
Ashtanga to bycie fair
Ashtanga to bycie fair
Anetę Awtoniuk, behawiorystkę zwierzęcą, terapeutkę zachowań psów i kotów, pytamy o naukę, którą daje jej joga. Aneta ma w telewizji swój program “SuperPies”, jest też coachem i trenerką umiejętności interpersonalnych, a także Ambasadorką Międzynarodowego Dnia Jogi. Praktykuje Ashtanga Vinyasa Jogę.
Daria Dziewięcka: Kiedy zaczęłaś praktykować i jak do tego doszło?
Aneta Awtoniuk: Jogę zawdzięczam mojej przyjaciółce Monice Pieczyńskiej. Latami namawiała mnie na spróbowanie, ja jednak zniechęciłam się podczas pierwszej próby dawno temu. Uznałam wtedy, że joga to taka aktywność, gdzie się tylko leży i oddycha, a to zupełnie nie pasuje do mojego temperamentu. Monia przekonywała, że są różne odmiany jogi i zna jedną, która na pewno mi się spodoba. Odmawiałam uparcie. Aż przed majówką, 2 lata temu zostałam postawiona przez Monikę przed faktem – zabrała mnie na jogowy wyjazd. Cenię każdą minutę spędzoną z nią, uznałam więc, że wspólny tydzień to wielki prezent od Losu, a ta joga przy okazji to już trudno – najwyżej nie będę chodzić na ćwiczenia, jak wtedy mówiłam o praktyce. Jeśli natomiast będzie ultrastrasznie, to wrócę do Warszawy i już. A tymczasem… zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Chcę wierzyć, że z wzajemnością. Monia zna mnie bardzo dobrze, wiedziała, że gdy stanę na macie, to już tak zostanę na zawsze. Do końca życia będę ją błogosławić za ten wyjazd majowy, za to, że się uparła, żeby pokazać mi Ashtanga Jogę i za jej pewność, że ten rodzaj jogi mi się spodoba.
Dlaczego akurat Ashtanga podbiła Twoje serce?
Jak długo mogę mówić, mamy z tydzień na tę rozmowę? (śmiech) Jestem 100 proc. dopasowana do Ashtangi. Odpowiada mi w niej wszystko – każdy jej składnik czuję jako część mnie. Oczywiście początkowo skupiałam się głównie na praktyce asan i ta szalenie mi odpowiadała, ponieważ pozwalała mi się zmęczyć, ale i wymagała skupienia. Bez tego nie da się Ashtangi praktykować, bo zlecisz na łeb albo zrobisz sobie inną krzywdę fizycznie. Za to samo też kiedyś pokochałam nurkowanie, bo wymusza bycie tu i teraz, uważność. Ashtanga podobnie. Ogromnie ważne są dla mnie w życiu zasady, także etyczne, Ashtanga odpowiada na te potrzeby. Ashtanga to bycie fair wobec siebie, innych, natury, całego świata, kosmosu – chyba dlatego tak mnie zakochała w sobie, bo jest praktyką pełną, kompletną, dotykającą wszystkiego co dla mnie ważne.
Jeździsz po Polsce, spotykasz „zwykłych ludzi”, pracujesz z nimi i nagrywasz program, czy kiedyś ktoś komentował jakoś to, że jesteś joginką?
Nie ukrywam tego, że praktykuję jogę. Dzielę się np. zdjęciami z praktyki, piszę o jodze sporo na swoich profilach w sieci, chyba oswoiłam ludzi z tym, że joga jest częścią mnie. I to joga rozumiana jako odwaga bycia sobą, życia po swojemu, mówienia prawdy wprost – czy to się komuś podoba czy nie, także odwaga bycia nielubianym przez innych, a nie tylko pokazywanie ładnych pozycji na zdjęciach. Dostaję od ludzi, których spotykam w pracy albo którzy obserwują mnie w Internecie informacje, że zachęciłam ich do jogi! Ostatnio pani napisała mi w komentarzu na FB, że najpierw podśmiewała się z tych moich jogowych zdjęć i opisów, potem pomyślała, że skoro ja mogę, to ona w sumie też by mogła spróbować, a teraz praktykuje regularnie. To jest dla mnie wielka radość.
Nie mam złudzeń, że są osoby, dla których to, co robię jest śmieszne czy dziwne, ale wolę skupiać się na tych, dla których to może być inspiracja do wprowadzenia jogi w ich życie. Jeśli tylko jako WF, to też świetnie, bo praktyka asan to znakomity początek!
Czy joga pomaga Ci w pracy? W kontakcie z ludźmi i zwierzętami? A może daje możliwość resetu?
Nie trafiłam na jogę w żadnym trudnym momencie w życiu, nie pragnęłam zmian, nie mam więc takiej „pomocowej” historii z jogą, jak wielu znanych mi joginów. Czuję, że joga pozwala mi być w pełni sobą. Lubię robić dobrze, cokolwiek robię. Emocje są dla mnie solą życia i uwielbiam wszystko, co je wyzwala. To połączenie może być niebezpieczne, bo łatwo stracić kontrolę i np. zostać pracoholiczką. Przecież skoro kochasz swoją pracę, to nie czujesz, że pracujesz… i okazuje się, że przez ileś lat nie wyjechałaś na wakacje, żeby odpocząć. Ashtanga pozwala mi mądrze kanalizować wszystko to, co sprawia, że drży mi serce. Nauczyła mnie czerpać z tego moc, chować to „na później” w brzuchu, w bandhach i sięgać tam wtedy, gdy potrzebuję extra sił. Świat poczeka, aż skończysz swoją praktykę – powiedziała to kiedyś jedna z moich Nauczycielek Aga Passendorfer i ja jej uwierzyłam. Teraz czas na macie to wyłącznie mój czas, świat przysiada wtedy na progu shali i czeka na mnie, a ja mam pewność, że w tym czasie nie zdarzy się nic więcej ani nic mniej niż moja praktyka. Czy to reset? Dla świata na pewno, bo może sobie odetchnąć przez te 1,5 godziny bez mojego entuzjazmu, radości, szaleństw… Dla mnie to cudowne chwile zatrzymania – czasu, uwagi, ruchu powietrza nawet – jakby naraz cały kosmos sprowadzał się do mojego palucha i tego, żebym czuła, jak go prostuję i dzięki temu naprężam stopę i całą taśmę po tej stronie ciała. Dla kogoś, kto tak intensywnie jak ja odbiera świat i życie w ogóle, te chwile są bezcenne.
