
Liczenie poza słowami – wywiad z Johnem Scottem
John Scott, charyzmatyczny nauczyciel Ashtanga Jogi. Swoją praktykę pod okiem Shri K. Pattabhi Joisa rozpoczął w roku 1989. Dzięki plastycznej wyobraźni i ogromnemu doświadczeniu, potrafi znakomicie przybliżyć uczniom praktyczne i teoretyczne aspekty jogi. Pod koniec marca John prowadził warsztaty w Astanga Joga Studio w Warszawie. Wykorzystaliśmy tę sposobność, by zadać mu kilka pytań o znaczenie odliczania podczas praktyki Ashtanga Jogi. Wbrew pozorom nasza dyskusja nie dotyczyła wyłącznie spraw technicznych…
Marek Łaskawiec: Jesteś zdecydowanym zwolennikiem odliczania w trakcie vinyas podczas praktyki Ashtangi Jogi. Przekonujesz, że odliczać powinien nie tylko nauczyciel podczas serii prowadzonej, ale również uczniowie w trakcie praktyki własnej. Co jest celem takiego odliczania?
John Scott: Dla mnie celem jest stan transcendencji. Gdy praktykujemy jogę, zmysłowo odczuwamy oddech, kiedy słuchamy oddechu, czujemy jego stabilizujący wpływ na nasze bandhy. Doświadczamy odczucia skręcania, rozciągania ciała wraz z oddechem. Ale Ashtanga Joga to system oparty na ruchu, a choreografia tego systemu oparta jest na liczeniu. Zanim to sobie uświadomimy, pozostajemy w sferze doznań zmysłowych i rozkoszujemy się rozciąganiem ciała, przez co zamykamy się w naszych zmysłach.
W naszym zwyczajowo myślącym umyśle gromadzimy wspomnienia i emocje, skojarzenia związane z tymi wspomnieniami i emocjami, przyjmujemy założenia, co do otoczenia i w oparciu o nie kształtujemy wyobrażenia przyszłości. Podczas warsztatów umieściłem na kartkach imiona uczestników z tyłu maty, żeby mogli metaforycznie wykroczyć poza swoją tożsamość i odkryć swój prawdziwy potencjał. Dzięki temu mogliście oderwać się od waszych imion i wszystkich tych ról, które narzuca nam społeczeństwo, rodzina, historia czy rządzący. Nasze imiona i nasze role są ważne, bo to one określają kim jesteśmy, ale jeżeli damy się zamknąć w tych definicjach, możemy nigdy nie doświadczyć jak to jest, kiedy łączymy się z tym, co wykracza poza to, co jednostkowe.
Musimy wyjść poza zwyczajowo myślący umysł. Praktykując jogę, ulegamy alchemicznej przemianie. Kiedy wchodzimy w asanę, przestajemy być sobą, człowiekiem, a stajemy się psem, żurawiem lub żabą. Tym samym uczymy się empatii w stosunku do świata zewnętrznego. Aby tego dokonać, aby wyjść poza zwyczajowe myślenie, potrzebna jest nam technika, która zachowa naszą indywidualność, ale jednocześnie nie pozwoli, by była ona przeszkodą. Liczenie jest narzędziem, które pozwala nam taki stan transcendencji osiągnąć, ale kiedy go osiągniemy na nowo łączymy się z naszymi zmysłami, tyle tylko, że na wyższym poziomie.
A zatem liczenie jest narzędziem medytacji?
JS: Tak. W medytacji transcedentalnej powtarzamy mantrę, co pozwala nam uwolnić umysł od zwyczajowego myślenia. Ktoś może zapytać kiedy przerywamy liczenie? Otóż, nie przerywamy. Liczenie rozmywa się między myślami, dokładnie jak mantra. Jeżeli zdecydujemy się przestać liczyć, ulegamy naszemu ego, które mówi: „Nie muszę już liczyć”. Kiedy liczenie kontynuujemy, wykraczamy poza ego i stajemy się energią emanującą na zewnątrz.
Gdy myślimy o medytacji, najczęściej wyobrażamy sobie kogoś siedzącego bez ruchu z zamkniętymi oczami, zaś podczas praktyki Ashtanga Jogi dużo się dzieje. Jest w niej ruch, świadomość oddechu, kontrola spojrzenia i pozycji ciała. Jak to różni się od „zwykłej” medytacji?
