
POSŁUCHAJ: wywiad z Andreą Lutz
Jeden Procent Teorii
Posłuchaj wywiadu z Andreą Lutz, niezwykle doświadczoną nauczycielką i założycielką Ashtanga Studio Berlin. Andrea opowiada między innymi o starym i nowym stylu Ashtangi oraz o tym, jak praktyka zmieniała się przez lata.
Andrea uczy jogi od 1995 roku, a w 2005 r. otworzyła w Berlinie swoją własną szkołę. Została autoryzowana przez Manju P. Joisa, który to upoważnił ją do nauczania pierwszej (Primary), drugiej (Intermediate) i trzeciej (Advanced A) serii tradycyjnej Ashtanga jogi. Poza swoimi codziennymi zajęciami w stylu Mysore w Berlinie, prowadzi kursy nauczycielskie, warsztaty oraz wyjazdy z jogą do różnych miejsc w Europie. Posiada także głęboką wiedzę z dziedziny medycyny alternatywnej i fizjoterapii.
Tłumaczenie wywiadu:
Anna Socha-Bystroń: Andrea zgodziła się porozmawiać ze mną o kilku sprawach związanych z praktyką Ashtanga Jogi. Moje pierwsze pytanie dotyczy tzw. starego i nowego stylu Ashtangi. Na czym polega różnica?
Andrea Lutz: Myślę, że mówiąc o nowym i starym stylu, chodzi nam o przekaz, według kórego obecnie uczy Sharath Jois w Mysore oraz o starszych nauczycieli, takich jak Nancy Gilgoff, Manju Jois, Tim Miller, David Swenson, nauczycieli z którymi również ja czuję się związana. To są ludzie, którzy uczyli się dużo wcześniej, od samego Pattabhiego Joisa i dzisiaj uważają, że podtrzymują tradycyjną Ashtangę. Wiele rzeczy się zmieniło, szczególnie jeżeli chodzi o ilość ludzi praktykujących Ashtangę w Mysore. Kiedy Nancy zaczynała praktykować, na sali było od 6 do 8 osób. Nauczasz zupełnie inaczej gdy na sali masz 300 osób dziennie. Z pewnością obecnie panują inne zasady. Praktyka sama w sobie się nie zmieniła. To nadal pierwsza seria, druga seria i seria zaawansowana. Słuchając tego, co mówi Sharath widzisz, że wszyscy zgadzają się co do podstawowych kwestii. To, co się zmieniło, to dostęp do pewnych rzeczy i w jaki sposób sekwencje są uczone.
Ja sama uczyłam się praktyki od Manju Joisa, najstarszego syna Pattabhiego, oraz od mojej ukochanej nauczycielki Nancy Gilgoff, z którą jestem bardzo blisko. Powiedziałabym, że oni uczą sekwencji szybciej, szybciej uczymy drugiej serii. Teraz (w Mysore) są różne wymogi, które trzeba spełnić, aby móc rozpocząć serię średnio-zaawansowaną. Niektórzy ludzie muszą na to długo czekać. Ale praktyka jest nadal taka sama, Sharath niczego nie zmienił, nie zmienił sekwencji ani praktyki. To nadal jest Ashtanga joga. Tylko trochę inny sposób wchodzenia w nią.
A skłony do przodu?
Sposób w jaki wchodzimy w skłon do przodu bywa inaczej interpretowany przez zachodnich i indyjskich nauczycieli. Tak jak ja to rozumiem, oni schodzą do przodu dotykając czołem do nóg i dopiero pózniej wyciągają brodę, zamiast od razu wyciągnąć ją do przodu. Ale to jest tylko mała różnica, nic istotnego. To co jest najważniejsze, moim zdaniem, jeśli się uczysz tej praktyki – to znaleźć nauczyciela, któremu zaufasz. Nie chcę tworzyć zasad. Trochę mam z tym jednak problem, że te zasady jednak są. Dlatego najlepiej jest znaleźć nauczyciela, poddać się mu i podążać za tym, czego naucza. Nieważne jaką książkę jogową przeczytasz, jedną z głównych rzeczy będzie zawsze relacja między nauczycielem a uczniem. Myślę, że tego nam brakuje na Zachodzie. Nie budujemy związku z nauczycielem, nie pokonujemy wspólnie trudności, nie wykonujemy ciężkiej pracy. Nie potrafimy się tak naprawdę porozumieć z drugą osobą. Nikt cię tak naprawdę nie zna. Tylko bierzemy. Nie jesteśmy przyzwyczajeni w naszej kulturze do tego, żeby się do czegoś zobowiązać, poświęcić. Myślę, że pewne problemy pojawiają się, ponieważ przyjmujemy tę praktykę w oderwaniu od kultury, z jakiej się wywodzi. I bierzemy tylko to, co chcemy.
Bierzemy tylko asany i myślimy, że robimy jogę. Manju zawsze powtarza, że to co my uważamy za jogę nie ma z nią nic wspólnego. O Krishnamacharii krążą różne opowieści, na przykład o tym, jak trudno było stać się jego uczniem. Myślę, że potrzeba przynajmniej 10 lat nauki u konkretnej osoby. Na pewno bardzo ważne jest, aby zawierzyć, przywiązać się do konkretnego nauczyciela a nawet bardziej – do konkretnego przekazu, sposobu uczenia.
