
„Człowieku, ciesz się jogą!” – wywiad z Davidem Swensonem
„Człowieku, ciesz się jogą!” – wywiad z Davidem Swensonem
David Swenson jest jednym z najbardziej znanych i wpływowych nauczycieli Ashtanga jogi. Prowadzi kursy i warsztaty na całym świecie. Autor licznych filmików i innych praktycznych materiałów o jodze, w tym swojej popularnej książki pt: „Ashtanga Yoga: The Practice Manual”. Jogę praktykuje od roku 1969, a Ashtangę od 1975 . Był jednym z pierwszych zachodnich uczniów K. Pattabhi Joisa. Poniższy wywiad został przeprowadzony w grudniu 2018 r. w Londynie przez Katarzynę Waśniewską i Różę Adamcio podczas kursu nauczycielskiego Ashtanga Jogi.
Spotkanie z nim przechodzi wszelkie wyobrażenie. Niby coś wiesz, coś słyszałeś, rodzi się zatem w głowie – chcąc nie chcąc – pewne oczekiwanie. Ale to, co dostajesz w zamian, jest czymś więcej niż wiedzą. Podczas warsztatów ocierasz pot z czoła i… łzy ze śmiechu – przy Davidzie trudno zachować powagę. Zyskujesz pewność, że chcesz być jogą i mieć ją stale w krwiobiegu.
KW: Jesteś jednym z najpopularniejszych nauczycieli Ashtangi. Dlaczego właśnie ona, a nie inny typ jogi?
DS.: Przede wszystkim wcale nie zaczynałem od Ashtangi. Samą jogą zainteresował mnie mój starszy brat Doug. Uczyliśmy się jej z książek – wszystkich, jakie tylko mogliśmy w tamtych czasach zdobyć. Jedną z nich była „Yoga, Youth and Reincarnation” (Joga, młodość i reinkarnacja) autorstwa Jess Stearn. Następnie odkryliśmy „Jogę Integralną” Swamiego Satchitanandy. A potem B.K.S. Iyengar wydał „Światło jogi”. Zabieraliśmy te książki do parku i ćwiczyliśmy pod drzewami. Zdarzyło się nawet, że sąsiedzi wezwali policję… Bo to, co wtedy wyczynialiśmy – to całe rozciąganie, powitania słońca itd. – wydawało im się podejrzane. Byli przekonani, że odprawiamy jakieś praktyki ku czci szatana! Dopiero kiedy w roku 1973 wyjechałem z Teksasu i zamieszkałem w Kalifornii, poznałem Davida Williamsa i Nancy Gilgoff (to pierwsi ludzie z Zachodu, którzy pobierali nauki Ashtangi u K. Pattabhi Joisa – przyp. red.). Miałem wtedy 16 lat. Spotkanie Davida i Nancy zaowocowało tym, że na mojej ścieżce pojawiła się Ashtanga.
KW: Pamiętasz swoje pierwsze zajęcia?
DS.: Moja pierwsza lekcja Ashtangi wyglądała tak: trzy Powitania Słońca A, trzy Powitania Słońca B i trzy ostatnie pozycje sekwencji końcowej. Po zajęciach usłyszałem: „Idź, odpocznij i przyjdź jutro”. WOW, pomyślałem. I od razu poczułem, że podoba mi się ta joga! Widziałem, jak moje ciało wręcz „paruje”. Czułem energię, jakiej nigdy dotąd nie doświadczyłem podczas praktyki. I to właśnie ta siła oraz wynikająca z niej radość spowodowały, że Ashtanga mnie pochłonęła. Chciałem doświadczać jej cały czas. Wróciłem więc następnego dnia na zajęcia i tak oto dziś, czyli 45 lat później, wciąż praktykuję Ashtangę.
KW: Często powtarzasz podczas swoich kursów i warsztatów: „Człowieku, ciesz się jogą!”.
DS.: Bo jeśli po praktyce będziesz czuć się dobrze, to będziesz chcieć doświadczać tego samego także kolejnego dnia. I następnego, i następnego…
KW: Ale wydaje mi się, że wielu praktykujących traktuje jogę bardzo poważnie i myśli, że tak właśnie powinno być. Nie ma miejsca na radość!