JS: Medytacja oznacza praktykę. Budzę się codziennie i medytuję. Przed pójściem spać codziennie medytuję. A więc zaczynam i kończę dzień statyczną formą medytacji. W ciągu dnia praktykuję jogę, która jest dynamiczną medytacją w ruchu. A co dzieje się w pozostałych częściach dnia? Co dzieje się teraz? Co dzieje się, gdy idziemy z naszego studia jogi do domu? Czy to nie potencjalna medytacja? Co to znaczy obudzić się? Budzenie się trwa 24 godziny na dobę, a nie tylko te pół godziny, kiedy siedzimy na poduszce do medytacji i nie tylko te dwie godziny kiedy praktykujemy Ashtanga Jogę. Praktyka medytacji to nie żarty. Dzięki niej budujemy łączność i zachowujemy jasność umysłu. Celem tej praktyki jest nasze życie, by to życie było uważne, byśmy byli główną postacią, protagonistą naszej własnej opowieści.
Skoro liczenie vinyas jest techniką medytacji, co jest przedmiotem tej techniki. Czy liczymy każdy ruch, czy oddech, czy kombinację ruchu i oddechu?
JS: Liczymy ruch ciała w oddechu. Ale z ciałem porusza się także umysł, liczymy więc te trzy elementy łącznie, zsynchronizowane.
Jednak gdy przyjrzymy się tabelom rozpisującym poszczególne vinyasy, czasem liczony jest wyłącznie oddech, a czasem ruch z oddechem, a czasem są one w liczeniu tym pomijane. Dlatego pytałem o to, co tak naprawdę liczymy.
JS: Hmm, najwyraźniej utożsamiasz liczenie z ilością.
I to jest błąd?
JS: (śmiech) Na tym polega paradoks. W Suryanamaskara A mamy 9 vinyas, ale dzieje się tam o wiele więcej. Jeśli przyjrzymy się tej winjasie bliżej, mamy tam 5 oddechów, czyli 5 wydechów i 5 wdechów, które są dynamiczne. Ale jednocześnie mamy także 5 statycznych oddechów w psie z głową w dół. A więc razem mamy 10 wdechów i 10 wydechów, czyli relacja jeden do jednego. Następnie praktykujemy Suryanamaskara B i ta relacja się zmienia. Wynosi ona teraz dwa do jednego – mamy dwa razy tyle oddechów dynamicznych, co statycznych. Ma to na celu dodanie nam energii, ale dopiero wtedy gdy wcześniej wprowadziliśmy się w stan równowagi. To kwestia naszego układu nerwowego. Oddychamy, bo nasz autonomiczny układ nerwowy utrzymuje nas przy życiu. Zaczynamy praktykować jogę i uzyskujemy świadomość oddechu, a to wiele zmienia. Kiedy pojawia się zewnętrzny obserwator, wykraczamy poza naukę.
Kiedy zaczynamy praktykę jogi, mówi się nam, żeby oddychać świadomie i swobodnie. Czyli ten jogiczny oddech nie jest zwykłym oddechem?
JS: Chciałbym, aby był. Chciałbym, abyśmy oddychali swobodnie cały czas. Ale co to znaczy swobodnie? To znaczy, że wdech i wydech są takie same. Niekoniecznie w rozumieniu siły i długości, ale w sensie swobody i płynności. Płynność oddechu na ekam jest taka sama jak an dve. Wdech i wydech są swobodne.
Czy to nie jest w jakiś sensie sprzeczne? Kiedy praktykujemy jogę, naciągamy i skręcamy nasze ciała do pozycji i w tym samym czasie w myślach odliczamy. Jak to się ma do idei swobodnego oddechu?
JS: Nie ma tuż żadnej sprzeczności. Najpierw jest liczba. Potem ruch wywołany oddechem. Pozycja jest efektem końcowym. Liczenie jest dla oddechu wskazaniem prowadzącym do pozycji. To działa jak GPS. Wpisujemy nazwę asany, które jest naszym miejscem docelowym, odliczanie zaś nas do niego prowadzi.
W swojej słynnej piosence Led Zeppelin śpiewają o „schodach do nieba”. Gdyby użyć tego jako pewnej metafory, kiedy wspinamy się po tych schodach, każdy z nich ma swój numer, a więc odliczamy, oddychamy i stawiamy nogę na kolejnym stopniu?
JS: To dobra metafora, ale tylko częściowo. Kiedy budujemy teorię, dokonujemy redukcji. Używamy symboli, a symbol to tylko podsumowanie naszego doświadczenia. Mamy osiem członów jogi i może stanowią one osiem schodów do nieba. Ale co jest na końcu tych schodów, co jest tym niebem? Czy niebem jest Samadhi? Czy to jest ten ostateczny cel? Na Zachodzie mamy tendencję do myślenia linearnego. Wymieniamy osiem członów jogi po kolei: Jama, Nijama, Asana, Pranajama, Pratjahara, Dharana, Dhjana i Samadhi.
