Jeśli coś ci nie pasuje, nie wyrzucaj od razu nauczyciela na śmietnik jak zużytego samochodu. Czasami on może widzieć w tobie coś, o czym ty jeszcze nie wiesz, daj sobie i jemu czas. Joga to praca z przeciwnościami i blokadami, i radzenie sobie z nimi. Jeśli twoim sposobem na pokonywanie trudności będzie zmienianie nauczycieli to tak naprawdę wcale z trudnościami nie walczysz.
W dzisiejszych czasach, kiedy nauczyciele podróżują z miejsca na miejsce i oferują warsztaty, mamy możliwość takiego jogowego szopingu. Możemy wybierać i mieszać ze sobą różne koncepcje. I tak jak powiedziałaś na początku, to może wprowadzać w błąd. Ktoś ci powie jak masz robić jakąś pozycję, ale za chwile ktoś inny każe ci robić to inaczej, a ty w końcu nie wiesz jak masz to robić i nie robisz tego wcale albo robisz to kompletnie zle. Napewno jeśli coś sprawia ci ból to trzeba to zmienić. Albo jeśli nauczyciel w jakiś sposób osacza cię emocjonalnie albo czujesz, że wykorzystuje swoją pozycję i podkreśla swoją przewagę nad tobą to napewno trzeba zrezygnować z takiego nauczyciela.
Ale jeśli pracujesz nad czymś w swojej praktyce a nauczyciel zachęca cię do spróbowania innego podejścia ale pozwala ci na wybór to to jest otwarta relacja i to jest wymiana wiedzy i myślę, że to jest dobre. Możemy wykorzystywać warsztaty jako zródło inspiracji, jako impuls do działania kiedy brakuje nam motywacji, ale bardzo podoba mi się idea pracy z jednym nauczycielem przez długi okres czasu, chociaż akurat ja tak nie mam. Ja uprawiam trochę taki domowy jogowy szoping. Co dwa tygodnie dostaję paczkę, otwieram, a w środku jest nauczyciel jogi ? Ale gdybym nie był w takiej sytuacji to myślę, że starałbym się trzymać jednego nauczyciela przez dłuższy czas. Bo to wymaga czasu, żeby się poznać, żeby stworzyć relację i przepracować różne jej etapy.
Jak teraz wygląda Twoje życie? Uczysz w trakcie warsztatów i kursów nauczycielskich, mieszkasz na Goa w Purple Valey i jesteś bardzo aktywny w internecie. Czy poświęcasz temu dużo czasu? Z mojego skromnego doświadczenia twórcy podcastu wiem, że nawet z pozoru prosty podcast zabiera sporo czasu.
Tak, to prawda. Zajmuje mi to bardzo dużo czasu. Dużo więcej, niż kiedykolwiek zakładałem, że będę poświęcał czemuś co nie jest chodzeniem po plaży albo robieniem jogi ? Kiedy wyjechałem z Anglii i rozpocząłem tą jogową podróż nie mogłem doczekać się zakończenia pracy. To nie tak, że nienawidziłem mojej pracy. Byłem strażakiem, to był taki trochę klub dla chłopców, dużo się śmialiśmy, nabijaliśmy się z siebie, od czasu do czasu szliśmy oblać coś wodą, czasem gasiliśmy jakiś pożar, piliśmy dużo herbaty, więc to była raczej prosta i zabawna praca. Ale dla mnie to było ograniczenie. Ja chciałem być poza tym, z moją żoną chodzić po plaży, robić jogę, chodzić na spacery i być w cieple.
Kiedy wyjechaliśmy zacząłem trochę pracować, mówiłem już o tym wcześniej, pózniej pracowałem coraz więcej. Coś się jednak zmieniło w moim podejściu do pracy, bo zrozumiałem, że nie chodzi o to że nie chcę pracować. Ja po prostu chciałem znaleźć pracę, która by mnie naprawdę fascynowała i dawała mi psychiczne spełnienie. Nie interesowało mnie pracowanie dla pieniędzy. Teraz to wygląda tak, że pracuję szalone ilości godzin. Gdybyś miała taką pracę ale jej nie lubiła, zrezygnowałabyś od razu, bo to jest naprawdę za dużo godzin. Ale ja kocham wszystko co robię! Uwielbiam uczyć na warsztatach, uwielbiam robić te wywiady, to naprawdę cudowne i to wielki zaszczyt, móc rozmawiać z tymi ludzmi. Uwielbiam kręcić filmy.