D.S.: A ja sądzę, że można przekazywać i doświadczać każdej nawet najbardziej poważnej wiedzy w sposób przyjemny, radosny, nawet zabawny. Dlatego staram się stworzyć taką atmosferę na zajęciach, dzięki której uczniowie poczują się po prostu dobrze. Pojawia się wtedy przestrzeń, aby czerpać przyjemność z praktyki. Bo jeśli czujesz, że rozpiera cię energia, wrócisz na matę następnego dnia – bez konieczności namawiania. Kiedy ktoś praktykuje zbyt mocno i rygorystycznie, jego praktyka może stać się udręką. A ja chcę, by ludzie kochali jogę i chcieli ją ćwiczyć! To właśnie mam na myśli mówiąc „ciesz się swoją praktyką”. Innymi słowy – „znajdź sposób, by odnaleźć w tym radość”!
KW: Jaka jest – Twoim zdaniem – wymagana codzienna/ tygodniowa porcja Ashtangi?
DS.: Praktykuj tyle, ile możesz, a to pozwoli Ci utrzymać ciągłość praktyki i czerpać korzyści z tego, co kochasz. Nie masz siły lub czasu na 90-minutowe zajęcia? Ćwicz 30 lub nawet 10 minut. Rób to tak często, jak czujesz, że chcesz. To wystarczy.
KW: Ashtanga ma jednak wielu przeciwników. Zarzuca się jej powodowanie kontuzji. Zgodzisz się z tym?
DS.: W całej swojej jogowej karierze nigdy nie doznałem kontuzji spowodowanej praktyką jogi. Mam obecnie 62 lata, a ćwiczę od 49 lat! Oczywiście miewałem kontuzje, ale zawsze były wynikiem innych aktywności fizycznych, jak: surfing, bieganie czy karate. Praktyka Ashtangi nie jest równoznaczna z kontuzjami. I szczerze mówiąc, jestem zdania, że nikt nigdy nie miał kontuzji z powodu Ashtangi samej w sobie. Można to porównać do młotka leżącego na półce. Kiedy wezmę młotek i celowo uderzę nim w swój kciuk, twierdzenie: „No widzisz, jaki ten młotek jest niebezpieczny!” jest pozbawione sensu. Przecież to tylko narzędzie. Cała rzecz polega na tym, jak go używamy. Jeśli ktoś zrobił sobie krzywdę, po prostu używał narzędzia w nieodpowiedni sposób. Zdaję sobie sprawę, że Ashtanga zyskała reputację jogi powodującej kontuzje, tymczasem ja znam wiele osób, które wyleczyły się dzięki Ashtandze.
KW: A co z grupą osób, twierdzących, że Ashtanga jest tylko dla sprawnych fizycznie?
DS.: To też nieprawda! Wszyscy bez względu na swoje uwarunkowania fizyczne mogą ćwiczyć Ashtangę. Także pracujący za biurkiem, z nadwagą czy niedowagą. Prowadziłem zajęcia dla ludzi na wózkach, bez kończyn, a nawet osób niewidomych czy z zaawansowanym artretyzmem. I widziałem, jak Pattabhi Jois uczył sparaliżowanego chłopca, który mógł ruszać tylko głową. Pattabhi Jois układał ciało dziecka na kształt danej asany! Dlatego KAŻDY może ćwiczyć Ashtangę. Bez wyjątków. Jednocześnie nie twierdzę, że Ashtanga musi wszystkim odpowiadać. Ale w przypadku tych, którzy chcą ją praktykować, istnieje mnóstwo możliwości, by zmodyfikować poszczególne asany w sposób, by każdy mógł skorzystać z całego jej dobrodziejstwa.
KW: W jaki sposób zachęciłbyś kogoś, kto z uporem twierdzi, że Ashtanga jest tylko dla zaawansowanych?
DS.: Powiedziałbym: „Odpuść sobie i nie praktykuj tak mocno!”. To, co sprawia, że praktyka jest trudna, to zbyt wiele vinyas. Tak więc warto pominąć vinyasy lub nie wchodzić tak głęboko w poszczególne pozycje. Nie zapominajmy, że pierwsza seria Ashtanga jogi nazywana jest Yoga Chikitsa, co oznacza „terapia jogą”. Ta praktyka ma działać terapeutycznie i uzdrawiająco. Trzeba tylko sobie uzmysłowić, jak to osiągnąć. Przecież Ashtangę można praktykować na wiele różnych sposobów – szybciej lub wolniej. Mocniej lub łagodniej. Więcej lub mniej. Po prostu adekwatnie do swoich potrzeb i możliwości. Tak, aby czuć radość z praktyki i chcieć to robić do końca życia.
KW: Czy przeżyłeś kiedykolwiek moment zwątpienia, ucząc jogi? A może rozważałeś znalezienie innej, „normalnej” pracy?