Spróbujmy użyć innej metafory. Wyobraźmy sobie koło (John rysuje koło). A teraz rozmieśćmy równomiernie osiem członów Ashtanga Jogi na tym kole. Gdzie powinniśmy się znajdować, gdy praktykujemy jogę? Odpowiednią lokalizacją w tym kole Ashtangi jest środek. W Sanskrycie ten środek nazywamy sukha, co znaczy „dobre miejsce” i bywa także tłumaczone jako „szczęście”. Dukha, czyli nieszczęście lub cierpienie, dosłownie znaczy „złe miejsce”, czyli przebywanie poza centrum.
Przypomnijmy sobie te słynne trzy pojęcia, których używał Guruji: postawa, swobodny oddech, punkt skupienia wzroku. W większości przypadków nie znajdujemy się w dobrym miejscu. Nie mamy odpowiedniej postawy, nie oddychamy świadomie, a już na pewno nasz wzrok nie jest skupiony na jednym miejscu. Kha znaczy również otwór, jak ten w który wpasowujemy oś koła. Jeśli więc otwór ten nie znajduje się w środku koła, również oś koła nie będzie wycentrowana, a więc nasza podróż nie będzie wygodna. Będziemy nieszczęśliwi, znajdziemy się w dukha.
Na to koło Ashtangi można spojrzeć jeszcze z innego punktu widzenia. Jeżeli mamy przedmiot z otworem w środku i damy go dziecku, co ono zrobi?
Wsadzi w niego palec?
JS: Tak, i co jeszcze… Zacznie przez niego patrzeć. A zatem nasz otwór staje się teraz symbolem zupełnie czegoś innego, a każdy symbol jest nośnikiem jakiegoś kodu. Kiedy dziecko zaczyna patrzeć przez otwór, staje się on jak przysłona obiektywu. Świadomość chce patrzeć przez obiektyw odpowiednio ulokowany, przez sukha, a nie przez dukha. Jeśli patrzymy przez dukha, źle ulokowany, niewyostrzony obiektyw, nie widzimy wiele. Kiedy obiektyw jest w centrum pola widzenia, dobrze ulokowany, kiedy jest w sukha, jest przeciwnie. Widzimy lepiej, możemy uchwycić zbliżenie.
W znanym filmie „Matrix” główny bohater, Neo, zostaje odłączony od systemu, a technik ładuje nowe programy do jego umysłu. Technik ten przegląda rozmaite dyskietki i odkłada niektóre z nich, uznając je za zbyt nudne. Pierwszym programem, który zostaje wgrany jest kurs sztuk walki. Dokładnie w ten sposób rozpoczynany na Zachodzie praktykę jogi – zaczynamy od asan i asany właśnie umieszczamy na samy szczycie koła Ashtanga Jogi jako najważniejsze. Kiedy rozpoczynałem moją praktykę z Gurujim, pokazał na mnie i powiedział „on tylko ćwiczy”. W ten sposób chciał mi dać do zrozumienia, że cała moja uwaga skupiała się na asanach. Byłem typowym przedstawicielem Zachodu, praktykowałem nie na 99%, ale na 110%. Byłem poza kołem Ashtangi. Zdaniem Guruji’ego my, ludzie Zachodu, zwykle zaczynamy praktykę od trzeciego członu jogi – od asan. Początkowo, to nawet miłe uczucie, bo myślimy, że awansowaliśmy od razu na trzeci poziom. Potem jednak zdajemy sobie sprawę, że musimy wrócić i zacząć z powrotem od Jam i Nijam.
Guruji mówił: „1% teorii i 99% praktyki”, ale ten 1% jest ważny. Kiedy mu się zaczniemy przyglądać, nasza praktyka wzbogaca się o dodatkowe elementy. Nasze koło staje się kołem czasu, kołem przyczynowo-skutkowym. Asana jest siłą sprawczą, przyczyną. Wchodzimy w pozycję i skutkiem jest swobodny oddech, czyli Pranajama. Skutkiem swobodnego oddechu jest zrównoważony, spokojny umysł, czyli Pratjahara. Poprzez Pratjaharę osiągamy koncentrację – Dharanę. Gdy jesteśmy skoncentrowani, następuje medytacja, która prowadzi do Samadhi. Jamy dotyczą relacji, do samych siebie, do innych, do zwierząt, do całej planety, do wszystkiego wokół. Nijamy pomagają nam w samooczyszczeniu, przez co poznajemy samych siebie. Dodając Jamy, Nijamy, Pranajamę oraz Pratjaharę do Asan, uzyskujemy bardziej zrównoważoną pozycję w kole Ashtanga Jogi. Trzy pozostałe człony Ashtanga Jogi rozkwitają jak kwiaty. Znajdujemy się w samy centrum koła.