Co jako behawiorystka potrafisz dostrzec w pozycjach jogi? Wiele z nich jest inspirowanych zwierzętami, czy przekazują coś szczególnego?
Pozycje zwierzęce w jodze pozwalają lepiej zrozumieć człowieczeństwo. Dają szansę być lepszym człowiekiem! Obserwując zachowania zwierząt można nauczyć się wiele o zachowaniu ludzi, ale dopiero „wchodząc w skórę” ważki, kruka, skorpiona, kota, krowy czy psa (obojętnie z jak ustawioną głową) możemy poczuć w sobie geniusz zwierząt i natury, a także próbować go wpleść do swojego życia oraz lepiej rozumieć siebie. Np. takie ważki: umieją latać we wszystkich kierunkach, są bardzo szybkie, latają bezgłośnie, ale najważniejsze, że jako jedne z nielicznych zwierząt opanowały sztukę utrzymywania się w powietrzu bez ruchu swojego środka ciężkości względem ziemi. Lot wiszący. One to potrafią, zawisnąć w powietrzu, zrobić stop klatkę pośród wszystkich swoich ważkowych aktywności związanych z rozrodem, jedzeniem i innymi sprawami, jakie z pewnością je zajmują, a o których nie mamy pojęcia. A żyją tak krótko! A jednak mają czas na zatrzymanie w ruchu, w momencie życia, w biegu spraw, czasem w cholernie trudnym położeniu. Pozycja ważki uczy włączenia życiowej pauzy, która umie wiele zmienić, pokazać, ujawnić, wyostrzyć, dać czas na poczucie się w sytuacji. Czyż nie jest to dla nas – ludzi – fenomenalna lekcja?
Jak włączasz praktykę do bardzo napiętego kalendarza podczas pracy nad kolejnymi odcinkami programu?
Nagrywam program tylko przez 4 miesiące i ten czas faktycznie jest dla mnie dość gęsty. Ale nie aż tak, żeby nie znaleźć czasu na jogę! Jeśli ja będę wypoczęta, czyli po praktyce, to robota pójdzie szybciej, bo będę bardziej skupiona i zrelaksowana w trakcie bardzo długich i wyczerpujących dni zdjęciowych. Nie wszyscy spośród moich telewizyjnych współpracowników to rozumieją, ale ja już wiem, że balans pomiędzy pracą a życiem jest gwarancją zdrowia, dlatego bardzo tego pilnuję. Na planie zdjęciowym mam uwagę napiętą do granic, bo odpowiadam za psa, który przecież ma problemy behawioralne, odpowiadam za jego dwunożnych, za swoją ekipę i jeszcze do tego muszę mądrze i składnie, a jednocześnie jak najprościej mówić, pilnować jak się ustawiam do kamer i jeszcze w miarę dobrze wyglądać. Nie mam w uchu słuchawki, do której jakiś reżyser podpowiada mi co mam zrobić czy powiedzieć. To stuprocentowo moje zadanie. To męczy. Dlatego czas na macie, kiedy mam pustą głowę i nie muszę o niczym myśleć jest dla mnie wielkim wytchnieniem. Matę woziłam ze sobą na zdjęcia poza Warszawą i rozkładałam w hotelowych pokojach. Nie zawsze było to komfortowe, bo np. pokoik był maleńki, ale wtedy praktykowałam na korytarzu. Goście hotelowi wychodzący na śniadanie niekiedy byli zaskoczeni widokiem. Joga nie jest dla mnie epizodyczna, jest stałym elementem mojej codzienności. Jeśli naprawdę nie mam czasu na praktykę asan, to zawsze mam czas chwilę pomedytować albo wykonać jakąś krótką pranajamę. Zdarza mi się, że w przerwach pomiędzy kolejnymi czterołapnymi pacjentami, rozkładam w moim gabinecie behawioralnym kocyk na podłodze i staję na chwilę na głowie, żeby usunąć zmęczenie i odświeżyć umysł. Wolę to niż kolejną kawę. Tę pijam dla przyjemności!
Skoro już tu jesteś...
...mamy do Ciebie prośbę. Coraz więcej osób czyta artykuły na portalu Bosonamacie.pl, znajduje tu także informacje o ciekawych warsztatach i wyjazdach.
Nasz portal działa na zasadach non-profit, nie jest firmą, ale efektem pracy i zaangażowania grupy pasjonatów.
Chcemy, by nasz portal pozostał otwarty dla wszystkich czytelników, bez konieczności wprowadzania opłat za dostęp do treści.
Dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą. Wesprzyj nas na Patronite! Nawet symboliczne 10 złotych miesięcznie pomoże nam tworzyć wartościowe treści i rozwijać portal.
Jeśli nasz artykuł był dla Ciebie pomocny, ciekawy lub po prostu lubisz to, co robimy – kliknij logo poniżej i dołącz do grona naszych patronów.
Każde wsparcie ma znaczenie. Dzięki Tobie możemy działać dalej!
Dziękujemy!