DS.: Kiedy zaczynałem, nie byłem w stanie utrzymać się z uczenia jogi, dlatego chwytałem się wielu różnych zajęć. Byłem kelnerem, ogrodnikiem, kopałem doły, pracowałem na zmywaku, prałem dywany w prywatnych domach, sprzedawałem samochody, byłem biznesmenem w garniturze, miałem swoją galerię sztuki, sprzedawałem meble i nieruchomości… Aż w końcu joga zyskała większą popularność. Uświadomiłem sobie wtedy, że wreszcie mogę zostać nauczycielem. I poczułem się prawdziwym szczęściarzem. Bo żadne z wcześniej wykonywanych zajęć nie dawało mi takiego spełnienia jak joga.
KW: A czy nachodziły Cię podobne wątpliwości jako osobę praktykującą? Miałeś ochotę zaprzestać praktykowania?
DS.: Jeśli masz wątpliwości co do praktyki, to przestań praktykować. I zastanów się, jak się z tym czujesz. Jeśli pojawi się ulga, masz odpowiedź. Ale… Równie dobrze możesz uświadomić sobie, że było ci lepiej, kiedy praktykowałeś. I wtedy w pełni poczujesz powody, dla których stajesz na macie.
KW: Nie mogę wyjść z podziwu, jakie to proste….
DS.: Tak, nie komplikujmy sobie życia! Upraszczajmy (uśmiech).
KW: Jak obecnie wygląda Twoja praktyka? Jak często praktykujesz, kiedy i gdzie można Cię spotkać na macie?
DS.: Ćwiczę codziennie, ale to nie jest tak, że codziennie robię zaawansowaną serię. Bywa, że moja praktyka trwa naprawdę krótko. Pattabhi Jois mawiał: „Minimalna codzienna praktyka to trzy Powitania Słońca A, trzy Powitania Słońca B i trzy ostatnie pozycje sekwencji końcowej”. Potrzebujesz na to zaledwie 10 minut. Bo naprawdę nie jest dla mnie ważne, ile asan wykonam. Traktuję jogę jak lekarstwo. Ćwiczę, by przeżyć. By zyskać energię do życia, do uczenia innych, do dzielenia się swoją wiedzą. To jest właśnie celem mojej praktyki.
KW: Jakiej rady udzieliłbyś osobie, która zaczyna swoją przygodę z Ashtangą?
DS.: Moja rada dla osoby zaczynającej praktykę Ashtangi jest taka sama jak dla osoby, który ćwiczy ją przez całe swoje życie – stań na macie, oddychaj, poczuj swoje ciało i praktykuj. Dodatkowo znajdź taki sposób na bycie w jodze, by po zajęciach czuć się lepiej niż przed. To wszystko. Jeśli praktykujesz tak mocno, że później jesteś obolały i wykończony, to znaczy, że ćwiczysz za dużo i nie będziesz chcieć kontynuować. To trochę tak jak na imprezie w sobotni wieczór. Wydaje Ci się, że świetnie się bawisz, ale kiedy budzisz się następnego dnia… świat nie przedstawia się już tak kolorowo. To samo robimy z asanami. Jesteś na macie. Wokół twoi znajomi. Ciśniesz, pchasz na siłę, przeforsowujesz się, a potem nie czujesz się dobrze. Warto to zauważać i uczyć się na takich doświadczeniach. Potraktować praktykę jogi jak… posiłek. Zostawić trochę miejsca w żołądku i cieszyć się z uczucia sytości, a nie przejedzenia. I z takim uczuciem lekkiego niedosytu położyć się w Savasanie.
Skoro już tu jesteś...
...mamy do Ciebie prośbę. Coraz więcej osób czyta artykuły na portalu Bosonamacie.pl, znajduje tu także informacje o ciekawych warsztatach i wyjazdach.
Nasz portal działa na zasadach non-profit, nie jest firmą, ale efektem pracy i zaangażowania grupy pasjonatów.
Chcemy, by nasz portal pozostał otwarty dla wszystkich czytelników, bez konieczności wprowadzania opłat za dostęp do treści.
Dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą. Wesprzyj nas na Patronite! Nawet symboliczne 10 złotych miesięcznie pomoże nam tworzyć wartościowe treści i rozwijać portal.
Jeśli nasz artykuł był dla Ciebie pomocny, ciekawy lub po prostu lubisz to, co robimy – kliknij logo poniżej i dołącz do grona naszych patronów.
Każde wsparcie ma znaczenie. Dzięki Tobie możemy działać dalej!
Dziękujemy!