Gdzie w tym kole znajduje się miejsca dla liczenia vinyas? Powiedziałeś, że liczenie jest symbolem. Co ono zatem symbolizuje?
JS: Liczenie jest jak mantra. Dlatego mówię o Ashtandze, że jest transcendentalna. Wykraczamy poza czysto fizyczne ćwiczenie i przechodzimy do medytacji w ruchu. To jak liczenie paciorków nanizanych na nitkę mali, która w Indiach używana jest do medytacji. W każdej vinyasie mamy symbole, które odliczamy, które są przedmiotem naszej medytacji.
A jak Ty zacząłeś odliczanie? Kiedy rozpoczynałeś praktykę z Gurujim odliczałeś viniyasy od samego początku?
JS: Nie. Na przeszkodzie stała bariera języka. To Guruji odliczał i robił to indywidualnie dla każdego ćwiczącego. Początkowo myślałem, że chatvaari oznacza „skok do tyłu”, a pancha to po prostu nazwa psa z głową w górę w sanskrycie. Dopiero po pewnym czasie Lino Miele, który uczestniczył w serii prowadzonej podczas warsztatu Guruji’ego we Francji, przyszedł do mnie i powiedział: „John, on odlicza”. A więc razem z Lino wzięliśmy tablice i poprosiliśmy Guruji’ego, żeby wytłumaczył nam krok po kroku każdą vinyasę, jedna po drugiej. Tak oto nauczyłem się kolejnego fragmentu 1% teorii, ale kiedy już go poznałem nie mogłem go odrzucić, musiałem go praktykować i przekazywać dalej moim uczniom.
Czy podczas praktyki możemy zamiast liczenia używać jakiegoś innego narzędzia do medytacji?
JS: Można powtarzać różne słowa, mantry, ale odliczanie jest dla mnie podstawową mantrą podczas praktyki. Ktoś może powiedzieć, że skoro skupiamy się na oddechu, po co dokładać do tego jeszcze odliczanie? Problem w tym, że kiedy napawamy się oddechem, pozostajemy w sferze zwyczajnej zmysłowości. Pratjahara oznacza kontrolę zmysłów i wykorzystanie ich w celu osiągnięcia Dharany. Praktykujący czasem lubią napawać się odczuciem rozciągania ciała czy oddechem. Na tym poziomie nie można się zatrzymać. Powinniśmy przekroczyć zmysły, tzn. zachować świadomość zmysłów, ale wykroczyć poza stan bycia w zmysłach. Dzięki temu wchodzimy na kolejny poziom. Dlatego właśnie powinniśmy pozostawać w płynnym rytmie praktyki i rytmie odliczania. W przeciwnym razie oddajemy się jedynie zmysłowej przyjemności i przerywamy medytację.
Skoro rozmawiamy o mantrach. Kiedy zaczynałem medytację transcendentalną nie mogłem doczekać się kiedy otrzymam moją osobistą mantrę. Oczywiście, wyszedłem z moich ówczesnych skojarzeń, oczekiwań i uwarunkowań i chciałem mantry imponującej. Chciałem mantry w pełnym tego słowa znaczeniu. Mój nauczyciel dał mi prostą dwusylabową mantrę i wcale nie przypadła mi ona do gustu. Ale kiedy zacząłem z nią praktykować, coś się zadziało. Mantra zmieniła się w kroplę wody, która wpada do butelki z czarnym tuszem. To właśnie dzieje się, gdy praktykujemy codziennie – kropla wpada do butelki, dzień po dniu, kropla po kropli, i powoli, stopniowo tusz się zmienia, zaś butelka zaczyna się przelewać.