Czy uważasz, że liczenie jest ważne w tej metodzie?
Uważam, że tak. Niekoniecznie trzeba znać każde sanskryckie słowo określające liczbę, ale na pewno trzeba wiedzieć kiedy jest wdech a kiedy wydech, i jak viniasy są policzone w systemie. To jest ważne, bo pomaga się skoncentrować i oczyścić umysł. Właśnie temu służy liczenie. Musisz być skoncentrowany, aby podążać za każdym wdechem i wydechem. To jest ustalona choreografia. Nie ma czasu na rozglądanie się, na przygotowanie, na żadne dodatki, nawet jeśli świadomie wybierasz albo potrzebujesz modyfikacji. Dlatego dobrze jest znać właściwe liczenie, jeśli praktykujesz Ashtangę, dobrze jest wiedzieć jak to powinno wyglądać. Ponieważ wszystko dzieje się bardzo szybko, tempo pozwala nam przestać myśleć. To, co nazwałabym „stanem jogi” to moment, kiedy jesteś jednością ze swoim oddechem i nie myślisz już o praktyce. Liczenie pomaga to osiągnąć.
Rozmawiałyśmy także o oddechu. Czy ujjayi powinien być głośny?
Wyjaśnijmy to. To nie jest ujjayi. To brzmi jak ujjayi, ale ujjayi jest pranajamą. Wiele razy rozmawiałam o tym z Nancy i ona jest bardzo jednoznaczna w tej kwestii. To nie jest oddech ujjayi. To tylko tak brzmi. Odnosząc się do słów Patthabiego – on mówił o swobodnym oddychaniu z dźwiękiem. Osobiście uważam, że oddech to jest najważniejsza rzecz w tej praktyce. To jest narzędzie. Posłuchaj swojej praktyki, a będziesz wiedzieć gdzie jesteś. To jest coś co nas rozgrzewa, co pomaga nam pokonywać trudności, skoncentrować się, wydmuchać myśli z głowy. To jest podstawa Ashtanga jogi. A tak naprawdę to jest podstawa życia.
Ostatnie pytanie – co sprawia, że dla Ciebie Ashtanga jest tak wyjątkowa? Wiem, że w przeszłości zajmowałaś się innymi stylami jogi i innymi metodami pracy z ciałem. Dlaczego zostałaś przy Ashtandze?
Patrzę na to z dwóch punktów widzenia – jako osoba praktykująca i jako nauczyciel. Dla mnie, jako kogoś kto staje na macie, ważna jest ustalona sekwencja. To mi pomaga, jest jak lina której mogę się trzymać, i wzdłuż której pracuję. Inne systemy jogi takie jak vinyasa joga czy joga Iyengara nie mają ustalonej sekwencji, więc czasami jest trudno utrzymać praktykę. To na pewno jest wielka siła Ashtangi. A także oddech, drishti, system vinyasy, bandhy i wszystko co tworzy technikę tej metody – fascynowało mnie to od samego początku. Praktykuję od 20 lat i muszę powiedzieć, że nigdy się nie znudziłam. Udało mi się utrzymać moje zainteresowanie, ciągle się czegoś uczę, podążam dalej i dalej, właśnie dzięki tej ustalonej sekwencji. Jako nauczyciel o wiele lepiej pracuje mi się z ludźmi, kiedy znają sekwencję. Nie muszę im mówić, co będzie następne w kolejności i w związku z tym mam czas, aby pracować z nimi na wyższym poziomie, obserwować jak energia porusza się w ciele, gdzie jest jakaś blokada, i mogę naprawdę spróbować im pomóc. Nie muszę się koncentrować na prowadzeniu klasy, a na tym w gruncie rzeczy polega większość jogowych zajęć. Robiłam to przez wiele lat zanim zaczęłam uczyć Ashtanga jogi. I zawsze na zajęciach prowadzonych pojawia się ten problem, że są osoby które powinny robić mniej, ale są też tacy, którzy mogą więcej, a ty zawsze musisz zachować jakiś pośredni poziom. Natomiast na zajęciach typu Mysore możesz naprawdę pracować z kimś w sposób dostosowany do jego możliwości, do jego wieku. To jest fascynujące. To bardzo demokratyczny system i każdy może to robić. To jest to, co kocham w tej metodzie.
* * *
Listę wszystkich rozmów w ramach cyklu Jeden Procent Teorii znajdziesz >> TUTAJ <<
Skoro już tu jesteś...
...mamy do Ciebie prośbę. Coraz więcej osób czyta artykuły na portalu Bosonamacie.pl, znajduje tu także informacje o ciekawych warsztatach i wyjazdach.
Nasz portal działa na zasadach non-profit, nie jest firmą, ale efektem pracy i zaangażowania grupy pasjonatów.
Chcemy, by nasz portal pozostał otwarty dla wszystkich czytelników, bez konieczności wprowadzania opłat za dostęp do treści.
Dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą. Wesprzyj nas na Patronite! Nawet symboliczne 10 złotych miesięcznie pomoże nam tworzyć wartościowe treści i rozwijać portal.
Jeśli nasz artykuł był dla Ciebie pomocny, ciekawy lub po prostu lubisz to, co robimy – kliknij logo poniżej i dołącz do grona naszych patronów.
Każde wsparcie ma znaczenie. Dzięki Tobie możemy działać dalej!
Dziękujemy!