Nie edytuję wszystkiego sam. Mam dużą pomoc, szczególnie w Indiach, Nick edytuje filmy kiedy jesteśmy w Indiach. Robię też kursy online. Zrobiliśmy kurs z Joey Miles, teraz robię kurs anatomii. Więc mam dużo pracy, ale nigdy nie mam niechęci do tego, bo to wszystko daje mi dużo satysfakcji. Szczególnie warsztaty, uwielbiam jeździć i uczyć. To takie dziwne, bo te 13 czy 14 lat temu, kiedy wyjeżdżałem z UK, nigdy bym sobie nie wyobrażał, że będę robił coś podobnego, że będę przeprowadzał wywiady, bo nigdy nie występowałem przed kamerą. Teraz się okazuję, że bardzo to lubię i nie mam z tym problemu. Tak samo jest z uczeniem. Kiedyś, gdy jeszcze pracowałem w siłowni i musiałem czasem uczyć niewielkie grupy ludzi, bardzo się denerwowałem i byłem mocno spięty. Nie jest mi łatwo w takich towarzyskich sytuacjach. Na imprezach zawsze siedziałem w kuchni :). Zresztą tak poznałem moją żonę, 27 lat temu, na imprezie, na której oboje ukrywaliśmy się w kuchni. Dlatego nigdy nie przypuszczałem, że będę mówił do wielu ludzi. Podczas mojego pierwszego kursu nauczycielskiego, to było w Indiach, byłem wtedy bardzo zdenerwowany, ale 5 minut przed rozpoczęciem spłynęło na mnie takie uczucie spokoju, poszedłem tam i po prostu zacząłem uczyć. I pomyślałem wtedy, wow – to jest wspaniałe, naprawdę chcę to robić.
I to uczucie już ze mną zostało. Nie robi mi różnicy czy uczę 1000 czy 10 osób, nie denerwuję się. Ten spokój bierze się z tego, że nie mam problemu żeby przyznać, że czegoś nie wiem. Jeśli nie znam odpowiedzi na jakieś pytanie, po prostu to mówię i nie przejmuję się tym. Nie czuję więc żadnej presji. Albo coś wiem albo nie. A jeśli jest ktoś, kto wie więcej ode mnie to chętnie go wysłucham i nauczę się od niego. Ale jeśli chodzi o imprezy, to myślę, że nadal siedziałbym w kuchni ? Więc pewne rzeczy się nie zmieniają. Mam teraz plan, żeby trochę się wycofać, robić trochę mniej wywiadów, skończyć kursy i zrobić sobie przerwę. Chcę spędzać więcej czasu na plaży.
Dziękuję bardzo za wspaniałą rozmowę. To była przyjemność.
Tak, dziękuję Ci również za ciekawe pytania.
Skoro już tu jesteś...
...mamy do Ciebie prośbę. Coraz więcej osób czyta artykuły na portalu Bosonamacie.pl, znajduje tu także informacje o ciekawych warsztatach i wyjazdach.
Nasz portal działa na zasadach non-profit, nie jest firmą, ale efektem pracy i zaangażowania grupy pasjonatów.
Chcemy, by nasz portal pozostał otwarty dla wszystkich czytelników, bez konieczności wprowadzania opłat za dostęp do treści.
Dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą. Wesprzyj nas na Patronite! Nawet symboliczne 10 złotych miesięcznie pomoże nam tworzyć wartościowe treści i rozwijać portal.
Jeśli nasz artykuł był dla Ciebie pomocny, ciekawy lub po prostu lubisz to, co robimy – kliknij logo poniżej i dołącz do grona naszych patronów.
Każde wsparcie ma znaczenie. Dzięki Tobie możemy działać dalej!
Dziękujemy!