Ucząc odliczania vinyas, daje moim uczniom mantrę. Uwarunkowanie ich umysłów sprawia, że bronią się przed nią – to zupełnie naturalne. Zaprzeczamy, bronimy się, zadajemy pytania, ale na sam koniec poddajemy się. To nic nowego. Najgorszym podejściem jest całkowita negacja, brak wiary, że możemy się zmienić. Pamiętasz te 99% praktyki. To właśnie ona sprawiają, że butelka tuszu się przelewa. Dostajesz swoją mantrę, praktykujesz i praktykujesz i następuje zmiana. Mam dużo szczęścia, że korzystam z mojej mantry, że odliczam już od wielu lat. Guruji odliczał 60 lat. Miał 90 lat i ciągle jeszcze odliczał.
Jesteśmy cudownymi istotami. Musimy tylko odpowiednio zrozumieć słowa, które wspólnie śpiewamy na początku praktyki: “Samsara Halahala Mohasantyai”. Powinniśmy zrozumieć, że osiągniemy spokój kiedy przestaniemy pozostawać w truciźnie warunkowego istnienia. Nasza praktyka jest uzdrawiająca, jest tym „lekarzem”, o którym śpiewamy. W tej praktyce są wszystkie techniki, które pozwalają odnaleźć światło rozpraszające mrok. Jesteśmy ofiarą naszych uwarunkowań, chorujemy na zwyczajność. Praktyka jogi uczy nas, że nie jesteśmy zwyczajni, ale jesteśmy cudowni. Nasze zwyczajowe myślenie jest spętane założeniami, skojarzeniami i przypuszczeniami, żyjemy przeszłością, bo nasz umysł odwołuje się do przeszłych doświadczeń. Jak z tego zaklętego kręgu się wyzwolić? Wchodzimy w pozycję. Robimy wdech i wydech. Kiedy jesteśmy w pozycji i oddychamy, wtedy jesteśmy tu i teraz.
Cytując Bhagawadgitę, Ghandi powiedział kiedyś: “Uważaj na swoje myśli, bo stają się one słowami, uważaj na słowa, bo słowa przeradzają się w czyny, uważaj na to, co robisz, bo czyny zmieniają twoje przeznaczenie”. A więc jesteśmy naszymi myślami. Ale gdy kontrolujemy nasze myśli, może to mieć aspekt pozytywny. Nasz umysł wykorzystuje pranę do uruchomienia oddechu i zaczynami mówić, nasz umysł wykorzystuje pranę do uruchomienia oddechu, który wprawia ciało w ruch.
Przybywamy na ten świat w ciemność i ignorancję i życie pełne otumanienia, bo tak było od zawsze. Kiedy praktykujemy, wracamy do stanu niemowlęctwa, to tych pierwszych miesięcy całkowitej błogości, kiedy wszystkie doznania są prawdziwe. Aby tam wrócić, musimy historię zredukować do rozdziału, rozdział do akapitu, akapit do zdania, zdanie do słowa, słowo do symbolu, a ten w końcu do dźwięku. Guruji mówił: „Rób hałas twoim dźwiękiem”. A więc wykorzystujemy symbol liczenia, by odliczać dźwięk naszego oddechu.
Przesłanie Guruji’ego jest takie proste. Używał tylko kilku pojęć: kontrola umysłu, metoda odliczana, kontrola oddechu, pozycja, miejsce skupienie spojrzenia, viniyasa. To był jego kod, który mieści się na jednej stronie. Tego uczył i tego uczę ja, ale można spędzić godziny analizując każde z tych pojęć, można na ten temat napisać książkę. Jednak kiedy to zaczyna działać w praktyce, słowa znikają i znikają również liczby w odliczaniu vinyas. Jesteśmy poza językiem, poza słowami.
* * *
Dziękuję Astanga Yoga Studio i Ewie Jaros za pomoc w realizacji wywiadu
Skoro już tu jesteś...
...mamy do Ciebie prośbę. Coraz więcej osób czyta artykuły na portalu Bosonamacie.pl, znajduje tu także informacje o ciekawych warsztatach i wyjazdach.
Nasz portal działa na zasadach non-profit, nie jest firmą, ale efektem pracy i zaangażowania grupy pasjonatów.
Chcemy, by nasz portal pozostał otwarty dla wszystkich czytelników, bez konieczności wprowadzania opłat za dostęp do treści.
Dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą. Wesprzyj nas na Patronite! Nawet symboliczne 10 złotych miesięcznie pomoże nam tworzyć wartościowe treści i rozwijać portal.
Jeśli nasz artykuł był dla Ciebie pomocny, ciekawy lub po prostu lubisz to, co robimy – kliknij logo poniżej i dołącz do grona naszych patronów.
Każde wsparcie ma znaczenie. Dzięki Tobie możemy działać dalej!
Dziękujemy!