Joga w czasach korpo
Joga w czasach korpo
W internecie i jogowej prasie bez trudu znajdziemy mnóstwo porad dla osób, które chciałyby zacząć praktykę jogi. Jak wybrać styl, studio, nauczyciela, matę… Co jednak z osobami, które pierwsze kroki mają już dawno za sobą i mierzą się z problemem wygospodarowania czasu na praktykę?
Żeby było jasne – nie chodzi mi o osoby, które potrzebują porady typu: „dziesięć minut jest lepsze niż nic”, „zrób przynajmniej powitania słońca”, „wpadaj do studia jogi blisko pracy/domu”, „zrób praktykę z dwudziestominutowym filmikiem z YouTube’a”, „wstań dziesięć minut wcześniej”. Mam na myśli kogoś, kto wszedł już w jogę nieco głębiej. Udaje mu się praktykować w miarę regularnie, powoli poznaje elementy filozofii i teorii, może pojechał na jeden albo drugi wyjazd, albo na warsztat ze światowej sławy nauczycielem. Ale rzeczywistość daje mu się w znaki i krzyżuje wszystkie jego ambitne plany.
Praca sama się nie wykona. Zakupy się same nie zrobią. Dziecko nie wróci samo z przedszkola. Pracujemy dziś dużo – często za dużo – ale rzucanie hasłami z kategorii work-life balance i złotymi myślami o szanowaniu swojego czasu i o tym, że przecież nie trzeba tyle pracować, nie sprawdza się w sytuacji, kiedy trzeba zarobić na ratę kredytu. Albo po prostu na utrzymanie się. A nawet jeśli nie wysiadujemy w pracy nadgodzin, to i tak powrót z niej do domu często trochę trwa. Tymczasem w domu czeka na nas pies/mąż/dziecko (albo wszyscy na raz) i chce spędzić z nami trochę czasu. My też przecież tego chcemy – porozmawiać o tym, jak minął dzień, zjeść razem posiłek, obejrzeć film, przytulić się. Znam wiele par, które pracują w takim trybie, że wychodzą z domu wcześnie rano, a potem spotykają się dopiero koło 19 (w najlepszym razie). Podjęcie decyzji o porannej praktyce jogi staje się często wyborem między nią a wspólnie zjedzonym śniadaniem, może jedynym w trakcie tygodnia pracy.
Czy powinniśmy się obwiniać za to, że w takiej sytuacji wybieramy wspólne śniadanie? Oczywiście nie. Tak samo jak nie powinniśmy się obwiniać za to, że potrzebujemy się wyspać – to przecież najlepsza regeneracja i dla większości z nas (jeśli nie dla wszystkich) spanie po pięć–sześć godzin na dobę dlatego, że musimy wstać na poranną praktykę przed pracą, nie jest najzdrowszym rozwiązaniem. W efekcie takiego działania coś, co w założeniu miało robić nam dobrze (przepraszam za uproszczenie) staje się powodem napięcia, złości i jeszcze większego przemęczenia.
Nie oznacza to w żadnym wypadku, że joga nie jest dla nas. Jeśli dotknęliśmy już jogi i chcielibyśmy wytrwać na tej ścieżce, dobrze byłoby znaleźć rozwiązanie optymalne dla nas – najlepiej z pomocą doświadczonego nauczyciela, któremu ufamy i z którym możemy wprost porozmawiać o swoich wątpliwościach. Nie żyjemy w Indiach sto lat temu, nie wszyscy jesteśmy nauczycielami jogi – i nie dla wszystkich z nas joga będzie najważniejszą częścią życia, której podporządkujemy wszystkie inne. W końcu nawet pracując w korporacji, można naprawdę lubić swoją pracę i spełniać się w niej. Nie każdy z nas musi sześć razy w tygodniu wchodzić na matę na półtorej godziny. Może damy radę robić to dwa–trzy razy, ale za to z pełnym zaangażowaniem. Może dzięki warsztatom i wyjazdom nauczyliśmy się świadomie oddychać i wykorzystujemy to w różnych życiowych sytuacjach. Może nauczyliśmy się uważności i dbamy o to, żeby świadomie i spokojnie wypijać kawę podczas przerwy w pracy, nie patrząc jednym okiem w smartfona. Może nauczyliśmy się dbać o siebie i pielęgnować relacje z ludźmi. Może zwracamy większą uwagę na to co jemy, co kupujemy i jak zachowujemy się wobec innych ludzi. To też jest joga. Nawet jeśli nie zawsze uda nam się zrealizować plan w stu procentach. Przecież jedną z najważniejszych rzeczy, jakich uczą nas joga i medytacja, jest wyrozumiałość w stosunku do siebie samego, niekrzywdzenie samego siebie (ahimsa). Postępujmy dobrze, kultywujmy w sobie zapał (tapas) i zadowolenie (santoshę) nawet jeśli po raz trzeci z rzędu nie obudził nas budzik i nie dojechaliśmy na poranne zajęcia. Przyniesie to zdecydowanie więcej korzyści niż pretensje do siebie samych i do świata.
Skoro już tu jesteś...
...mamy do Ciebie prośbę. Coraz więcej osób czyta artykuły na portalu Bosonamacie.pl, znajduje tu także informacje o ciekawych warsztatach i wyjazdach.
Nasz portal działa na zasadach non-profit, nie jest firmą, ale efektem pracy i zaangażowania grupy pasjonatów.
Chcemy, by nasz portal pozostał otwarty dla wszystkich czytelników, nie chcemy wprowadzać opłat za czytanie artykułów.
Dlatego też zwracamy się do Ciebie z prośbą. Wesprzyj nas drobną kwotą, niech to będzie symboliczne 5 złotych. Jeśli spodobał Ci się nasz artykuł, trafił do Ciebie, był pomocny albo interesujący - kliknij "WSPIERAM".
Gdy każdy z naszych czytelników zrobi tak choć raz w miesiącu będziemy mogli rozwijać się dla Was.